4 maja 2013

Kasyno

reż. Martin Scorsese
scen. Martin Scorsese, Nicholas Pileggi
1995


Powoli, ale konsekwentnie zmieniam się w psychofankę filmów Martina Scorsese. Ciągle jeszcze czeka na mnie sporo pozycji z jego filmografii (w tym "Kolor pieniędzy", "Król komedii", a także, wstyd się przyznać, "Wściekły byk"!), ale jak do tej pory chyba najbardziej pokochałam "Ulice nędzy", "Taksówkarza", "Gangi Nowego Jorku" i "Kasyno", o którym napiszę dziś więcej.

Scenariusz "Kasyna" oparty jest na prawdziwej historii Franka "Lefty" Rosenthala, zatrudnionego przez mafię do przejęcia kontroli nad kasynami w Las Vegas począwszy od 1971 roku. Jego ochroniarzem, który figurował jako restaurator, był Tony Spilotro, przyjaciel Lefty'ego z młodości, bezwzględnie mordujący  każdego, kto wyłamywał się z reguł. Problemy zaczęły się, gdy Rosenthal związał się z Geri McGee, naciągaczką, zajmującą się dorywczo prostytucją i tańcem erotycznym. Toksyczne małżeństwo upośledzały nie tylko powiązania Franka z mafią oraz jego pracoholizm, ale także słabość Geri do jej byłego sutenera i nieustanna obecność w ich życiu porywczego Tony'ego...


Martin Scorsese i Nicholas Pileggi na kanwie tej opowieści wymyślili trójkę fikcyjnych bohaterów: w rolę Sama "Ace'a" Rothsteina, właściciela  Tangiers, najbardziej imponującego kasyna Las Vegas, wcielił się Robert De Niro. Jego żonę - tu  imieniu Ginger - zagrała brawurowo Sharon Stone. Tony w filmie stał się Nickym i obok roli w "Chłopcach z ferajny" to według mnie najlepszy występ filmowy Joego Pesci. Rolę byłego przyjaciela Ginger zagrał James Woods.
Obsada jest tu według mnie absolutnie fenomenalna. Robert De Niro to ulubiony aktor Martina Scorsese (reżyser często opowiada o ich przyjaźni, która rozpoczęła się w latach 70. ich pierwszym wspólnym filmem, "Ulicami nędzy") i to w jego filmach stworzył najwybitniejsze kreacje w swojej karierze. Napisałam już o tym, jak duże wrażenie zrobił na mnie Joe Pesci, nie mogę też pominąć milczeniem Sharon Stone (za którą nie przepadałam), ponieważ w swojej roli alkoholizującej się, rozedrganej emocjonalnie ćpunki, tkwiącej w małżeństwie, które nigdy nie powinno powstać, wypadła nie tylko bardzo wiarygodnie, ale również niesamowicie przejmująco. "To była odstraszająca, trudna rola" - powiedział o niej Martin Scorsese.



"Kasyno" to niemal trzygodzinna epopeja. Głównym jej bohaterem jest Ace, jednak w tym gigantycznym mafijnym imperium hazardu, jakim w latach 70. było Las Vegas, jest marionetką w rękach mafii nawet wtedy, gdy wydaje się, że mógłby królować niepodzielnie.
KOCHAM też kostiumy w tym filmie. Są imponujące. Martin Scorsese opowiadał:
"Sharon Stone (...) pracowała również dużo przy kostiumach, na przykład przy przetykanym złotem stroju w stylu Davida Bowiego, który nosi na sobie w ostatniej części filmu. Jest trochę luźny po bokach, bo Sharon chciała wyglądać jak najgorzej".


"Rita Ryack i John Dunn przygotowali kostiumy. Mieliśmy pięćdziesiąt dwa przebrania dla Boba [de Niro], a więc sporo, choć prototyp jego bohatera posiadał jeszcze większą galerię niesamowitych ciuchów (...). Jeśli przyjrzycie się uważnie, zauważycie, że do ubrań często dopasowane są tarcze zegarków (...). Nicky pojawia się w filmie w jakichś dwudziestu, może dwudziestu pięciu strojach, a Ginger chyba w czterdziestu".


A tutaj interpretacja garderoby Ace'a, której autorem jest  grafik, Ibraheem Youssef.


Nawet sam Marty Scorsese na planie wpasowywał się w klimat (na zdjęciu po lewej ):

Pisząc powyższy tekst korzystałam z książki:
- Martin Scorsese, "Autobiografia. Pasja i bluźnierstwo", przeł. Barbara Kosecka, Kraków 1997.

fotografie: listal.com

13 komentarzy:

  1. "Kolor pieniędzy" to piękny, porządny film, ale nie miażdży i jakoś nie porwał mnie. "Król Komedii" lepszy, a tak w ogóle boże, jak ja kocham Day-Lewisa w Gangach.. Jest tam boski. Zostało mi jeszcze kilka filmów Scorsese, ale chyba jednak faworytem, który trafia w 100% w to co kocham i dzień po seansie przeczytałam jednym tchem książkę co rzadko mi się zdarza są "Chłopcy z ferajny" (w nich pokochałam Riottę).

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że ja mam małe doświadczenie z filmami Martina Scorsese, po fenomenalnych "Chłopcach z ferajny" miałam wątpliwą przyjemność obejrzenia "Gangów z Nowego Jorku" oraz "Aviatora". Co prawda aktorzy, którzy grali główne role w tych filmach (Daniel Day Lewis i Leonardo DiCaprio) zagrali fenomenalnie, ale te filmy mnie wynudziły na AMEN. Dlatego jestem ciekawa filmów Scorsese przed 2000 a nie po 2000 roku.

    OdpowiedzUsuń
  3. A właśnie miałam wczoraj napisać i widzę, że w końcu zapomniałam. Jak się zabierasz za Scorsese to muszę wspomnieć o moim największym rozczarowaniu (nie wiem czy widziałaś?) "Przylądek strachu". Chwilami brak logiki i wręcz groteskowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam "Przylądek...", ale bardzo dawno.
      muszę go sobie przypomnieć, pamiętam, że całkiem mi się podobał, trzymał w napięciu, ale nie oglądałam go chyba szczególnie świadomie :)

      Usuń
    2. a pamiętasz może jakieś konkretne przykłady? sceny?
      Bo bardzo mnie zaciekawiła ta "groteska i brak logiki"!

      Usuń
    3. Napiszę co pamiętam, też oglądałam trochę temu. Generalnie był mega przeciętny i oparty do bólu na schematach. Pod koniec rodzina zamiast być pod czyjąś ochroną czy cokolwiek wyjeżdża na zadupie, żeby De Niro ich dorwał. Oczywiście burza, wichura i inne rzeczy żeby było jeszcze straszniej + niezniszczalny De Niro, który nie pamiętam co, ale był chyba podpalony? wrzucony do rzeki i coś tam jeszcze, więc on już sam w obie był zabawny i absurdalnie wytrzymały :D Jakoś przez cały film zastraszał tą rodzinę i był totalnie bezkarny, jeszcze nawiązał romans z chyba córką? Wszystko strasznie odrealnione, wręcz chwilami tandetne (szczególnie pod koniec). Mogłam coś pomylić, ale chyba ogólnie da się zrozumieć ;)

      Usuń
    4. No właśnie, ja ten film też oglądałam, ale też dość dawno, dawno. I jak pamiętam to końcowe sceny najbardziej mnie rozczarowały. Scorsese nie powinien robić remaku, bo oryginał z G. Peckiem i R. Mitchumem (którzy notabene wystąpili w filmie Scorsese) zdecydowanie lepszy...

      Usuń
    5. Niestety, teraz nie mogę wcisnąć tego filmu w grafik (wkręciłam się w pracę naukową i muszę się trzymać terminów ;)), więc zanim go obejrzę ponownie, sięgnęłam do szybkiej lektury.
      i: w wywiadzie z R. Schickelem Scorsese mówi, że w tych najbardziej 'ekstremalnych' momentach filmu "rzeczywistość jest już wyolbrzymiona, a szczególnie zakończenie podczas burzy. Totalna apokalipsa" - i potwierdza, że to wszystko było w 100% intencjonalne.
      Wiele ciekawych kluczy interpretacyjnych podaje Scorsese w książce "Autobiografia. Pasja i bluźnierstwo" (szczególnie dla postaci De Niro: Nietzscheański nadczłowiek w najbardziej negatywnej formie, Człowiek ze Stali, Aleksander Wielki, nawet Terminator)...
      Scorsese mówi też: "mimo całej przesady - ognia, Cady'ego wracającego po dziesięć razy - wciąż jest tam prawda o tym, przez co emocjonalnie i psychologicznie może przejść dwoje ludzi".

      nie chcę ślepo bronić tego filmu, ale dziękuję za Wasze wypowiedzi i chętnie powrócę do tej dyskusji w przyszłości!

      Usuń
    6. To tylko krótko dodam, że czy intencjonalne czy nie i generalnie niezależnie od tego jaki był cel zrobienia takiego filmu dla mnie efekt jest taki, że film chwilami wyglądał jak parodia samego siebie i czułam się zażenowana, a jest to w końcu thriller. Chyba, że nie jestem na czasie i nie jestem w stanie pojąć zabiegu mającego na celu to, że thriller ma rozśmieszyć, w każdym razie ja czegoś takiego nie kupuję ;) Ale dzięki za cytaty.

      Usuń
  4. Gorąco witam wśród psychofanów Scorsese ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Scorsese, zresztą jak i wielu innych reżyserów, potrafi zachwycać i zawodzić, raz jednym filmem, raz drugim. Choć to, że twórcą jest utalentowanym i, nie będzie to nadużyciem - wybitnym, nie ulega wątpliwości. Co ciekawe też, trudno o nim powiedzieć, że kiedyś tworzył wielkie kino, a dziś już tylko odcina kupony od sławy, bo tak nie jest. Jego Wyspa Tajemnic czy Infiltracja to kawał dobrych filmów, których nie bałbym się zestawić obok jego największych dzieł z lat 70 i 80. Tymczasem filmy takie jak Hugo, choć przyjemne i oferujące dobrą rozrywkę, nie zasługują nawet na wspominanie o nich w kontekście innych filmów Martina.

    A co do samego Kasyna, to akurat niestety nie miałem jeszcze okazji obejrzeć tego filmu. Trzeba nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja chciałbym obejrzeć jego dość nową produkcję za którą otrzymał statuetkę Oskara za najlepszego reżysera... Tyle lat a ja jeszcze nie miałem czasu to zrobić :) Osobiście kasyno mi się nie podoba ten film, nie wiem czemu może dlatego że tematyka kasyn?

    OdpowiedzUsuń
  7. zapomniałem dodać, że chodzi mi o film: Infiltracja :)

    OdpowiedzUsuń