26 września 2013

Moje Ulubione Hiszpańskie Filmy, część 3.

Pora zakończyć cykl o moich ukochanych filmach hiszpańskich. Poprzednie części znajdziecie TU i TU.


"GranatowyPrawieCzarny" ("AzulOscuroCasiNegro")
reż. Daniel Sánchez Arévalo 
2006


Ten film ma dla mnie największą wartość niejako poza sobą samym... Otóż to właśnie dzięki niemu poznałam Antonio de la TorreRaúla Arévalo (mogliście poczytać o nich TUTAJ i TUTAJ przy okazji premiery "Przelotnych kochanków" Pedro Almodóvara), którzy są jednymi z moich najulubieńszych hiszpańskich aktorów.
"GranatowyPrawieCzarny" jest jednak filmem wartym uwagi, bo Daniel Sánchez Arévalo - jednocześnie reżyser i scenarzysta filmu - opowiada w nim historię bardzo bolesną, której nie brakuje optymizmu. Historie bohaterów przeplatają się ze sobą w symbolicznych dla nich (i całej fabuły) miejscach (jak więzienie, dach wieżowca, gabinet masażysty), a każda z postaci nawet, jeśli nie jest tak samo ważna dla historii, to zawsze bardzo intrygująca, kompletna całość. Małe piekiełka, które serwuje swoim bohaterom Sánchez Arévalo nie są stanem permanentnym, a niektóre wątki okazują się być naprawdę zaskakujące.


"Hiszpański cyrk" ("Balada triste de trompeta")
reż. Álex de la Iglesia
2010


W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć Álexa de la Iglesii i jego opowieści o poturbowanych przez życie bohaterach tworzących bardzo osobliwą trupę cyrkową. Film, nacechowany smoliście czarnym humorem i czasami wręcz nieprzyzwoitą groteską, daje równocześnie szalenie intrygujący obraz politycznych przemian w Hiszpanii.
(muszę dodać, że moją ulubioną postacią w filmie jest Wesoły Klaun, w którego wcielił się wspomniany przed chwilą były dziennikarz sportowy Antonio de la Torre).


"Kuzynka Angelica" ("La prima Angélica")
reż. Carlos Saura
1974


To jeden z moich dwóch ulubionych filmów Carlosa Saury. O jednym, "Mrożony peppermint", pisałam kilka tygodni temu TUTAJ.
Ten drugi, "Kuzynka Angelica" to opowieść o wspomnieniach, tak silnych, że czasami nie wiadomo, czy są jedynie przeszłością, czy dawno temu były zapowiedzią teraźniejszości.
Główny bohater filmu, Luis (w tę rolę wcielił się José Luis López Vázquez, jeden z ulubionych aktorów Saury) powraca po latach do miejsc swojego dzieciństwa i spotyka się z tytułową krewną. Relacje, które ich łączyły wpłynęły tak silnie na podświadomość młodego wtedy Luisa, że ten obecny, będący już statecznym biznesmenem w średnim wieku, musi odnaleźć sposób, żeby połączyć wszystkie czasoprzestrzenie swojego życia i wtedy, być może, odzyskać spokój.
Nowatorskie zabiegi formalne (José Luis López Vázquez gra zarówno siebie małego, jak i dojrzałego, co potęguje poczucie jego zagubienia w gąszczu wspomnień) oraz elementy surrealistyczne to dodatkowe atuty filmu Saury.

"Biutiful"
reż. Alejandro González Iñárritu
2010


Po "Trylogii bólu" na którą składały się "Amores Perros", "21 gramów" i "Babel" Iñárritu stworzył jeden z najsmutniejszych filmów, jakie widziałam, bo poziom cierpienia, jakiemu poddawany jest główny bohater miejscami bywa niemal nie do zniesienia. A jednak, "Biutiful" to według mnie naprawdę wielkie kino.
To również koncert wybitnego aktorstwa w wykonaniu Javiera Bardema, który wcielił się w rolę głównego bohatera - samotnego, bardzo chorego mężczyzny, który walczy o swoją godność i prawo do bycia dobrym ojcem - oraz bezkompromisowy komentarz reżysera na temat kryzysu ekonomicznego i zależności społecznych w wielokulturowej Barcelonie.


fotografie: listal.com, 

Tak naprawdę blog wszedł właśnie na zupełnie nowy poziom hiszpańskości, bo od teraz przez cały semestr będę dla Was pisała z Madrytu!

14 września 2013

Moje Ulubione Hiszpańskie Filmy, część 2.

Kilka dni temu przedstawiłam Wam kilka moich ulubionych hiszpańskich filmów - możecie poczytać o nich TUTAJ - dzisiaj cztery kolejne!

"Mroczne żądze" ("Entre Las Piernas")
reż. Manuel Gómez Pereira
1999


Javier (Javier Bardem) będący w przepełnionej erotyzmem relacji telefonicznej z pewną tajemniczą kobietą i spikerka radiowa Miranda (Victoria Abril) poznają się na terapii dla seksoholików. Wkrótce okazuje się, że intymne rozmowy Javiera są nagrywane i krążą po całym Madrycie... Rozpoczyna się niebezpieczna (ale szalenie ekscytująca i pełna niepokoju!) gra niedomówień, usłana zbrodniami i namiętnościami, która silnie połączy Javiera i Mirandę. Czyste szaleństwo.


"Anioł zagłady" ("El Ángel Exterminador")
reż. Luis Buñuel
1962



Nie jestem pewna, czy mogę uznawać ten film za hiszpański, bo technicznie jest to element okresu meksykańskiego Luisa Buñuela... Ale dla mnie Buñuel zawsze był i będzie nierozerwalną częścią kina hiszpańskiego.
Grupa zamożnych, eleganckich znajomych spotyka się w przepięknej willi na wystawnej kolacji. Szybko okazuje się, że wszyscy służący zniknęli z domu, a goście, zatrzymywani przez niewytłumaczalną siłę, nie mogą opuścić salonu. Już po pierwszych godzinach tej dziwnej niewoli porzucają ukochane konwenanse i rozpoczynają dramatyczną walkę o przetrwanie.
Reżyser ukazuje upodlenie burżuazji, zdradzającej swoje najświętsze wartości. Ponadto, przestrzeń, zawężona do jednego pokoju, okazuje się być w tym filmie dodatkowym, nieprawdopodobnie ważnym bohaterem, a każdy kadr pełen jest (także surrealistycznej) symboliki.


"Poniedziałki w słońcu" ("Los Lunes Al Sol")
reż. Fernando León de Aranoa
2002


To według mnie jeden z najbardziej poruszających głosów na temat hiszpańskiego kryzysu gospodarczego, w dodatku to głos, który pojawił się wiele lat przed jego autentycznym nasileniem. Film opowiada o grupie bezrobotnych stoczniowców - mężczyzn w sile wieku, którzy nie mają pojęcia, jak poradzić sobie z beznadzieją sytuacji, ich walce z przygnębiającą codziennością oraz postępującej apatii.
To niespieszna, emocjonalna historia ze znakomitą obsadą: w rolach głównych wystąpili między innymi Javier Bardem, Luis Tosar i Celso Bugallo.



"Nawet deszcz" ("También la lluvia")
reż. Icíar Bollaín
2010


Do Boliwii przyjeżdża ekipa filmowa, by nakręcić film o wyprawie Krzysztofa Kolumba do Ameryki Południowej. Poznajemy jednak nie tylko problemy i tajniki planu filmowego czy elementy historyczne (co ciekawe, scenariusz tego filmu w filmie jest bardzo intrygujący: wizerunek odkrywcy daleki jest od ideału, a Kolumb i jego współpodróżnicy mają niewiele wspólnego z ideałami wielokulturowości), ale także: realne problemy tubylczej ludności oraz ich walkę o dostęp do wody, wywołaną prywatyzacją wodociągów. Wieloznaczność słowa konkwista (ta historyczna i ta współczesna, dokonywana przez wielkie koncerny) i bliźniacze (mimo upływu setek lat) klisze sytuacyjne intrygują, a zapierające dech w piersiach plenery i przepiękna muzyka to dodatkowe atuty filmu Bollaín.


ciąg dalszy nastąpi...

fotografie: listal.com

7 września 2013

Moje Ulubione Hiszpańskie Filmy, część 1.

O tym, że uwielbiam kino hiszpańskie piszę tutaj często. Oczywiście, poznawaniu tej kinematografii trochę pomagają moje studia (Ale miłość do kina hiszpańskiego była zdecydowanie przyczyną, a nie skutkiem moich studiów na filologii. A przynajmniej jedną z przyczyn. Tą Główną.), jednak sama też staram się odkrywać pasjonujące filmy hiszpańskie (i szerzej: hiszpańskojęzyczne). 
Dlatego z przyjemnością opowiem Wam o tych ulubionych.
kolejność filmów jest zupełnie przypadkowa


"Drżące ciało" ("Carne trémula")
reż. Pedro Almodóvar
1997


Pedro Almodóvar jest moim absolutnie ukochanym reżyserem (Reżyserem Mojego Życia - jeśli można tak powiedzieć), dlatego postanowiłam wyłączyć jego filmografię z tego zestawienia i wyróżnić tylko mój ukochany obraz od maestro z La Manchy.
"Drżące ciało" to opowieść o bezgranicznej namiętności, która łączy głównych bohaterów w sieć zależności opartych przede wszystkich na uczuciach i pożądaniu.



Równorzędnym bohaterem filmu staje się również miasto - Madryt na ekranie zmienia się nie tylko razem z upływającym czasem, mówiąc wiele o przemianach w samej Hiszpanii. Przestrzeń miasta określa tutaj postacie i wyraża ogromny afekt, który do stolicy Hiszpanii odczuwa sam reżyser. 
Mark Allinson, autor książki "A Spanish Labyrinth: Films of Pedro Almodóvar" napisał, że w scenariuszu do pierwszych sekwencji filmu, wspomina się Madryt co najmniej siedemnaście razy. Według Allinsona Almodóvar nadaje miastu również "wyrazistość bliską adoracji", ja natomiast uwielbiam jedną z pierwszych scen, w której Isabel grana przez Penélope Cruz rodzi swojego syna w miejskim autobusie.


"W stronę morza" ("Mar adentro")
reż. Alejandro Amenàbar

2004


To przejmująca, oparta na faktach historia sparaliżowanego od trzydziestu lat Ramóna Sampedro, który najbardziej na świecie chce umrzeć. Gdy sąd odmawia mu zgody na eutanazję, mężczyzna postanawia popełnić samobójstwo (a właściwie: odnaleźć kogoś, kto mu w tym pomoże). 
Reżyser Alejandro Amenábar nakręcił przepiękny film o determinacji, poddając w wątpliwość największe wartości. Zadaje wiele pytań dotyczących spraw ostatecznych, ale stojąc za kamerą nie udziela moralizatorskich odpowiedzi. Opowiada o pragnieniu śmierci i pasji życia, prezentując wiele punktów widzenia w tej niezwykle kontrowersyjnej sprawie.


Ten film jest również imponującym popisem umiejętności aktorskich Javiera Bardema (który od kilku lat jest jednym z moich ukochanych aktorów) i poetyckim traktatem o sile woli, miłości i poświęceniu.


"Śmierć rowerzysty" ("Muerte de un ciclista")
reż. Juan Antonio Bardem

1955


Juan Antonio Bardem obok Luisa Garcíi Berlangi (z którym bardzo często współpracował) był jednym z najważniejszych, najbardziej oryginalnych i odważnych twórców epoki frankistowskiej.
Tytułowa śmierć rowerzysty (będąca wynikiem wypadku samochodowego spowodowanego przez połączonych sekretnym romansem Marię i Juana) jest w tym filmie pretekstem do rozważań reżysera na temat poczucia winy, które może prowadzić do obsesji. Bohaterowie, zamieszani w coraz bardziej skomplikowane pajęczyny kłamstw, nie tylko gubią się w rzeczywistości, ale zupełnie nie mogą poradzić sobie z hierarchią swoich win. Ucieczka od kary okazuje się natomiast być znacznie trudniejsza, niż przypuszczali.


"Dyskretne uroki starości" ("Arrugas")
re
żIgnacio Ferreras

2011


To jeden z najpiękniejszych, najbardziej poruszających filmów animowanych, jakie kiedykolwiek widziałam i nie ma w tym cienia przesady.
Emilio trafia do domu opieki po tym, jak jego syn decyduje, iż nie ma siły dłużej się nim opiekować. Jest zagubiony i przestraszony, czuje się nieswojo pośród takiej ilości osób w jesieni życia, ponadto wie, że jest chory. Nie ma tylko pojęcia, jak bardzo. 
Zamieszkuje w pokoju ze zgorzkniałym, ironicznym Miguelem, z którym po pewnym czasie znajduje wiele wspólnego. Miguel obiecuje, że zrobi wszystko, by Emilio jak najdłużej mógł cieszyć się świadomym, wolnym od postępującej choroby (mimo że niekoniecznie szczęśliwym) pobytem w ośrodku.


Podczas mojego zeszłorocznego pobytu w Walencji udało mi się spotkać i porozmawiać z (przemiłym!) Paco Rocą, autorem komiksu, na podstawie którego powstał film. Krótki wywiad z rysownikiem (i jednocześnie współscenarzystą filmu) możecie przeczytać TUTAJ, zapraszam!

Ciąg dalszy nastąpi.

fotografie: listal.com

3 września 2013

Jestem miłością

Io sono l'amore
reż. Luca Guadagnino
scen. Luca Guadagnino, Barbara Alberti, Ivan Cotroneo, Walter Fasano
2009


To jeden z filmów, które wręcz powinno się oglądać więcej, niż jeden raz - z tą myślą namówiłam Mamę na wspólny seans i muszę przyznać, że teraz jestem już zupełnie pewna, że film Luki Guadagnino to małe arcydzieło, które zasługuje na wiele uwagi.
Rosjanka Emma (oszałamiająca Tilda Swinton) wiele lat temu wyszła za mąż za pochodzącego z bogatej mediolańskiej rodziny Recchich Tancrediego (Pippo Delbono). Teraz mieszka w wielkim, pięknym domu z mężem i trójką dorosłych dzieci i wydawałoby się, że ich życie jest superelegancką bajką. Kiedy jednak senior rodu zdecyduje się przekazać rodzinną firmę synowi i wnukowi, da to początek lawinie zdarzeń, które zupełnie zmienią bieg rodzinnej historii, pozornie perfekcyjnie zaplanowanej od dawna. Do głosu dojdą wzajemne pretensje, wielkie namiętności i starannie skrywane tajemnice.


Absolutną siłą i jednocześnie największą gwiazdą tego filmu jest bez wątpienia Tilda Swinton (która nigdy wcześniej, w żadnym filmie nie wyglądała tak pięknie - prawdopodobnie bardzo duża w tym zasługa nominowanej do Oscara kostiumografki, Antonelli Cannarozzi oraz przepięknych sukienek od Jil Sander). Jej bohaterka, duszona konwenansami, żyjąca w świecie, z którym tak naprawdę niewiele ma wspólnego, ucieka z niego w zakazany romans (co dało reżyserowi możliwość wykreowania jednej z najpiękniejszych scen erotycznych we współczesnym kinie).
Obłędnej Tildzie Swinton partnerują dwie inne znakomite aktorki - Alba Rohrwacher, coraz bardziej widoczna we współczesnym kinie włoskim, jako Elisabetta jest poszukującą swojej tożsamości artystką i jednocześnie bezkrytycznie lojalną córką Emmy. Uwagę przykuwa również Maria Paiato w roli Idy, oddanej służącej rodziny Recchich.


"Jestem miłością" jest również jednym z tych filmów, w których sama fabuła odgrywa drugorzędną rolę. Jego największą wartością są bohaterowie, ich silne osobowości, afekty i żądze, które determinują ich postępowanie. To również film przepiękny wizualnie, głównie za sprawą wspaniałych zdjęć Yoricka Le Sauxa, nawiązujący stylem i klimatem do klasyków włoskiego kina (głównie Viscontiego).
Film Guadagnino to dwie godziny silnych emocji i oszałamiających kadrów. Warto się zachwycić.


fotografie: listal.com, tumblr.com