31 sierpnia 2010

Bright Young Hollywood Part II

Kontynuując wczorajszy temat, postanowiłam znów zagłębić się w przewidywania "Vanity Fair". W 2003 pod hasłem "Teen Engines" opublikowano sesję Marka Seligera, w której udział wzięli:


Evan Rachel Wood, siostry Olsen, Hilary Duff, Lindsay Lohan, Christina Milian, Mandy Moore, Shia LaBeouf, Amanda Bynes, Aaron Carter, Emma Watson, Daniel Radcliffe, Rupert Grint czy Milo Ventimiglia.


Z perspektywy czasu wiemy, że większość z opisanych osób pozostała (chociaż przez pewien czas) w świecie mainstreamu lub topowych seriali, radząc sobie lepiej (jak Evan Rachel Wood czy Shia LaBeouf) lub gorzej (jak Lindsay Lohan) lub zupełnie z niego odchodząc (kto pamięta dzisiaj Aarona Cartera?). Inni wykorzystali swój potencjał marketingowy i zajmują się dziesiątkami różnych aktywności (jak Mary-Kate i Ashley Olsen lub Emma Watson).



W 2008 roku jako "Bright Young Hollywood" opisano kilkanaście kolejnych osób, królujących nie tyle w kinie, co częściej - w telewizji lub kronikach towarzyskich amerykańskich brukowców. Jednak nie tylko. W kolejnej sesji autorstwa Marka Seligera wystąpili między innymi:

Amanda Seyfried, Emma Roberts, Blake Lively, Kristen Stewart



Christopher Mintz-Plasse, Zoe Kravitz, Emma Stone, Olivia Thrilby


Czy obsada kultowej "Plotkary" (Jessica Szohr, Penn Badgley, Blake Lively, Chase Crawford, Ed Westwick, Leighton Meester, Taylor Momsen).


Kilka nazwisk powtórzyło się w obsadzie tegorocznej marcowej okładki. Na fotografiach Annie Leibovitz pojawiło się 9 młodych kobiet, które coraz lepiej radzą sobie w Hollywood. I zaryzykuję stwierdzenie, że każda z nich ma widzom dużo do zaoferowania.


Abbie Cornish - bardzo ciekawa, wymagająca rola w "Candy", z zupełnie nowej strony pokazała się w "Bright Star" Jane Campion.

Kristen Stewart - gwiazda "Zmierzchu", której głównym (niesamowicie irytującym) celem każdego wywiadu jest podkreślenie, jak bardzo ciąży jej sława. Nie mogę się jeszcze zdecydować, co tak naprawdę myśleć o jej aktorstwie, niemniej po obejrzeniu "Cake Eaters" całkiem mnie zaintrygowała.

Carey Mulligan - moja absolutna faworytka tej dziewiątki, poświęcę jej osobny tekst.

Amanda Seyfried - dość odważną rolą w "Chloe" próbowała zerwać z wizerunkiem blond ozdoby ekranu, według mnie - z połowicznym skutkiem.

Rebecca Hall - sama nazywa się najczęściej odkrywaną aktorką, ponieważ była wielokrotnie ogłaszana odkryciem sezonu ostatnio - w przecudnym "Vicky Christina Barcelona" (o którym pisałam TUTAJ)

Mia Wasikowska - Alicja Tima Burtona.

Emma Stone - jeszcze lawirująca między lepszymi i gorszymi propozycjami.

Evan Rachel Wood - to jest chyba, po Carey, mój no 2. "Zapaśnik", "Across The Universe", "Co nas kręci, co nas podnieca" czy "Biegając z nożyczkami" pokazują, że umiejętnie dobiera propozycje, jest intrygująca, zdolna i ma naprawdę ogromny potencjał.

Anna Kendrick - w "Up in the air" u boku George'a Clooney'a zaprezentowała się z bardzo dobrej strony, jej drugoplanowa rola doczekała się nominacji do Oscara, a ja czekam na kolejny, tym razem może nie aż tak zachowawczy rozbłysk jej urody i niewątpliwego talentu.


a jakie są Wasze typy?
kto według Was powinien być uznany za największą nadzieję Hollywood?

fot. vanityfair.com

30 sierpnia 2010

Bright Young Hollywood part I

W amerykańskim kinie co sezon rozbłyska kilka(naście) nowych gwiazd, które mają zamiar zawojować filmowy świat, pokazać swój nieprawdopodobny talent i zdobyć wielką sławę. Postanowiłam więc (z pomocą Vanity Fair) zrobić krótki przegląd najlepszych i/lub najpopularniejszych młodych talentów Hollywood.


Na początek małe wprowadzenie.
Magazyn Vanity Fair na bieżąco przygląda się ciekawym debiutom. W 1995 opisano między innymi Salmę Hayek i Natalie Portman, w 1997 - Bena Afflecka, w 1998 - Adriena Brody i Penelopę Cruz, w 2001 - Jake'a Gyllenhaala i Anne Hathaway, a w 2003 - Keirę Knightley.

fot. Eika Aoshima

fot. Lorenzo Agius

fot. Chris Shipman

Co kilka miesięcy magazyn organizuje sesje okładkowe prezentujące najpopularniejszych aktorów mijającego roku, a także przedstawia największe ich zdaniem nadzieje Hollywood (rzadko popełniając błędy). W 2007 roku postawiono na męską nową falę, prezentując aktorów takich jak Michael Pitt (odkrycie Bernarda Bertolucciego ze skandalizujących "Marzycieli"), Paul Dano (rewelacyjny w "Małej Miss" lub "Aż poleje się krew") czy Shia LaBeouf (lawirujacy między mainstreamem, a bardziej ambitnymi projektami filmowymi). Podobne publikacje (ze świetnymi sesjami zdjęciowymi) ukazały się również w czerwcu 2008 (fotografie Marka Seligera) i marcu 2010 (z fotografią okładkową Annie Leibovitz).

fot. Emily Shur

fot. Mark Seliger

Wszystko zaczęło się w 1995 roku, kiedy w słynnym 'Hollywood Issue' w VF na trzystronicowej rozkładówce ukazało się zdjęcie 10 topowych piękności. Na fotografii Annie Leibovitz pojawiły się wtedy Jennifer Jason Leigh, Uma Thurman, Nicole Kidman, Patricia Arquette, Linda Fiorentino, Gwyneth Paltrow, Sarah Jessica Parker, Julianne Moore, Angela Bassett i Sandra Bullock.


W 1996 był focus na mężczyzn: Tim Roth, Leonardo DiCaprio, Matthew McConaughey, Benicio Del Toro, Michael Rapaport, Stephen Dorff, Johnathon Schaech, David Arquette, Will Smith, i Skeet Ulrich.


W 1997 roku w sesji udział wzięły Cameron Diaz, Kate Winslet, Claire Danes, Renée Zellweger, Minnie Driver, Alison Elliott, Jada Pinkett, Jennifer Lopez, Charlize Theron i Fairuza Balk.


Hot Next Wave w 1998 to Joaquin Phoenix, Vince Vaughn, Natalie Portman, Djimon Hounsou, Cate Blanchett, Tobey Maguire, Claire Forlani, Gretchen Mol, Christina Ricci, Ed Furlong i Rufus Sewell.


Niesamowicie lubię prostotę tych zdjęć i jednoczesną różnorodność stylu, porównajcie chociażby poprzednie zdjęcie z tym z 1999. Na zdjęciu: Adrien Brody, Thandie Newton, Monica Potter, Reese Witherspoon, Julia Stiles, Leelee Sobieski, Giovanni Ribisi, Sarah Polley, Norman Reedus, Anna Friel, Omar Epps, Kate Hudson, Vinessa Shaw i Barry Pepper.


Rok 2000 to Penélope Cruz, Wes Bentley, Mena Suvari, Marley Shelton, Chris Klein, Selma Blair, Paul Walker, Jordana Brewster i Sarah Wynter


W roku 2001 pojawiło się zdjęcie niemal królewskie, niczym swoisty hołd dla (wciąż grających i w niektórych wypadkach wciąż młodych) aktorek, które już na zawsze zapiszą się w historii kina: Nicole Kidman, Catherine Deneuve, Meryl Streep, Gwyneth Paltrow, Cate Blanchett, Kate Winslet, Vanessa Redgrave, Chloë Sevigny, Sophia Loren i Penélope Cruz.


'Błękitna Rapsodia' z 2002 to Kirsten Dunst, Kate Beckinsale, Jennifer Connelly, Rachel Weisz, Brittany Murphy, Selma Blair, Rosario Dawson, Christina Applegate i Naomi Watts.


Kapitalne zdjęcie z 2003 przedstawia 'Listę Alfa', a należą do niej: Tom Hanks, Tom Cruise, Harrison Ford, Jack Nicholson, Brad Pitt, Edward Norton, Jude Law, Samuel L. Jackson, Don Cheadle, Hugh Grant, Dennis Quaid, Ewan McGregor i Matt Damon.


2004 to królowe elegancji: Julianne Moore, Jennifer Connelly, Gwyneth Paltrow, Naomi Watts, Salma Hayek, Jennifer Aniston, Kirsten Dunst, Diane Lane, Lucy Liu, Hilary Swank, Alison Lohman, Scarlett Johansson i Maggie Gyllenhaal.


W 2005 w sesji udział wzięły: Uma Thurman, Cate Blanchett, Kate Winslet, Claire Danes, Scarlett Johansson, Rosario Dawson, Ziyi Zhang, Kerry Washington, Kate Bosworth i Sienna Miller.


Świeże twarze 2008 to Emily Blunt, Amy Adams, Jessica Biel, Anne Hathaway, Alice Braga, Ellen Page, Zoë Saldana, Elizabeth Banks, Ginnifer Goodwin i America Ferrera.


Tyle słowem wprowadzenia, jutro przedstawię najbardziej young i najbardziej hot według Vanity Fair falę młodego Hollywood.
Tymczasem, zapraszam do wnikliwego obejrzenia zdjęć. Według mnie jest to swoiste odbicie historii mainstreamu - oglądając te zdjęcia możemy przypomnieć sobie, kto i, co ważniejsze, dlaczego był wtedy na topie, dlaczego i w jakim stopniu, patrząc z perspektywy czasu, wpłynął na historię najpopularniejszego kina amerykańskiego.

fotografie: Vanityfair.com
niepodpisane - Annie Leibovitz)
Wyrównaj z obu stron

27 sierpnia 2010

Chéri


reż. Stephen Frears
scen. Christopher Hampton
2009


Lubię poznawać filmy idealne DO OGLĄDANIA. Jest ich wiele, niektóre niosą ze sobą wyłącznie warstwę wizualną, inne łączą perfekcję plastyki z fascynującą fabułą. Pisałam o nich TUTAJ i TUTAJ. W stosunku do "Chéri" miałam jednak duże wymagania i spodziewałam się, że oprócz zaserwowania sobie uczty dla oczu, będę mogła zagłębić się w elektryzujące studium miłości dojrzałej kobiety i młodego mężczyzny o naturze lekkoducha. Niestety, zawiodłam się.


"Chéri" Stephena Frearsa zostało zrealizowane na podstawie powieści Sidonie-Gabrielle Colette pod tym samym tytułem i mogę śmiało polecić ją jako świetną powieść o zakazanej miłości z rewelacyjnie nakreślonymi portretami bohaterów i przepięknymi, pełnymi detali opisami miejsc, wnętrz, ubiorów i chwil. To historia przepełniona tragicznymi uczuciami, gdzie serce zawsze wygrywa z rozsądkiem, gdzie erotyzm nie jest nachalny, a autorka bardzo wprawnie porusza się w pikantnym, a zarazem toksycznym środowisku francuskich byłych kurtyzan początku XX wieku.


Dlatego też od adaptacji wymagałam przynajmniej częściowego odwzorowania buduarowego, ale i błyskotliwego klimatu powieści, niestety - kostiumy i piękne wnętrza dają jedynie małą namiastkę tego, co znajdziemy w książce, a sama historia w warstwie emocjonalnej nie osiąga mistrzostwa opisów pisarki.


Rupert Friend grający tytułowego Chériego idealnie pasuje do swojego bohatera pod względem fizjonomicznym (ja czytając ksiażkę wyobrażałam sobie bohatera dokładnie tak), jednak brakuje mu trochę polotu. Michelle Pfeiffer jako jego kochanka Lea, niestety, jest w tym filmie dosyć irytująca, a poziom jej emocji bardzo jednolity, nie można jej jednak odmówić urody i niebywałego uroku.


To właśnie oni powinni unieść film, bo uczucie między Léą a Chérim jest głównym bohaterem historii. Umniejszeniu w porównaniu do książki uległ także wątek stosunków Chériego z matką (Kathy Bates). Niesłusznie, ponieważ to był główny czynnik determinujący kapryśny charakter chłopaka i jego infantylne podejście do dorosłego życia.


Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że film jest wizualnie fantastyczny, jednak jako adaptacja - nie do końca udany. I chyba nie warto tracić czasu, znacznie lepiej - sięgnąć po powieść Colette i dać się unieść klimatowi przepięknego mezaliansu.


fotografie: allmoviephoto.com

25 sierpnia 2010

Rudo y Cursi


reż. Carlos Cuarón

scen. Carlos Cuarón
2008



Gael Garcia Bernal i Diego Luna po brawurowym występie w skandalizującym (i w pewnych kręgach kultowym) "I twoją matkę też" Alfonso Cuaróna powracają w duecie w filmie jego brata, Carlosa.


Historia dwóch braci, znalezionych przez łowcę piłkarskich talentów w zapomnianej wiosce, biegnie od nieśmiałych marzeń po wielkie kariery i równie spektakularne porażki. To słodko-gorzki komediodramat z fantastycznym klimatem i błyskotliwa odpowiedź na pytanie: co się dzieje, gdy człowiek uparcie przeciwstawia się swojemu największemu talentowi, by móc bez reszty oddać się pasji lub namiętności.


I jeszcze jedno: TEN teledysk to najlepsza parodia latynoamerykańskiej popkultury, jaką kiedykolwiek widziałam.


Recenzja ukazała się TUTAJ na stronie www.kaseta.org.
Enjoy!

fotografie: http://allmoviephoto.com/

19 sierpnia 2010

Martin Scorsese meets Leonardo DiCaprio


Jakiś czas temu przytoczyłam fragment rozmowy Martina Scorsese ze Spikiem Lee przy okazji wywiadu dla "Interview". Scorsese opowiadał o współpracy z Leonardo DiCaprio, która do tej pory zaowocowała czterema filmami (a w planach jest przygotowanie kolejnych dwóch).


Gangi Nowego Jorku
2002


Irlandzki imigrant Amsterdam Vallon (Leonardo DiCaprio) powraca po kilkunastu latach spędzonych w więzieniu do Nowego Jorku, by pomścić śmierć swojego ojca. Chłopak wie, że aby tego dokonać musi zbliżyć się do oprawcy, przywódcy anty-imigranckiego gangu, znanego jako Bill Rzeźnik (moja wielka miłość Daniel Day-Lewis).


To ciekawe ukazanie zmagań Amsterdama skontrastowanych z zamieszkami na imponująco odwzorowanych ulicach Nowego Jorku z połowy XIX wieku. A "The hands that built America" U2 to jedna z najbardziej poruszających filmowych piosenek, szczególnie w zestawieniu z kadrami obrazu Scorsese.


Aviator
2004


Biografia Howarda Hughesa - miliardera, reżysera, pilota i konstruktora lotniczego, który w 1935 r. ustanowił światowy rekord prędkości (567 km/h) to klasyczna hollywoodzka superprodukcja.


Opowiada bajkową historię pozornie zwykłego człowieka o niezwykłych zainteresowaniach i ogromnej pasji do intensywnego życia i... pięknych kobiet (Katharine Hepburn zagrała Cate Blanchett, Avę Gardner - Kate Beckinsale, a Jean Harlow - Gwen Stefani). Leonardo DiCaprio świetnie portretuje przemianę bohatera z energicznego wizjonera w ekscentrycznego samotnika.


Infitracja
2006


Ten film spotkał się z kilkoma falami krytyki. Po pierwsze - jest remakiem ("Infernal Affairs" z Hongkongu, 2002), po drugie - Martin Scorsese dostał wreszcie za ten film upragnionego Oscara za reżyserię. I tutaj pojawiły się głosy, że jest to jedynie nagroda pocieszenia za to, iż nie otrzymał jej za swoje wybitne dzieła sprzed lat. Ja jednak lubię tę wielopoziomową historię, siatkę zależności między światem przestępczym, a praworządną policją oraz ironiczny dystans, którym okraszony jest film.


Postacie są nakreślone grubymi kreskami przez fenomenalną obsadę (Daniel Day-Lewis powiedział kiedyś, że Scorsese się nie odmawia. To jest chyba prawda, gdy w jednym filmie mogą spotkać się Jack Nicholson, Leonardo DiCaprio, Mark Wahlberg, Matt Damon, Martin Sheen i Alec Baldwin), a akcja utrzymana jest na dobrym poziomie nie pozwalając na ani chwilę znużenia. Klasa.


Wyspa Tajemnic
2010


Lata 50., Zatoka Bostońska i zakład dla obłąkanych przestępców. Teddy Daniels (Leonardo DiCaprio) i Chuck Aule (Mark Ruffalo) zostają wysłani na wyspę by rozwiązać zagadkę tajemniczo zaginionej pacjentki. Podczas prowadzenia śledztwa coraz głośniej odzywają się osobiste problemy Danielsa, jego traumy i lęki, które wprowadzają w oglądaną historię kolejne niedopowiedzenia a nas - w kolejne światy, zacierając granicę między prawdą a fikcją.


Ten film dziwnie kojarzy mi się z "Przylądkiem Strachu" Scorsese - nie z powodu podobieństwa tematów, raczej: klimatu. Oba trzymają w ogromnym napięciu, w poprzednim niekwestionowaną gwiazdą był Robert De Niro, tutaj - Leonardo DiCaprio po raz kolejny staje na wysokości zadania.


Nie będę na razie pisać więcej o Leonardo DiCaprio. "Incepcję" Christophera Nolana obejrzałam z zapartym tchem i dreszczami na plecach, podobała mi się zarówno błyskotliwa fabuła, jak i znakomita obsada. Ma świetny klimat i pomimo iż nie jest to film mojego życia, mogę przyłączyć się do głosów powszechnego dzikiego optymizmu.

fotografie: allmoviephoto.com