30 października 2010

Niebiańska Plaża

Na pewno znacie takie filmy, o których słyszeliście wiele razy i zawsze chcieliście je obejrzeć, ale gdy już mieliście tę szansę, film okazywał się być kompletną katastrofą, pomyłką lub chociaż lekkim rozczarowaniem. Moim ostatnim odkryciem idealnie pasującym do tej kategorii jest:


"Niebiańska Plaża"
reż. Danny Boyle
2000



Historia Richarda (Leonardo DiCaprio), który zostawia za sobą cywilizację i wyrusza w poszukiwanie sensu życia oraz prawdziwych przygód zapowiadała się naprawdę interesująco. W obskurnym hoteliku w Bangkoku Richard spotyka niejakiego Daffy'ego (Robert Carlyle), który opowiada mu o utopijnej społeczności mieszkającej na ukrytej wyspie. Następnego dnia mężczyzna popełnia samobójstwo, a Richard wraz z parą napotkanych Francuzów Françoise i Étiennem decyduje się na sprawdzenie mapy, którą przekazał mu nieznajomy i wspólnie rozpoczynają podróż do raju na Ziemi.


Na wyspie spotykają hermetyczną społeczność, która pod wodzą Sal (Tilda Swinton) prowadzi pozornie harmonijną egzystencję. Szybko okazuje się jednak, że utopia jest pojęciem tak abstrakcyjnym, iż jej realizacja jest niemal niemożliwa. Emocje i uczucia są zbyt silne, by mogły z nimi wygrać twarde reguły gry kierujące życiem wspólnoty.


Piękna sceneria dziewiczej dżungli, intrygujący temat, rola Leonardo DiCaprio czy kultowa scena podwodnego pocałunku Richarda i Françoise to niezaprzeczalne atuty tego filmu. Nie mogłam jednak znieść momentów, w których główny bohater, prowadząc narrację zza kadru, wygłaszał rozintelektualizowane monologi. Dość irytująca była również kreacja samej społeczności wyspy - Danny Boyle stworzył ich na podobieństwo sekty, obwarowanej misternie zaplanowanymi regułami co od razu nasuwa na myśl konotacje negatywne i w moim odczuciu wyklucza pożądaną perfekcję utopii.


fotografie: allmoviephoto.com
Zapraszam na Facebooka!

23 października 2010

Poczekamy, zobaczymy.


Dziękuję za wszystkie odpowiedzi pod poprzednim postem! Szczególną inspirację zawdzięczam Kubie - przyszłemu sinologowi, który przypomniał mi o całej masie filmów, na które warto poczekać, o kilku z tych projektów chcę opowiedzieć Wam więcej!

"The Man Who Killed Don Quixote"
reż. Terry Gilliam
2011
 
 
Don Kichote niedługo stanie się moim najbliższym (lub najbardziej znienawidzonym) bohaterem literackim - na filologii hiszpańskiej traktowany jest bowiem z niemałą nabożnością. Ciekawe więc będzie zobaczenie, jak topos słynnego bohatera walczącego z wiatrakami zinterpretuje Terry Gilliam znany ze swojej schizofrenicznej wyobraźni i niekonwencjonalnego podejścia do świata przedstawianego w filmach. Realizacja ta boryka się z wieloma problemami (głównie finansowymi), jednak trzymajmy kciuki za jej pomyślne sfinalizowanie. W rolach głównych wystąpić mają Evan McGregor i Robert Duvall (jako Don Kichote). 
 
 
W międzyczasie warto zobaczyć dokument "Lost in la Mancha" opowiadający o burzliwych losach produkcji.


Shantaram
reż. Peter Weir, Mira Nair
2011

Projekt tego duetu reżyserskiego może okazać się fascynującą mieszanką wybuchową! Mira Nair jest twórczynią jednego z hitów kina bollywoodzkiego - "Monsunowego wesela", a Peter Weir reżyserem między innymi kultowego "Stowarzyszenia Umarłych Poetów", "Truman Show" czy "Pikniku pod Wiszącą Skałą". 
 

"Shantaram" to (wg. portalu Filmweb.pl) opowieść o australijskim skazańcu, który uciekł z więzienia Down Under w trakcie odsiadki 19-letniej kary pozbawienia wolności i zmierza do Indii. Tam żyje w slumsach Bombaju gdzie wplątuje się w działania podziemia i udaje, że jest lekarzem. Kolejnym czynnikiem decydującym o sile tego przedsięwzięcia jest obsada - Johnny Depp, Helena Bonham Carter, Emily Watson oraz bohater jednego z najbardziej uroczych epizodów filmu "Slumdog Milionaire" Danny'ego Boyle'a - Amitabh Bachchan. Scenariusz napisano w oparciu o powieść Gregory’ego Davida Robertsa.
 


Shanghai, I Love You
2011

Po "Zakochanym Paryżu" i "Zakochanym Nowym Jorku" kolejni twórcy czekają na możliwość wyrażenia swojej miłości do miast (oprócz Szanghaju w kolejce czeka także Rio de Janeiro).

Poprzednie filmy, trzeba przyznać, były bardzo nierówne. Według mnie w "Zakochanym Paryżu" na najwięszą uwagę zasługują nowele "Bastille" Isabele Coixet, "Faubourg Saint-Denis" Toma Tykwera, "Le Marais" Gusa van Santa oraz "Tuileries" braci Coen. z kolei w "Zakochanym Nowym Jorku" absolutnie zachwyciły mnie nowele Shekhara Kapura (z Julie Christie i Shia LaBeoufem), Allen Hughes (z Bradleyem Cooperem i Dreą de Matteo) oraz Yvana Attala (z Chrisem Cooperem i Robin Wright).


Całkowita obsada (zarówno aktorska jak i reżyserska) jest jeszcze nieznana, mam nadzieję jednak, że reżyserzy tych nowych produkcji będą uczyć się na błędach poprzedników.

i na zakończenie:
"Hoover"
reż. Clint Eastwood
2012

Będzie to (po raz kolejny cytując niezawodny Filmweb) biografia jednego z najbardziej kontrowersyjnych ludzi Ameryki ubiegłego wieku - J. Edgara Hoovera. Był on założycielem FBI, którego to szefem pozostał aż do dnia swojej śmierci w 1972 roku. Wokół osoby Hoovera powstało wiele plotek dotyczących jego orientacji seksualnej, obsesji komunistycznej czy też zwalczania wszelkimi sposobami ludzi, którzy przeciwstawiali się jego rządom.
W roli głównej wystąpi (równie niezawodny) Leonardo DiCaprio, a autorem scenariusza jest Dustin Lance Black, odpowiadający za scenariusz między innymi do "Obywatela Milka" - co już na początku pozwala mieć co do "Hoover" całkiem spore wymagania.


Ponadto, dziękuję za wszystkie niesamowite komplementy, jak również słowa krytyki, bo to dzięki Wam wiem, że pisanie o filmach ma sens.
i ciągle zapraszam na Facebooka!

fot. telegraph.co.uk, smart.co.uk

19 października 2010

Filmy, które pokocham, jeśli powstaną.


Na pewno każdy z Was, czytając na którymkolwiek z portali wzmianki o mających-powstać-filmowych-arcydziełach, często zanim jeszcze na dobre zacznie się ich produkcja, już nie może się doczekać ich wejścia do kin.
Dzisiejszy wpis sprowokował Filmweb, który ogłosił, iż Steven Spielberg ma zamiar zająć się realizacją biografii zespołu Bee Gees.


Bracia Maurice, Robin i Barry Gibbowie są autorami takich klasyków jak "Stayin' Alive", "How Deep is Your Love" czy "Tragedy". Są najlepszym symbolem ery disco lat 70., a ich przegenialny soundtrack do kultowej (i mojej UKOCHANEJ) "Gorączki Sobotniej Nocy" jest najlepiej sprzedającą się płytą z muzyką filmową w historii. Nie wiadomo jeszcze, czy Spielberg tylko wyprodukuje, czy również zajmie się reżyserią filmu. Jeśli jednak chciałby powierzyć reżyserię komuś innemu, ja i mój Tato jesteśmy idealnymi kandydatami do tej roli!


Myśląc o innych filmach, których równie bardzo nie mogę się doczekać, na absolutnie pierwszym miejscu jest "Milczenie Boga" ("Silence", 2013) - projekt Martina Scorsese, na podstawie powieści Shusaku Endo "Chinmoku", opowiadający o jezuickich księżach, podróżujących do siedemnastowiecznego Królestwa Japonii, odizolowanego od wszelkich zewnętrznych kontaktów, by sprawdzić postęp działań misji ewangelizacyjnych. Tam stają się świadkami prześladowania japońskich chrześcijan przez ich własny rząd, by pozbyć się wszelkich wpływów z Zachodu. W głównych rolach zobaczymy Daniela Day-Lewisa, Gaela Garcię Bernala oraz Benicio Del Toro. Intrygujący temat, doskonała obsada i sam Scorsese (któremu, jak niegdyś przyznał sam Day-Lewis: "nigdy się nie odmawia").


W przyszłym roku swoją premierę będzie miał również najnowszy film maestro Pedro Almodóvara - "La piel que habito". Hiszpański mistrz znów współpracuje z Antonio Banderasem, wspominając "Matadora" czy "Zwiąż mnie" spodziewam się kolejnej dobrej roli. Zestaw dopełniają Elena Anaya ("Porozmawiaj z nią", coraz bardziej zauważalna w kinie światowym, nie tylko hiszpańskim) i Marisa Paredes (jedna z klasycznych muz Almodóvara, znana z "Kwiatu mego sekretu" czy "Wszystko o mojej matce"). 


Jestem też bardzo ciekawa filmów, które wkrótce będą miały swoją polską premierę: "Black Swan" Darrena Aronofsky'ego, "Essential Killing" Jerzego Skolimowskiego (nagrodzonego w Wenecji Nagrodą Specjalną Jury, Nagrodą CinemAvvenire za najlepszy film konkursowy i Pucharem Volpiego za najlepszą rolę męską dla Vincenta Gallo) oraz "Somewhere" Sofii Coppoli (Złoty Lew w Wenecji za najlepszy film).


A Wy? Na jakie filmy czekacie w tym roku?
Zapraszam też na mojego filmowego Facebooka!
info: Filmweb.pl
zdjęcia: last.fm, nytimes.com

17 października 2010

Idea in Details part 2.


Powracając na moment do butów, w ciekawy kontekst ujmuje je reżyser filmu "Siostry" ("In her Shoes", 2005), Curtis Hanson. Starsza, Rose (Toni Colette), jest odnoszącą sukcesy zawodowe prawniczką z kompletnie niepoukładanym życiem uczuciowym. Młodsza Maggie (Cameron Diaz), cierpi na rodzaj dysleksji uniemożliwiający jej swobodne czytanie, co chwila traci każdą kolejną, z trudem zdobytą pracę i cały świat opiera na swojej urodzie, zabawie i alkoholu. Jedyne, co łączy siostry, to rozmiar butów i to właśnie przed wielką szafą rozgrywa się dosyć banalny, a jednak bardzo prawdziwy dialog. Rose, zapytana, dlaczego kupuje dziesiątki par butów, najczęściej bez zamiaru włożenia ich kiedykolwiek później, odpowiada: Kiedy czuję się źle, lubię zrobić sobie jakąś przyjemność. Ubrania nigdy dobrze na mnie nie leżą, od jedzenia robię się jeszcze grubsza, a buty zawsze pasują.


Ubranie może stać się przypadkowo początkiem zupełnie nowej znajomości. Tak, jak w przeuroczej komedii romantycznej "Igraszki Losu" ("Serendipity", 2001) w reżyserii Petera Chelsoma. Sara (Kate Beckinsale) i Jonathan (John Cusack) podczas bożonarodzeniowego szału zakupowego wpadają na siebie w jednym z nowojorskich centrów handlowych, mając zamiar kupić tę samą parę czarnych rękawiczek. Udają się później do klimatycznej kawiarni, gdzie Jonathan od razu odkrywa, że są sobie przeznaczeni. Sara jednak, ogarnięta obsesją powierzania swojej przyszłości znakom losu, rozpoczyna bardzo dziwaczną grę, przez którą ponownie będą mogli spotkać się dopiero po kilku latach. Nie można tutaj również pominąć ikonicznej roli rękawiczek w innym filmie – tytułowa postać w "Gildzie" ("Gilda", 1946) Charlesa Vidora grana przez Ritę Hayworth podczas słynnego tańca do piosenki "Put the Blame on Mame", kołysząc biodrami zdejmuje długie, czarne rękawiczki. Scena została uznana za jedną z najbardziej erotycznych w historii kina, z powodu niezaprzeczalnego seksapilu Hayworth.


Różne może być także znaczenie biżuterii – w swoim "Matadorze" ("Matador", 1986) Pedro Almodóvar ukazuje groteskowy obraz obsesji zabijania. Jego morderczyni bowiem uśmierca swoich kochanków w momencie uprawiania miłości swoją niezwykle ostrą szpilką do włosów. Noszenie obrączki zaginionego Dickiego Greenleafa (Jude Law) przez Toma Ripley'a (Matt Damon) w filmie "Utalentowany Pan Ripley" ("Talented Mr Ripley", 1999) Anthony'ego Minghelli sprowadza na tytułowego bohatera podejrzenie o morderstwo zaginionego przyjaciela. Za to w komedii "To Właśnie Miłość" ("Love Actually", 2003) Richarda Curtisa, żona (Emma Thompson), nie znajdując pod choinką złotego naszyjnika, który przypadkowo odkryła wcześniej w rzeczach męża (Alan Rickman), utwierdza się w przekonaniu o jego romansie i bardziej wyjątkowym traktowaniu kochanki. 

 
Prawdopodobnie nie jest tak, iż filmowcy w poszukiwaniu inspiracji przesiadują całymi dniami w garderobach (własnych lub swoich żon). Jednak, oglądając niektóre filmy, nie można oprzeć się wrażeniu, że nikt nie powinien traktować mody z pogardą. Przekonanie o tym, iż ubranie nie tylko zdobi, ale także niesie ze sobą konkretne znaczenie, jest już bowiem bezdyskusyjnym faktem. 

Zapraszam do przeczytania tekstu w całości w Eclectic Magazine oraz na filmowego Facebooka.

fotografie: mmimageslarge.moviemail-online.co.uk, jonathankiefer.files.wordpress.com, aceshowbiz.com, imdb.com.

16 października 2010

Idea in Details

Tematu mody w filmie nie da się zamknąć w jednej konkretnej szufladzie. Moda może być zarówno inspiracją, jak i tematem filmu. Potrafi zdeterminować to, co dzieje się na ekranie wykorzystując opowiadaną historię, ale także – pięknie ją oprawić. Nie istnieje jedyna definicja czy przepis na umiejętne wykorzystanie mody w kinie, a natchnieniem dla filmowców mogą być nawet... pojedyncze części garderoby.


Przez twój kapelusz chce mi się pałakać – mówi Tomasz do swojej kochanki Sabiny w filmie "Nieznośna Lekkość Bytu" Philipa Kaufmana ("Unbearable Lightness of Being", 1988). Czarny melonik pojawia się w filmie kilkakrotnie, będąc niejako symbolem relacji lekarza (świetny jak zawsze Daniel Day-Lewis) i artystki (Lena Olin). Ona, kusicielka w wyzywającej bieliźnie, on – lekko arogancki, pewny siebie kobieciarz, spotykają się co jakiś czas, opierając swoją relację przede wszystkim na kontaktach seksualnych. Kapelusz, niezbyt ładny, jakby pożyczony od Chaplina, był znakiem rozpoznawczym Sabiny. Stawała się w nim jeszcze bardziej pewna siebie, a Tomasz, uwielbiając ten nieatrakcyjny jak niestosowny żart dodatek, pragnął jej wciąż mocniej. Melonik był rekwizytem ich miłosnych gier i znakiem oryginalności, którą kobieta ceniła w sobie ponad wszystko. Ponadto, gdy musiała wyemigrować z Pragi, melonik nabrał znaczenia sentymentalnego i stał się bezcenną pamiątką przypominającą o minionych namiętnościach.


Tak postrzegane ubranie jest formą fetyszu, który bezwstydnie daje o sobie znać w różnych momentach – wystarczy mgnienie oka czy ułamek sekundy i wiemy, że nie sposób z nim walczyć. W ten sposób w filmie "Niewinna" ("The Other Man", 2008) Richarda Eyre'a ukazane są... buty. Lisa (Laura Linney) jest cenioną projektantką butów. Wydaje się, że wraz z mężem Peterem (Liam Nesson) prowadzi przyjemne i całkiem rozrywkowe życie. Wkrótce na jaw wychodzi romans Lisy i Peter postanawia odnaleźć kochanka (Antonio Banderas), dowiedzieć się, kim jest i co tak naprawdę się wydarzyło. W Mediolanie mężczyźni spotykają się w niewielkiej kawiarni, gdzie rozmawiają, a Peter może bez trudu prowadzić swoją grę w odkrywanie prawdy. Pewnego dnia Ralph opowiada mu o pierwszym spotkaniu z Lisą. Przez zupełny przypadek, na środku ulicy. Wszystko, co widziałem, to były te jej czerwone szpilki - mówi, łącząc zgrabną klamrą swój mały fetysz z jej zawodem. Ten intrygujący dodatek nakłonił go do nawiązania znajomości, która zaowocowała burzliwym romansem. W tych samych szpilkach Lisa pozostawi później mężowi na karteczce ważną wiadomość, która pomoże mu odkryć, że miała przed nim tajemnice, o które nigdy by jej nie podejrzewał.


Mówiąc o ubraniu jako formie sentymentalnego westchnienia lub konkretniej – jako o namacalnym wspomnieniu, przede wszystkim przychodzi mi na myśl bardzo poruszająca scena z "Tajemnicy Brokeback Mountain" ("Brokeback Mountain", 2005) Anga Lee. Gdy Ennis Del Mar (Heath Ledger) dowiaduje się o śmierci kochanka, Jacka Twista (Jake Gyllenhaal), jedzie by zobaczyć się z jego rodzicami. Wchodzi do pokoju Jacka i wyjmuje z szafy jeansową koszulę – tę samą, którą znał doskonale z ich pierwszego wyjazdu na Brokeback Mountain. I to właśnie ona, niewyprana, nosząca ślady ich pierwszej bijatyki, gdy próbowali jeszcze przeciwstawiać się prawdziwym uczuciom, staje się symbolem tej trudnej, ale jednocześnie pięknej relacji.

Bardzo podobną rolę pełni ubranie w części "Bastille" w reżyserii Isabel Coixet w nowelowym filmie "Zakochany Paryż" ("Paris, je t'aime", 2007). Przyglądamy się z boku małżeństwu – on (Sergio Castellitto) właśnie ma zamiar oświadczyć żonie (Miranda Richardson), między daniem głównym a deserem, że opuszcza ją dla kochanki, gdy ona, płacząc, pokazuje mu wyniki badań, z których wynika, iż jest chora na białaczkę. Patrząc na nią, zupełnie bezradną, siedzącą w swoim nieśmiertelnym czerwonym płaszczu postanawia, że nigdy jej nie zostawi. Otoczył żonę troską, jakiej zawsze jej brakowało, bo wszystko nabrało innego znaczenia odkąd dowiedział się, że robi to dla niej ostatni raz. Zachowując się jak zakochany człowiek... znów się nim stał. A gdy kobieta umarła on, przez wiele kolejnych lat, mając ciągle złamane serce, zawsze cierpiał jeszcze bardziej, gdy zobaczył gdzieś na ulicy przypadkową kobietę w czerwonym płaszczu.

 
ciąg dalszy nastąpi
Cały tekst możecie przeczytać w Eclectic Magazine - zapraszam!


fotografie: mmimageslarge.moviemail-online.co.uk, jonathankiefer.files.wordpress.com, aceshowbiz.com, imdb.com.

7 października 2010

Świat Seriali

Wszyscy oglądamy seriale.
Prawdopodobnie nie ma osoby, która chociaż raz w swoim życiu nie oddałaby się nałogowi oglądania kolejnych i kolejnych odcinków z bardziej i mniej ulubionymi bohaterami ich kochankami, rodzinami i... cóż. Wszyscy lubimy podglądać, zakochiwać się na moment w ludziach i sytuacjach, które wydają nam się równie piękne co absurdalne. Seriale to wbrew pozorom temat dość kontrowersyjny i, przede wszystkim, bardzo szeroki. Nie ma chyba jednego właściwego podziału seriali: możemy dzielić na przykład według gatunku na sensacyjne, historyczne, obyczajowe, sci-fi czy według wieku odbiorcy na seriale familijne, dla dzieci, dorosłych, albo hiperpopularne seriale dla młodzieży.


Ja nie mogę nazwać siebie fanką seriali, prawdę mówiąc - szkoda mi czasu na oglądanie dziesiątek odcinków, jednak szczerze podziwiam pomysłowość niektórych twórców, oczywiście, zdarza mi się też czasami wpaść w ciąg oglądania danej historii i czerpać z tego autentyczną przyjemność.


Uważam jednak, że seriale to niesamowicie ciekawe zjawisko nie tylko z punktu widzenia historii i funkcjonowania telewizji, ale także - amatorskich badań nastrojów społecznych. Dlatego też co jakiś czas będę się przyglądać z bliska ciekawym zjawiskom towarzyszącym różnym serialom.

Dzisiaj kilka słów o polskiej reprezentacji w tym temacie.
Moja prywatna czołówka to bez wątpienia:

"Noce i dnie"
reż. Jerzy Antczak
scen. Jerzy Antczak
1975


Pisałam już o nim oczywiście - w kontekście aktorstwa czy mistrzostwa kompozycji i wykonania i jedno jest pewne - to produkcja niezapomniana, niemalże kultowa (bo któż nie zna sceny, w której pan Tolibowski zbiera nenufary, by móc podarować je Barbarze?!), na światowym poziomie pod każdym względem.




"Pittbul"
reż. Patryk Vega, Dominik Matwiejczyk, Kasia Adamik
Xavery Żuławski, Greg Zglinski
2005-2008


Pisząc kiedyś o wybitnym aktorstwie nie mogłam pominąć tego serialu. Mówi się, iż jest to najlepszy serial kryminalny po '89 - totalnie bezkompromisowy (szczególnie w pierwszym sezonie reżyserowanym przez Patryka Vegę). Pierwszorzędne jest tutaj odtworzenie policyjnej rzeczywistości w każdym jej aspekcie - zarówno podczas działań operacyjnych, jak i podglądania życia prywatnego funkcjonariuszy czy depresyjnych chwil ich pobytu na komisariacie. Polecam każdemu przed obejrzeniem zapewnić sobie dobry trening wzmacniający nerwy.




"Daleko od szosy"
reż. Zbigniew Chmielewski
scen. Zbigniew Chmielewski, Henryk Czarnecki
1976


Jeden z najlepszych polskich seriali, podejmujący temat pragnienia awansu społecznego, opowiada o uczuciu wbrew konwenansom między prostym, ale niezwykle ambitnym mieszkańcem niewielkiej wsi a śliczną i wykształconą laborantką z Łodzi.

 
To świetna propozycja dla każdego, kto chce podpatrzeć polską rzeczywistość lat 70., śmiać się i wzruszać i zapamiętać serial jako historię zarówno szczerze zabawną (gdy Leszek porównuje swoją dziewczynę "wiejską" z nowo przybyłą "miastową" po sposobie wypluwania pestek po zjedzeniu czereśni), jak i bardzo mądrą. Plus niezastąpiony Krzysztof Stroiński w roli głównej. 


Jeśli chodzi o obecną ramówkę TV muszę przyznać, że razem z Tatą uwielbiamy oglądać... "Ojca Mateusza" (serio!), który jest absolutnie czarującą propozycją TVP (nakręconą w równie urokliwym i pięknie pokazywanym Sandomierzu), a cała moja rodzina szaleje na punkcie serialu "Usta Usta", bo jest to historia błyskotliwa, oryginalnie zrealizowana i fantastycznie obsadzona (szczególnie w przypadku ról męskich - Wilczak, Perchuć i Mecwaldowski są po prostu rewelacyjni).

A jakie są Wasze ulubione seriale?!

2 października 2010

Najpiękniejsze kadry polskiego kina. cz2.


...czyli kontynuacja TEGO tematu.

"Noce i dnie"
reż. Jerzy Antczak
scen. Jerzy Antczak
1975

To jeden z najukochańszych filmów mojej Mamy (pisałam o nim TUTAJ). O wspaniałą warstwę wizualną tej wielowątkowej, wzruszającej historii zadbali scenograf Jerzy Masłowski oraz kostiumografki Renata Własow i Barbara Ptak (odpowiedzialna za kostiumy do takich kanonów jak "Nóż w wodzie" Romana Polańskiego, "Ziemia Obiecana" Andrzeja Wajdy czy "Faraon" Jerzego Kawalerowicza).

To jedna z niewielu ekranizacji, o których mówi się iż "film pokonał książkę" - a nie wiem, czy dla filmu cokolwiek może być lepszą recenzją.





"Duże Zwierzę"
reż. Jerzy Stuhr
scen. Jerzy Stuhr, Krzysztof Kieślowski
2000

Delikatny absurd (szanowany pracownik banku pojawia się na ulicach miasteczka z wielbłądem, wzbudzając sensację i jednocześnie wywołując zawiść w mieszkańcach i sąsiadach) oraz iście bajkowy temat to główne cechy tej bardzo mądrej opowieści.

To magiczna historia, mądra i metaforyczna, a dzięki mistrzowskiemu aktorstwu i zdjęciom Pawła Edelmana - po prostu przepiękna.




"Do widzenia, do jutra"
reż. Janusz Morgenstern
scen. Wilhelm Mach, Bogumił Kobiela, Zbigniew Cybulski
1960

Marguerite, córka francuskiego dyplomaty spędza w Polsce jedynie kilka dni. Jest ona jednak główną bohaterką pozornie prostej, romantycznej historii, która zgodnie z zamierzeniem twórców stała się portretem niepowtarzalnego zjawiska, jakim były kabarety w drugiej połowie lat 50. 

 
Niesamowity klimat opowieści doskonale oddaje tęsknoty ówczesnej inteligencji. Plus niezastąpiony Zbigniew Cybulski.


"Jasminum"
reż. Jan Jakub Kolski
scen. Jan Jakub Kolski
2006



Najbardziej bajkowy ze wszystkich reżyserów po raz kolejny zabiera widzów do swojej magicznej krainy. Cóż więcej nam trzeba, gdy historia jest piękna, zdjęcia (autorstwa Krzysztofa Ptaka) niesamowicie urokliwe, a aktorstwo z absolutnie najwyższej półki?




Dziękuję za wszystkie propozycje pięknych filmów, oczywiście, czekam na kolejne!
a tutaj zapraszam na Facebooka
fotografie: filmpolski.pl