28 listopada 2012

Wojna oczami dziecka


Dramatyczne doświadczenia wojny były pokazywane w kinie na milion sposobów, ale zawsze wyjątkowe emocje budzą te produkcje, które szczególny nacisk kładą na zaprezentowanie wydarzeń z punktu widzenia dziecka.

1. "Życie jest piękne"
reż. Roberto Benigni
1997


To chyba najpopularniejszy film z tej kategorii. 
Druga Wojna Światowa. Guido (Roberto Benigni), Dora (Nicoletta Braschi) i ich syn Giosue (Giorgio Cantarini) trafiają do obozu koncentracyjnego. Guido za wszelką cenę chce jednak uratować dzieciństwo syna i przez wiele tygodni wmawia mu, że otaczająca ich rzeczywistość to nie brutalne praktyki obozowe, a bardzo wyszukane zabawy dorosłych.


Roberto Benigni (aktor, reżyser i scenarzysta, który ukończył także szkołę dla księgowych i przebywał w seminarium duchownym we Florencji) za swój obraz zdobył aż dwa Oscary (w kategoriach najlepszy aktor oraz najlepszy film nieanglojęzyczny).


PS. nie wiem, czy równie emocjonalnie jak ja podchodzicie do  kiczowatych wydarzeń okołofilmowych, ale pewnie wielu z Was przyzna mi rację, że TO* jest równie wzruszające?:


* a w szczególności Sophia Loren i Benigni mówiący (po angielsku z włoskim akcentem) o tym, że chciałby ucałować każdego.

i na deser:


2. "Chłopiec w pasiastej piżamie"
reż. Mark Herman
2008



W tym filmie głos oddano chłopcu z niemieckiej rodziny, którego ojciec (David Thewlis), wysoko postawiony wojskowy przeprowadza się z żoną i dziećmi do domu w niedalekim sąsiedztwie obozu koncentracyjnego.



Ośmioletni Bruno (Asa Butterfield) zaczyna przychodzić pod płot miejsca, które uważa za tajemniczą farmę, na której wszyscy pracownicy noszą pasiaste piżamy, a o której rodzice nic mu do tej pory nie powiedzieli. Poznaje tam Shmuela (Jack Scanlon) - żydowskiego chłopca o pięknych, smutnych oczach, z którym zaprzyjaźnia się, chociaż czuje, że nie może bezkarnie się z nim pobawić.



Więcej o tym niesamowicie smutnym filmie pisałam TUTAJ.

3. "Język motyli"
reż. José Luis Cuerda 
1999



Historia przedstawiona w filmie to dla mnie przede wszystkim opowieść o dzieciństwie (postać głównego bohatera, Moncho, wspaniale zagrał młodziutki wtedy Manuel Lozano). O pierwszych zauroczeniach, niewinnej i stuprocentowo autentycznej ciekawości i naiwności, która może przynosić ze sobą najsilniejsze rozczarowania.


To również piękny portret dla misiones pedagógicas - wielkiego ruchu edukacyjnego, który rozkwitł w Hiszpanii za czasów Drugiej Republiki i kładł szczególny nacisk na walkę z analfabetyzmem oraz edukację najbardziej zapomnianych i najbiedniejszych zakątków kraju, jak również reformę istniejącego systemu edukacji (poprzez, między innymi, szczególny nacisk na poznanie natury, czego symbolem jest właśnie tytułowy język motyli).



Dlaczego piszę więc o tym filmie w kontekście wojny? Wydarzenia rozgrywają się bowiem w przeddzień wybuchu Hiszpańskiej Wojny Domowej (1936-1939) - nauczyciel Moncho, don Gregorio (Fernando Fernàn Gómez), jest nie tylko wspaniałym nauczycielem, ale również wiernym i zaangażowanym republikaninem, który w momencie wybuchu wojny staje się jednym z wrogów publicznych numer 1. Procesy polityczne w zestawieniu z percepcją małego chłopca zyskują tutaj zupełnie nowy wymiar.



Kiedy pomyślałam o tym temacie, od razu na myśl przyszły mi trzy powyższe tytuły, ale na pewno przykładów jest znacznie więcej.
Chętnie poznam Wasze!

fotografie: listal.com

PS. Mogłoby wydawać się, że trochę zaniedbuję blog, ale powód jest zupełnie prozaiczny - znów brakuje mi czasu (również na oglądanie filmów)! Mimo to mam nadzieję, że uda mi się pisać w miarę regularnie, bo to uwielbiam! I bardzo dziękuję wszystkim, którzy ciągle tu zaglądają!
Trochę częściej za to wrzucam coś na blogowego Facebooka ;)

13 listopada 2012

(ulubione) Aktorki, część 3.

Dzisiaj chcę przedstawić Wam jeszcze kilka aktorek, które szczególnie lubię i cenię za ich filmografię.

(Zastanawiałam się, co z tą kolejnością i chyba naprawdę nie jest idealna. Ale nie to jest najważniejsze, tylko to, żebyście znaleźli trochę wartościowych filmowych inspiracji. Kolorowe tytuły to odnośniki do innych wpisów na blogu, zapraszam do klikania i czytania!)

7. Michelle Williams



Uwielbiam na nią patrzeć. Uwielbiam to, że teraz jest jej w kinie tak dużo i to, że nie boi się wizerunkowych eksperymentów - pomyślcie chociażby o zestawieniu jej Marilyn Monroe z "Mojego tygodnia z Marilyn" z Cindy z "Blue Valentine" (prawdopodobnie jak dotąd najlepszą rolą Williams) oraz Almą z "Tajemnicy Brokeback Mountain" (filmu, na punkcie którego szaleję do granic, jest genialny).



Niedawno rola Michelle Williams w "Take This Waltz", jak i sam film wzbudziły we mnie ambiwalentne uczucia, obejrzałam jednak niedługo potem wspaniałą "Synekdochę, Nowy Jork" i utwierdziłam się w przekonaniu, że to po prostu świetna aktorka.

8. Victoria Abril


fot. Aleksander Grześków

Role Victorii Abril także wzbudzają we mnie dosyć ambiwalentne uczucia, ale to tylko utwierdza mi w przekonaniu, że ta Hiszpanka z gigantycznym temperamentem nie jest mi obojętna.
Nie będzie zaskoczeniem, jeśli napiszę, że Victoria Abril to dla mnie przede wszystkim aktorka AlmodóvaraJej Andrea Caracortada z "Kiki" była jedną z głównych bohaterek mojej pracy licencjackiej. Jej Marina z filmu "Zwiąż mnie" to najkomiczniejszy portret syndromu sztokholmskiego. Rola w "Wysokich obcasach" to połowa niezwykłego duetu z Marisą Paredes, ukazującego skomplikowane relacje matki z córką.



Kilka razy pisałam o tym, że w tym roku w czerwcu miałam możliwość udziału w festiwalu CinemaJove w Walencji (wszystkie relacje znajdziecie TUTAJ!). Jedną z głównych zaproszonych osób była właśnie Victoria Abril, promująca  rozdzierający, miejscami nieco groteskowy i brutalny film "The Woman Who Brushed Off Her Tears" i właśnie wtedy przekonałam się, że to świetna, nieźle zakręcona artystka (tak samo jak rewelacyjny i pokręcony jest film "Mroczne żądze", w którym gra i  w którym zakochałam się od pierwszej sceny!). I od tamtej pory lubię ją jeszcze bardziej i nie mogę się doczekać, kiedy obejrzę kolejne filmy z jej filmografii, jak "101 Reykjavik", "Siódmy dzień" czy "Kochankowie".


fot. Aleksander Grześków

9. Aktorki Almodóvara 

Gdy tylko skończyłam pisać powyższe dwa słowa, zdałam sobie sprawę, jak bardzo jest to szufladkujące!
Przepraszam bardzo, ale nie potrafię inaczej: Carmen Maura, Chus Lampreave, Marisa Paredes, boska Rossy de Palma, Julieta Serrano... To kobiety, które darzę uwielbieniem tak wielkim, jak kino hiszpańskiego maestro.


Rossy de Palma

Jeśli nie do końca wiecie, o czym mówię, bo nigdy nie zapoznawaliście się z filmografią Pedro Almodóvara, spróbujcie odnaleźć sedno sprawy w "Kobietach na skraju załamania nerwowego", "Pośród ciemności" oraz "Volver"!


Chus Lampreave

10. I po raz kolejny nie potrafię się zdecydować.
Bo naprawdę podziwiam wiele innych aktorek, ale chyba po prostu nie myślę o nich tyle, ile o moich ulubionych i nie robię tak wiele, żeby jak najlepiej poznać ich filmografie. Mogłabym dopisać tutaj Natalie Portman (lubię ją w "Leonie Zawodowcu", "Duchach Goi" i "Braciach"), Monicę Bellucci (obłędna w "Malenie", poruszająca w "Nieodwracalnych" i "Pasji"), skandalizującą Charlotte Gainsbourg (za "Jak we śnie"), Julianne Moore (która zachwyca TUTAJ oraz w "Godzinach", "Uwikłanych" i "Samotnym mężczyźnie"), oraz najmłodszą w zestawieniu Mię Wasikowską (która skradła moje serce rolą w "Restless")...

I znów mogłabym wymieniać bardzo długo. Chociaż tym razem chyba lista wyczerpałaby się szybciej (niż w przypadku aktorów, o których pisałam TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ).




fotografie: listal.com

I jeszcze taki mały (ale dla mnie przemiły!) akcent na koniec:
Dziękuję bardzo dziewczynom z SHOT Magazine, za owocną (i, oczywiście, ciągle trwającą!) współpracę i zapraszam do czytania pisma na stronie internetowej o TUTAJ!



11 listopada 2012

(ulubione) Aktorki, część 2.

Dzisiaj znów przedstawię Wam trzy kolejne z moich ulubionych aktorek (o dwóch z nich Wy pisaliście bardzo dużo w komentarzach!), bo uważam, że naprawdę warto znać ich filmografię.

(Kolejność, jak zawsze, jest nieprzypadkowa, ale wciąż niekoniecznie idealna. Kolorowe tytuły to odnośniki do innych wpisów na blogu, zapraszam do klikania i czytania!)

4. Cate Blanchett


Jakie słowo pierwsze przychodzi Wam na myśl, gdy widzicie jej imię i nazwisko? Klasa? Charyzma? Elegancja? Perfekcja? Czy wszystkie na raz?


A który film? Mi ostatnio chyba "I'm not there", bo Blanchett jako dekadencki Jude (czy właściwie: Bob Dylan) absolutnie mnie zachwyciła. Ale wielkie wrażenie zrobiła na mnie także jako uwikłana w romans z uczniem nauczycielka w "Notatkach o skandalu" i jako reporterka w "Podwodnym życiu ze Stevem Zissou".


Zachwyca mnie też w niej to, że potrafi bywać młoda, jak i zupełnie dojrzała oraz, niemal bez wysiłku, olśniewająco piękna, jak i odpychająco brzydka..!
I to, z jak wielką klasą potrafi łączyć występy w filmach komercyjnych ("Indiana Jones", "Robin Hood", "Władca Pierścieni") z resztą swojej wymagającej filmografii. Tak, że nikomu to chyba nie przeszkadza.


5. Penelope Cruz


Penelope Cruz (o której pisałam niedawno TUTAJ) odkryłam w kinie Pedro Almodóvara. Na początku w moim ukochanym "Drżącym ciele", później we "Wszystko o mojej matce""Volver""Przerwanych objęciach".
To moja filmowa para idealna. Jak napisało Vanity Fair: "Almodóvar wykorzystuje narrację w filmie do pokazania Cruz w najróżniejszych sytuacjach na wiele sposobów (...). We wszystkich przypadkach dowodząc, że kamera ją kocha równie bardzo, jak on sam". - Dlatego za każdym razem z niecierpliwością czekam na ich każdą kolejną współpracę.


Ale Penelope Cruz zagrała również wiele znakomitych ról u innych hiszpańskich reżyserów, warto wspomnieć chociażby o jej rolach w "Otwórz oczy" Alejandro Amenabara czy "Szynka, szynka" Bigasa Luny (w którym Cruz wcieliła się w ponętną mistrzynię robienia tortilli de patatas) oraz, oczywiście, rolach w kinie amerykańskim. I tutaj najbardziej godnymi uwagi wydają mi się Consuela Castillo w "Elegii", poruszającej opowieści o uczuciu pomiędzy piękną studentką i cenionym dojrzałym krytykiem literackim oraz Gloria z "Chromofobii".


6. Carey Mulligan


To najprawdopodobniej najbardziej urocza aktorka, jaką widziało kino i w dodatku jedna z najbardziej utalentowanych artystek swojego pokolenia. O Carey pisałam dużo TUTAJ TUTAJ, bo jej karierze przyglądam się z wielkim zaciekawieniem i szczerym podziwem.


Z jej filmografii na szczególną uwagę zasługują filmy: "Była sobie dziewczyna" - obraz, dzięki któremu kariera Mulligan nabrała rozpędu oraz "Wstyd", w którym aktorka pokazała, że jest nie tylko aktorką uroczą, stworzoną do grania studentek lub dziewcząt na granicy dojrzałości, ale także do kreowania naprawdę dramatycznych, złożonych ról.
Ja bardzo lubię także futurystyczny (i przerażająco antyutopijny) "Nie opuszczaj mnie" oraz straszliwie smutny "Najlepszy".


Ciąg dalszy nastąpi!

fotografie: listal.com

8 listopada 2012

(ulubione) Aktorki, część 1.


Trzyczęściowy ranking ulubionych aktorów (który możecie przeczytać tu: CZĘŚĆ 1, CZĘŚĆ 2CZĘŚĆ 3) ułożyłam i opisałam z ogromną przyjemnością. Nie przypuszczałam, że aż taki problem będę miała z wybraniem najulubieńszych aktorek. Nie chodzi o to, że zupełnie nie lubię kobiet w kinie, przeciwnie. Po prostu, na przestrzeni lat kreacje męskie robiły na mnie większe wrażenie, silniej wpływały na mój odbiór kina i/lub zostawały w pamięci na dłużej. Jest jednak kilka aktorek, które na ekranie wprost uwielbiam. Dzisiaj przedstawię trzy z nich.

(Kolejność, jak zawsze, jest nieprzypadkowa, ale wciąż niekoniecznie idealna. Kolorowe tytuły to odnośniki do innych wpisów na blogu, zapraszam do klikania i czytania!)

1. Meryl Streep

fot. Martin Schoeller

Nie będę oryginalna, jeśli powiem, że to według mnie najwybitniejsza aktorka i poza tym, że ją niesamowicie doceniam, najzwyczajniej wzbudza we mnie ogromną sympatię.


Przede wszystkim, uwielbiam ją w melodramatach. "Zakochać się" i "Co się wydarzyło w Madison County" to absolutne perły gatunku, najlepsze w swojej klasie. Ale Meryl Streep jest nieprawdopodobnie elastyczna: od lat znakomita zarówno w poruszających dramatach ("Łowca jeleni", "Sprawa Kramerów", "Wybór Zofii", "Kochanica Francuza"), jak i komediach (! "Mamma Mia" (podobno gdy Pierce Brosnan dowiedział się, że w filmie ma zagrać Meryl Streep, przyjął rolę w filmie jeszcze przed przeczytaniem scenariusza. Tym, że ma zagrać i zaśpiewać w musicalu, postanowił przejąć się później), "Julie & Julia" czy "Ze śmiercią jej do twarzy").

fot. Michael Thompson

Niezależnie od tego, jaką rolę gra, pokazuje zawsze przeogromną klasę, jest stuprocentowo wiarygodna i często podkreśla, że uwielbia swoją pracę. I właśnie dlatego my, widzowie, uwielbiamy Meryl!

2. Tilda Swinton



Tildę Swinton odkryłam dla siebie stosunkowo niedawno. Owszem, znałam ją wcześniej (ponadto jej androgyniczna uroda zawsze świetnie korespondowała z moją namiętnością do wątków transgenderowych w kinie!), ale w przeciągu kilku ostatnich miesięcy obejrzałam filmy, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że wprost uwielbiam oglądać ją na ekranie.


To kobieta-kameleon, za każdym razem tak znakomita, że ciężko byłoby mi wybrać tę jedną jedyną ulubioną rolę. Szczególnie jednak zapadła mi w pamięć jako Ella - udręczona w małżeństwie, uwikłana w romans z włóczęgą, pracownikiem męża ("Młody Adam"), jako androgyniczny Orlando (o intrygującym filmie "Orlando" wspominałam analizując właśnie tematykę transgender w kinie!), była świetną Emmą w szalenie eleganckim "Jestem miłością", odpychającą, ale zdeterminowaną Julią ("Julia") i przejmującą Evą (w filmie "Musimy porozmawiać o Kevinie", który poddaje w wątpliwość bezwarunkowość matczynej miłości).



Niedawno Tilda Swinton pojawiła się w drugoplanowej roli pracownicy opieki społecznej w najnowszym filmie Wesa Andersona, "Moonrise Kingdom. Kochankowie z Księżyca", którego polska premiera przewidziana jest na 23 listopada.

3. Kate Winslet

To kolejna aktorka, która mnie wzrusza w dramatach w takim samym stopniu, jak bawi i oczarowuje w komediach. 



I znów, bardzo ciężko byłoby mi wybrać jedną jedyną rolę - jeśli miałabym pójść za wyborami Amerykańskiej Akademii Filmowej, powinnam zacząć od bardzo wymagającej roli, bo postaci moralnie niejednoznacznej czyli Hanny Schmitz z "Lektora" - roli, za którą Kate Winslet otrzymała wreszcie Oscara.



Ale z całej filmografii Brytyjki ja równie mocno cenię "Drogę do szczęścia", film, w którym zagrała (znów! po słynnym "Titanicu") u boku Leonardo DiCaprio, "Życie za życie", w którym wcieliła się w rolę zdeterminowanej reporterki, "Iris", czyli wzruszającą biografię Iris Murdoch, zakręconego "Zakochanego bez pamięci", "Małe dzieci" poruszający temat rodzicielstwa i małżeńskiego wypalenia, pięknie klimatycznego "Marzyciela" i urokliwe, czarująco zabawne "Holiday"

A jak przedstawia się Wasza TOP 3?

ciąg dalszy nastąpi!
fotografie: listal.com

5 listopada 2012

(ulubieni) Aktorzy, część 3.


Dziękuję Wam BARDZO za zainteresowanie rankingiem, którego poprzednie części możecie znaleźć tutaj: CZĘŚĆ 1CZĘŚĆ 2. Dzisiaj zakończę zestawienie aktorów, a już wkrótce na blogu pojawi się mój subiektywny ranking aktorek.


(część kolorowych nazwisk i tytułów (w szczególności tytułów!) to odnośniki do innych wpisów na blogu, zapraszam do klikania i czytania!)


7. Antonio Banderas

To był dla mnie oczywisty wybór. O Antonio pisałam dużo TUTAJ, więc nie chcę się powtarzać. Znakomity w "Mrocznej Argentynie", inspirujący w "Wytańczyć marzenia", charyzmatyczny we "Fridzie", "Evicie" i "Domu dusz".



W ubiegłym roku Zachwycił mnie też najnowszy film Pedro Almodóvara, "Skóra, w której żyję". Pomimo że nie czuć w nim tyle ducha ekscentrycznej movidy (co uwielbiam w "Kice" czy "Pośród ciemności"), to dzieło bardzo dopracowane i wciąż niesamowicie stylowe oraz pełne cech charakterystycznych dla kina Hiszpana. I wreszcie, po latach, znów rola godna talentu Antonio Banderasa.


8. Sean Penn



Trudno znaleźć drugiego aktora, który w swojej filmografii miałby tyle aż tak różnorodnych ról.
Wyobraźcie sobie jak fascynujące mogłyby być spotkania jego bohaterów: Davida Kleinfelda z "Życia Carlita" z Cheyennem ("Wszystkie odloty Cheyenne'a"), Emmeta Ray'a ze "Słodkiego drania" z Matthew Ponceletem z "Przed egzekucją"albo Harvey'a Milka ("Obywatel Milk"z sierżantem Welshem, bohaterem "Cienkiej czerwonej linii"...



Sean Penn jest też mistrzem emocji, co pokazał w genialnej "Rzece  Tajemnic" Clinta Eastwooda (jednym z ukochanych filmów mojej Mamy, o innych możecie poczytać TU), "Samie" Jessie Nelson czy "21 gramach" Alejandro Gonzáleza Iñárritu. Ponadto - znów trochę prywaty - urodził się tego samego dnia, co mój Tato (i taki urodzinowy wpis o Seanie Pennie możecie przeczytać TUTAJ).



9. Marcin Dorociński

Nie mogło w tym zestawieniu zabraknąć mojego ukochanego polskiego aktora!
Marcina Dorocińskiego odkryłam dla siebie po obejrzeniu serialu "PitBull" i do dzisiaj jest to jedna z ról, którą cenię najbardziej. Później do tego zestawu dołączyły jeszcze występy w filmach takich, jak wstrząsająca "Róża", ciekawe "Boisko bezdomnych", błyskotliwy "Rewers" i film, o którym mogłabym pisać niekończące się ody, czyli "Lęk wysokości", który jest piekielnie inteligentną, znakomitą pod względem emocjonalnym, perfekcyjnie zagraną opowieścią o skomplikowanych relacjach ojca z synem.
Muszę też przyznać, że Dorociński, nawet jeśli gra w filmach niekoniecznie ambitnych ("Miłość na wybiegu"), zawsze daje z siebie 100%.


Miałam przyjemność wziąć udział w spotkaniu z Marcinem Dorocińskim, organizowanym z okazji festiwalu ZOOM-Zbliżenia, w którym aktor opowiadał o swojej pracy, przygotowaniach do kręcenia "Lęku wysokości", filmowych fascynacjach i jego rodzinie. I muszę Wam powiedzieć, że po tym spotkaniu lubię Marcina Dorocińskiego jeszcze bardziej!



miejsce 10. to dla mnie ogromny problem. Bo ciężko mi jest wyróżnić jeszcze jedną jedyną osobę. Nie wiedziałam, czy miałby to być Cillian Murphy (i jego fenomenalny występ w "Śniadaniu na Plutonie"), Philip Seymour Hoffman (znakomity między innymi w filmach: "Capote", "Synekdocha, Nowy Jork" czy "Happiness"), Robert De Niro (którego filmografię ciągle poznaję, zachwycił mnie w "Taksówkarzu" i "Łowcy jeleni", a wzruszył do łez w "Zakochać się" i "Wszyscy mają się dobrze"), Jeff Bridges (którego wręcz pokochałam po obejrzeniu "Szalonego serca"), Bogusław Linda (o którym pisałam wielokrotnie, na przykład TUTAJ i TUTAJ), Dustin Hoffman (nie wiem, czy bardziej cenię go za "Maratończyka", "Absolwenta" czy "Rain Mana") a może Michael Fassbender (czyli  gwiazda znakomitych filmów Steve'a McQueena o których pisałam TUTAJ)..?




Nazwiska mogłabym mnożyć (a moja Mama po przeczytaniu tej tyrady na pewno zadzwoni do mnie z pytaniami w stylu: "A dlaczego pominęłaś Andy'ego Garcię?", "A gdzie jest Edward Norton?", "No a o Brad Pitt? O nim też zapomniałaś?" i powie: "No, dobrze chociaż, że napisałaś o Seanie Pennie"...), ale chciałam wybrać tylko tych aktorów, którzy naprawdę najbardziej wpłynęli i ciągle wpływają na moje postrzeganie kina i miłość do niego co wcale nie znaczy, że żadnych innych nie lubię czy nie cenię. Przeciwnie! I jeszcze o nich wielokrotnie będę tutaj pisać.

A których aktorów Wy cenicie najbardziej?




fotografie: listal.com, styl.pl, wyborcza.pl

4 listopada 2012

(ulubieni) Aktorzy, część 2.

Dzisiaj znów przedstawię Wam kilku moich ukochanych aktorów w ramach subiektywnego aktorskiego rankingu, część pierwsza do przeczytania TUTAJ.

(część kolorowych nazwisk i tytułów (w szczególności tytułów!) to odnośniki do innych wpisów na blogu, zapraszam do klikania i czytania!)

4. Mads Mikkelsen



To jedno z moich dwóch najnowszych odkryć. Co prawda, znałam go wcześniej z roli w "Jabłkach Adama", ale później, trochę przypadkowo, na fali chęci poznania kina skandynawskiego, zobaczyłam "Tuż po weselu" i to było kolejne, wielkie filmowe objawienie. Na tyle, że od filmów z Madsem Mikkelsenem (byłym  profesjonalnym tancerzem) zaczęłam  się wprost uzależniać.



Pokochałam "Valhallę: Mrocznego Wojownika", w którym Mikkelsen nie wypowiada ani jednego słowa, ale pokazuje gigantyczną charyzmę. Jego bohater jest morderczy, zatrważający i zachwycający jednocześnie. Natomiast w "Pradze" i "Otwartych sercach" portretuje mężczyzn na życiowym zakręcie. Niesamowitą elegancję Mads Mikkelsen zaprezentował w filmie "Chanel i Strawiński", a swój talent komediowy - w "Błyskających światłach" i "Zielonych rzeźnikach" (czyli dwóch obrazach mistrza czarnej komedii, genialnego scenarzysty Andersa Thomasa Jensena).



I co mnie w Mikkelsenie zachwyca najbardziej to fakt, że nawet w bardzo słabych filmach, w jakich zdarza mu się grywać ("Trzej Muszkieterowie 3D", "Starcie Tytanów"), kreuje naprawdę złożone, ciekawe i dopracowane role.

5. Ricardo Darín



A to moje drugie najnowsze odkrycie (odnalazłam go dla siebie późno, mimo że jest obecnie najsłynniejszym argentyńskim aktorem!). Zaczęło się od  fantastycznego filmu "XXY", który obejrzałam zainteresowana tematyką transgenderową w kinie. Później widziałam błyskotliwy, trzymający w napięciu, świetnie zrealizowany "Sekret jej oczu". I stopniowo odkrywałam kolejne wspaniałe produkcje.



Szczególnie poruszył mnie "Carancho" o bezwzględnych, bezuczuciowych, nielegalnych agentach ubezpieczeniowych, którzy niby sępy żerują na ludzkiej tragedii. Bardzo intrygujący jest również "El Aura", w którym Darín gra epileptyka zajmującego się wypychaniem zwierząt. Mężczyzna marząc o wykorzystaniu swojej perfekcyjnej fotograficznej pamięci, jest opętany jest chęcią stworzenia perfekcyjnego planu kradzieży stulecia. To kino  niespotykanie niepokojące, Ricardo Darín do tych filmów pasuje wprost idealnie, a jednocześnie świetnie sprawdza się też w komediach ("Dziewięć królowych").



6. Leonardo DiCaprio


Do swojej miłości do aktora przyznałam się już tu dwa lata temu. Pamiętacie modę na Leonardo, jaka rozbuchała się po premierze "Titanica"? Właśnie wtedy postanowiłam, że nie będę w ogóle zwracać na niego uwagi.
Szybko zmieniłam zdanie, gdy w ręce wpadło mi "Całkowite zaćmienie" Agnieszki Holland, a rola DiCaprio powaliła mnie na kolana. Później podobne odczucia miałam po seansie "Co gryzie Gilberta Grape'a", "Gangów Nowego Jorku" czy "Drogi do szczęścia".


Więcej o Leonardo przeczytacie również TUTAJ i TUTAJ, a o jego współpracy z Martinem Scorsese pisałam kilka słów TUTAJ.
I chyba tylko jeden film z DiCaprio naprawdę głęboko mnie rozczarował: "Niebiańska Plaża" Danny'ego Boyle'a. Spodziewałam się szału, a film okazał się być dla mnie nieco zbyt nawiedzony...


ciąg dalszy nastąpi,
ponieważ wciąż jest jeszcze kilku aktorów, których w tym moim subiektywnym rankingu brakuje.

fotografie: listal.com