Opowiadałam Wam już tutaj o ulubionych aktorkach (części: 1, 2, 3), aktorach (części: 1, 2, 3) i filmach muzycznych (tu), nadszedł więc czas na ulubionych reżyserów.
Kolejność prezentowania tych (według mnie, absolutnie wyjątkowych) osobistości ze świata kina jest zupełnie przypadkowa. Nie chodziło mi o to, by stworzyć sztywny ranking, a raczej by podpowiedzieć Wam, z czyją filmografią warto się zapoznać (mój reżyserski top 3 wszech czasów zaprezentuję dopiero w kolejnym wpisie tej serii).
Fioletowe tytuły filmów to odnośniki do recenzji. Zapraszam!
Kolejność prezentowania tych (według mnie, absolutnie wyjątkowych) osobistości ze świata kina jest zupełnie przypadkowa. Nie chodziło mi o to, by stworzyć sztywny ranking, a raczej by podpowiedzieć Wam, z czyją filmografią warto się zapoznać (mój reżyserski top 3 wszech czasów zaprezentuję dopiero w kolejnym wpisie tej serii).
Fioletowe tytuły filmów to odnośniki do recenzji. Zapraszam!
Wes Anderson
Wzrusza mnie to, jak ogromny szacunek ma Wes Anderson do dziecka. Jako głównego bohatera swoich filmów, elementu struktury społecznej, źródła nieskrępowanej wyobraźni i wolności od konwenansów czy wreszcie jako swego rodzaju (może zabrzmi to zbyt metafizycznie...) głosu drzemiącego wewnątrz każdego z nas. Bez wątpienia najbardziej urokliwym przykładem na to wszystko, co napisałam, jest film "Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom", ale bardzo cenię również błyskotliwość "Rushmore".
Z drugiej strony, zadziwia mnie to, jak fotogeniczna jest w filmach Andersona rodzina dysfunkcyjna, taka, jak z "Genialnego Klanu" czy "Pociągu do Darjeeling".Z kolei tym, co w obrazach reżysera zachwyca mnie najbardziej, to fantazja, z jaką pomaga kreować klimat i sferę wizualną filmu. Koniecznie podczas seansów zwróćcie uwagę na to, jak pieczołowicie zaprojektowane jest każde pomieszczenie i jak smakowicie skomponowany każdy kadr!
Autorem zdjęć wszystkich filmów Andersena jest Robert D. Yeoman.
Wes Anderson często powtarza swoje ulubione tematy. Sam mówi, że stara się nie być nachalnie autotematyczny, ale chce tworzyć kino bardzo osobiste, które będzie równocześnie interesujące dla widza.
Natomiast tym, co w jego historii najbardziej mi imponuje jest fakt, że jego wielkim fanem jest sam Martin Scorsese, który najpierw nazwał "Bottle Rocket" - pełnometrażowy debiut Andersona - jednym z najlepszych filmów lat 90., a następnie w 2000 roku, napisał dla magazynu "Esquire" bardzo pochlebny artykuł na temat zarówno "Bottle Rocket", jak i późniejszego "Rushmore".
A teraz przenosimy się do zupełnie innej bajki, a właściwie, skandynawskiego piekiełka, z ogromną jednak ilością dystansu i czarnego humoru, który w tym wydaniu wprost ubóstwiam.
Andersa Thomasa Jensena cenię równie bardzo jako reżysera, jak i scenarzystę (w tej drugiej roli, znanego najbardziej jako stałego współpracownika wspaniałej Susanne Bier, ale również jako autora scenariuszy do filmów takich, jak "Antychryst", "Wilbur chce się zabić" czy "Księżna").
Jako reżyser, Jensen ma na swoim koncie Oscara w kategorii Najlepszy krótkometrażowy film aktorski (1999) za film "Valgaften", a także trzy filmy pełnometrażowe. Niestety, w przeciągu kilku ostatnich lat zdecydowanie porzucił reżyserię na rzecz scenopisarstwa, ja wciąż jednak mam nadzieję na wielki comeback.
Pierwszy z długich metraży Andersa Thomasa Jensena to "Błyskające światła", komedia kryminalna o czwórce przyjaciół-przestępców, którzy podczas ucieczki przed byłym szefem-gangsterem do Barcelony, zmuszeni są ukryć się na jakiś czas w starym, opuszczonym domu w środku lasu. Drugi, "Zieloni rzeźnicy" to historia dwóch tytułowych pracowników rzeźni, którzy z powodu złego traktowania przez szefa odchodzą z pracy i zakładają konkurencyjny sklep, w którym sprzedają mięso o bardzo osobliwej właściwości. Trzeci film to "Jabłka Adama", mój ulubiony z całej filmografii Jensena. Jego tytułowy bohater, radykalny neonazista, po wyjściu z więzienia musi przejść bardzo nieprzeciętną resocjalizację. Jej głównym celem okazuje się być upieczenie szarlotki oraz uprzednie przygotowania do tej misji, aranżowane pod okiem pastora Ivana, żyjącego w swoim wyimaginowanym świecie.
Mam wrażenie, że w filmach Andersa Thomasa Jensena sama opowiadana historia jest ważna, ale znacznie istotniejsze są dialogi, epizody i charakterystyczny, smoliście czarny humor. Poza tym, jednocześnie w każdym z obrazów humor miesza się ze smutkiem, opowiadając czasami przykre, a czasami całkiem budujące pointy i prawdy o życiu.
Również w kontekście tego twórcy pojawia się to, co bardzo lubię, czyli stali współpracownicy i znajome nazwiska obsadzie, tym razem, plejada gwiazd duńskiego kina: Mads Mikkelsen, Ulrich Thomsen czy Nikolaj Lie Kaas (wszyscy trzej wspaniali!)
fotografie: listal.com, tumblr.com, filmweb.pl
Anders Thomas Jensen
Jako reżyser, Jensen ma na swoim koncie Oscara w kategorii Najlepszy krótkometrażowy film aktorski (1999) za film "Valgaften", a także trzy filmy pełnometrażowe. Niestety, w przeciągu kilku ostatnich lat zdecydowanie porzucił reżyserię na rzecz scenopisarstwa, ja wciąż jednak mam nadzieję na wielki comeback.
Pierwszy z długich metraży Andersa Thomasa Jensena to "Błyskające światła", komedia kryminalna o czwórce przyjaciół-przestępców, którzy podczas ucieczki przed byłym szefem-gangsterem do Barcelony, zmuszeni są ukryć się na jakiś czas w starym, opuszczonym domu w środku lasu. Drugi, "Zieloni rzeźnicy" to historia dwóch tytułowych pracowników rzeźni, którzy z powodu złego traktowania przez szefa odchodzą z pracy i zakładają konkurencyjny sklep, w którym sprzedają mięso o bardzo osobliwej właściwości. Trzeci film to "Jabłka Adama", mój ulubiony z całej filmografii Jensena. Jego tytułowy bohater, radykalny neonazista, po wyjściu z więzienia musi przejść bardzo nieprzeciętną resocjalizację. Jej głównym celem okazuje się być upieczenie szarlotki oraz uprzednie przygotowania do tej misji, aranżowane pod okiem pastora Ivana, żyjącego w swoim wyimaginowanym świecie.
Mam wrażenie, że w filmach Andersa Thomasa Jensena sama opowiadana historia jest ważna, ale znacznie istotniejsze są dialogi, epizody i charakterystyczny, smoliście czarny humor. Poza tym, jednocześnie w każdym z obrazów humor miesza się ze smutkiem, opowiadając czasami przykre, a czasami całkiem budujące pointy i prawdy o życiu.
Również w kontekście tego twórcy pojawia się to, co bardzo lubię, czyli stali współpracownicy i znajome nazwiska obsadzie, tym razem, plejada gwiazd duńskiego kina: Mads Mikkelsen, Ulrich Thomsen czy Nikolaj Lie Kaas (wszyscy trzej wspaniali!)
fotografie: listal.com, tumblr.com, filmweb.pl