29 grudnia 2009

Die Hard


"Szklana Pułapka"
1988

reż. John McTiernan

scen. Jeb Stuart, Steven E. de Souza




To moje prawdopodobnie największe (filmowe) emocjonalne przeżycie grudnia.
Grupa Terrorystów opanowuje w Los Angeles drapacz chmur. Zrządzenie losu sprawia, że na bożonarodzeniowym bankiecie na trzydziestym piętrze pojawia się John McClane - nowojorski policjant i zarazem jedyna osoba, która będzie w stanie uratować sterroryzowanych ludzi (w tym swoją żonę-karierowiczkę, z którą od pewnego czasu jest w separacji).


"Szklana Pułapka" ma wszelkie cechy dobrej sensacji. Główny bohater jest niepokonany, pojawia się subtelny wątek miłosny, dramaty rodzinne, efektowna mieszanka ognia, szkła i krwi.
Bruce Willis kreując główną postać biega na boso po całym wieżowcu i uprawia wysmakowaną akrobatykę w windach i kanałach wentylacyjnych, łamiąc prawa fizyki i fizjologii, co, nie da się ukryć, nie dodaje filmowi ani krzty wiarygodności.



Mój Tato-Kinoman po naszym wspólnym seansie skomentował jednak moje wątpliwości zdaniem: "Córeczko, Ty nie wiesz chyba, do czego jest zdolny człowiek pod wpływem szoku. Szczególnie Bruce".
I niech to będzie odpowiedź na to, dlaczego "Szklana Pułapka" jest niezmiennie fascynującym klasykiem, a Bruce Willis bezapelacyjnie najjaśniej świecącą gwiazdą gatunku.

13 grudnia 2009

Malarskość Wieloznaczna III


Filmy o malarzach bywają nierzadko formą aktorskiego monodramu: nie do końca oczywiście, ponieważ protagonistę otacza masa ludzi, którzy bardziej lub mniej bezpośrednio wpłynęli na jego życie, postaci często równie interesujących. Myśląc jednak o obrazach takich jak „Pollock” w reżyserii Eda Harrisa – w którym zagrał on również główną rolę – czy „Picasso – Twórca i niszczyciel” Jamesa Ivory'ego, gdzie w tytułową postać wcielił się sir Anthony Hopkins, czy nie mamy wrażenia, że to właśnie ci aktorzy – łącząc własną umiejętność perfekcyjnego wcielania się w innych oraz wrodzony instynkt do ukazywania najbardziej właściwych emocji z charyzmą malarzy, których muszą odegrać – są w samym centrum tego niezwykłego, jakby odległego świata i że to właśnie oni nadają mu bieg?


Mówi się czasem, że film jest najmniej pojemną z form wyrazu. Że pisząc - twórca może pokazać swoje emocje - zachwyt, oburzenie, wściekłość, nakreślić dokładnie sytuację, ramy czasowe, podkreślić cechy bohaterów, aby wszystko zostało perfekcyjnie zrozumiane. Malując – działa bezpośrednio na wyobraźnię widza nierzadko dając mu więc niekończące się pole dla własnej interpretacji. Natomiast patrząc przez oko kamery – zawęża przede wszystkim pole widzenia, jest ograniczony przez czas trwania projekcji, a także musi odwoływać się do własnej wrażliwości i umiejętności pokazywania barw, pejzaży, prowadzenia postaci i... uwierzyć, że widz wykaże się zrozumieniem i pojmie jego punkt widzenia. Widzimy więc, jak trudno jest za pomocą filmu pokazać porywającą biografię malarza, uciekając z jednej strony od banału, z drugiej – od mitologizowania.



całość można przeczytać


10 grudnia 2009

Malarskość wieloznaczna II


Miloš Forman uważany jest za twórcę wybitnego – banałem byłoby każde argumentowanie ewidentnej klasy filmów takich jak „Lot nad Kukułczym Gniazdem”, „Amadeusz”, czy „Skandalista Larry Flynt” – jednak jego film „Duchy Goi”, którym powrócił w 2006 roku po siedmiu latach przerwy w pracy, wzbudził w krytykach mieszane uczucia. Być może dlatego, że nie jest on tak spektakularnie naładowany emocjami (jednak proszę pamiętać o genialnym Javierze Bardemie!) ani odkrywczy zarówno pod względem treści, jak i realizacji czy przesłania. Nie można jednak zaprzeczyć, iż Stellan Skarsgard nakreślił postać Francisco Goi bardzo interesująco (przy czym nie można odmówić samemu reżyserowi kapitalnego wyczucia w prowadzeniu aktorów), a niepokojące barwy doskonale oddają klimat Hiszpanii schyłku XVIII wieku, podczas gdy kraj pustoszony był przez wojska napoleońskie, a twórczość Goi jest najlepszym odzwierciedleniem niepokoju zarówno w społeczeństwie, jak i na królewskim dworze.
Czasami twórcy decydują się na dopowiedzenie kilku słów do biografii malarza, tak czyni Peter Webber adaptując bestsellerową powieść Tracy Chevalier „Dziewczyna z Perłą”. Odmalowuje brudny, depresyjny pejzaż miasta Delft w XVII-wiecznej Holandii, gdzie rozgrywa się emocjonalna potyczka w trójkącie uczuciowym: Johannes Vermeer (Colin Firth)– jego zazdrosna małżonka w oparach podszeptów matki – siedemnastoletnia Grier (Scarlett Johansson), ich śliczna służąca, która pozuje mistrzowi do portretów. Biografia malarza została wzbogacona o namiastkę mezaliansu najprawdopodobniej, by podnieść temperaturę fabuły i uczynić ją bardziej intrygującą.

Trochę inaczej rzecz ma się w filmie Juliana Schnabela – „Basquiat. Taniec ze śmiercią”, w którym pojawia się osoba Alberta Milo, zagrana przez Gary'ego Oldmana. Jest to bowiem fikcyjna postać dopisana specjalnie i zarazem alter-ego reżysera, który sam jest malarzem. Film ukazuje słodko-gorzką biografię Jeana-Michele'a Basquiata (granego przez Jeffrey'a Wrighta), prekursora graffiti, który swoimi napisami na murach bulwersował społeczeństwo Ameryki drugiej połowy XX wieku, natrząsając się z burżuazji i społecznych skłonności do hipokryzji. Na początku lat 80. spotkał on swojego mistrza, Andy'ego Warhola (czy jest ktoś bardziej odpowiedni do tej roli niż David Bowie? Według mnie jest to pytanie czysto retoryczne) i wspólnie stworzyli kilka prac. Basquiat zmarł w wyniku przedawkowania heroiny. Nie potrafił znaleźć w swoim życiu złotego środka, lawirując między kobietami, mecenasami sztuki (nie mogę nie wspomnieć Dennisa Hoppera w roli Bruno Bischofbergera. Hopper to jeden z tych aktorów, którzy magnetyzują niezależnie, czy grają główną rolę, czy marginalny epizod) i swoją prywatną bohemą wiecznie młodych i nieustannie narkotyzujących się nonkonformistów.

ciąg dalszy nastąpi, a całość można przeczytać

Malarskość wieloznaczna I

Co łączy Picassa z Modiglianim – twórców, których w pierwszej połowie XX wieku różniło ich niemal wszystko? Van Gogha z Gauguinem oprócz słynnego spotkania w Żółtym Domu w Arles? Basquiata i Warhola pomijając to, że stworzyli wspólnie kilka dzieł? Wszyscy ci malarze stali się bohaterami filmowych historii – z jakim skutkiem? Przyjrzyjmy się zjawisku (dość entuzjastycznego) kręcenia biografii artystów.


Nie da się ukryć, że twórcy filmowi chętnie sięgają po biografie najbardziej znanych artystów, a z pewnością najchętniej takich, którzy byli skandalizujący lub chociażby bardziej aktywni społecznie, politycznie, czy seksualnie od innych. Dlatego jednym z najczęściej przedstawianych malarzy jest Vincent van Gogh. Holenderski postimpresjonista, który początkowo
szukał swojego powołania w służbie Bogu i biedocie niderlandzkich zagłębi górniczych, jednak zrezygnował z kapłaństwa, by oddawać się szaleńczym ciągom twórczym i wyniszczającym związkom z kobietami, nękany przez całe życie objawami syndromu maniakalno-depresyjnego. Tę skomplikowaną biografię możemy oglądać między innymi w znakomitej adaptacji powieści Irvinga Stone'a Pasja życia George'a Cukora i Vincente Minnellego, ze świetnymi rolami Kirka Douglasa (van Gogh) i wielkiego Anthony'ego Quinna(Paul Gauguin), oraz filmie „Vincent i Theo” w reżyserii Roberta Altmana, który obrazuje skomplikowane związki Vincenta van Gogha (tutaj: Tim Roth) z jego bratem.

Energia meksykańskich ulic oraz ich niesamowity, pulsujący wszystkimi odcieniami najcieplejszej czerwieni i żółci, koloryt zmienia się w głębokie fiolety, granaty i ostre światła nocy – film Julie Taymor „Frida” to cały wachlarz emocji. Podkreśla burzliwość życia wynikającą z temperamentu, ale i tragizm spowodowany chorobą po wypadku i wyniszczającą miłością Fridy Kahlo – meksykańskiej malarki – do jej męża i mentora Diego Riviery. Salma Hayek, odtwórczyni głównej roli, była tak zaangażowana w realizację filmu, że zainwestowała w niego sporą sumę, osobiście czuwała nad scenariuszem i zleciła tworzenie obrazu swojej firmie producenckiej Ventanarosa (przemianowanej później na Ventanazul). Oprócz tego, że Hayek otrzymała nominację do Oscara za (znakomitą) rolę Fridy, film był jak dotąd największym sukcesem artystycznym firmy. Nic dziwnego – cóż za pasja i namiętność odmalowuje się w tym filmie! I nie mówię tu tylko o słynnej scenie tanga tańczonego przez Salmę Hayek i Ashley Judd.

ciąg dalszy nastąpi, a całość można przeczytać

21 listopada 2009

Filmy Cudowne Wizualnie




'filmy cudowne wizualnie' to dla mnie zupełnie odrębna kategoria filmów. Znajdują się w niej filmy z niemal każdego gatunku, ich największą siłą są kostiumy będące dziełami sztuki, zapierająca dech w piersiach scenografia, niesamowite barwy, krajobrazy, wystrój wnętrz, idealne kompozycje będące efektem wielogodzinnych konsultacji, setek szkiców i rysunków - wielkie łał.
W takich filmach nie jest najistotniejszy scenariusz czy wartość intelektualna (chociaż są (!) filmy łączące wszystkie te cechy!), ale liczy się to, jaką dziką przyjemność dla zmysłu wzroku i plastycznej wrażliwości ze sobą niosą.




Wśród zapowiedzi nadchodzących premier taką perełką będzie absolutnie "Alicja w Krainie Czarów" Tima Burtona, nawiasem mówiąc Burton jest mistrzem tej kategorii. Ja jeszcze niecierpliwie czekam, aż będę mogła podziwiać "Imaginarium of Doctor Parnassus" Terry'ego Gilliama, ale przy konkretnych tytułach pojawiają się inne nazwiska: Joe Wright ("Pokuta"), Julian Jarrold ("Zakochana Jane", "Powrót do Brideshead"), Marc Forster ("Marzyciel"), Tom Tykwer ("Pachnidło"), Mike Newell ("Miłość w czasach zarazy"), Sofia Coppola ("Maria Antonina")...



Dla potwierdzenia tego, co napisałam, załączam jeszcze kilka innych pięknych kadrów.
enjoy!






16 listopada 2009

Dystrykt 9


2009

reż. Neill Blomkamp
scen. Neill Blomkamp, Terri Tatchell


Obcy (z powodu swojego wyglądu zwani pogardliwie krewetkami) przybyli na Ziemię ponad dwadzieścia lat temu - nikt nie wie, dlaczego ich statek zatrzymał się nie nad Waszyngtonem czy Nowym Jorkiem, a dokładnie nad Johannesburgiem. Faktem jest, że osiedlili się na Ziemi i żyją tam obok ludzi, stwarzając z jednej strony swoje aktywne społeczeństwo, a z drugiej - pewne zagrożenie dla ludzi. Obcy stają się uchodźcami i zostają umieszczeni w prowizorycznym getcie o nazwie "Dystrykt 9".
Nie dziwi więc oczywista analogia: reżyser Neill Blomkamp oparł film na swoich doświadczeniach z dzieciństwa w RPA w czasach apartheidu (interesujący jest tu motyw pociągu obcych do kociego jedzenia, jako taniego środka zaspokajającego głód - w schematyczny sposób pokazano, że obcy są tutaj podkastą, czwartym światem).


Obcy mają własną technologię broni, która możliwa jest do wykorzystania tylko i wyłącznie po połączeniu się z DNA krewetek - są śmiertelnie niebezpieczni, ale wystawia ich to jednocześnie na zagrożenie ze strony nigeryjskich gangów (Nigeryjczycy wierzą, że po zjedzeniu kawałka ciała krewetki posiądą ich zdolności posługiwania się bronią).
Sytuacja wymyka się spod kontroli - państwa nie mogą dojść do porozumienia, co zrobić z ponad 1,5 milionową populacją obcych, dlatego kompromisem wydaje się być przeniesienie ich do innej strefy, z dala od ludzi. Zajmuje się tym prywatna spółka Multi-National United (MNU), która pod pozorem dbania o ich prawa i godność osobistą wysyła do Dystryktu uzbrojoną ekipę, aby zmusiła obcych do podpisania nakazów eksmisji i pokierowała ich sprawnym przesiedleniem.


Wikus Van De Merwe (bardzo dobry Sharlto Copley), który kieruje misją przesiedlenia jest miłym, ale niezbyt rozgarniętym urzędnikiem. Odwiedza krewetki w ich domach i, co uderzające, wydaje się być wyzbytym ze wszelkich pozytywnych ludzkich uczuć - namawia swoich współpracowników do przemocy, traktuje (o ironio!) krewetki jak absolutny podgatunek, jest tez zupełnie nieostrożny - przez przypadek natrafia na płyn, dzięki któremu w krótkim czasie zaczyna przemieniać się w jednego z obcych (i, co za tym idzie, otrzymuje ich wszystkie zdolności z umiejętnością posługiwania się bronią włącznie).
Staje się najbardziej poszukiwanym człowiekiem na Ziemi, jest ścigany przez wszystkie jednostki MNU i jedynym miejscem, w którym może się ukryć okazuje się właśnie Dystrykt 9.


"Dystrykt 9" jest daleki od powielania utartych schematów kina sci-fi. Utrzymanie go w konwencji nieźle zrealizowanego filmu dokumentalnego jest doskonałym zabiegiem. Co ciekawe, budżet filmu zamknął się w 30 milionach dolarów, jest bezpretensjonalny, wciągający, dynamiczny, a efekty specjalne są tutaj prześwietne. Ponadto naprawdę interesująco zostały tutaj pokazane kwestie społeczne - wynaturzenia, slumsy i totalna underclass, wykluczenie, życie ludzkie a postęp technologiczny, dążenie do władzy, pieniądze. Pojawia się szereg pytań: jak bardzo można stłamsić inność, czy możliwe jest ponowne funkcjonowanie miejsc jak obozy koncentracyjne czy getta, jak wiele można poświęcić dla budowania potęgi militarnej.


W filmie podoba mi się to, że podczas oglądania nie nabierzemy prawdopodobnie wiary w istnienie istot (lub wręcz rozwiniętych technologicznie!) cywilizacji, ale cała historia wzbudza pewne współczucie - dla inności, tłamszenia praw (według filmu za dwie dekady termin 'prawa człowieka' ma mieć zupełnie inny wydźwięk...), a zakończenie wydaje się ostatecznie pozostawiać nadzieję na to, że każde porozumienie jest możliwe.


11 listopada 2009

Konopielka


1981
reż.
scen. Witold Leszczyński

Dzisiaj prezentuję jeden z najlepszych (i jednocześnie najmądrzejszych i poruszających w swojej prostocie i fabule) polskich filmów, który szczerze uwielbiam.


W globalnie rozwijającej się Polsce Taplary przedstawiają się jako wioska skrajnie zacofana. W zabobonnej wsi nieznane były szlachetne slogany PRLu wzywające do odbudowy kraju, społeczność jest nieuświadomiona zarówno w kwestiach nowych technologii pracy (nie chcą się zgodzić na to, aby sierp zastąpić kosą!), ale i postępującego rozluźnienia obyczajów (czy możliwa jest rewolucja seksualna w Taplarach?). Wielu jest tam ludzi niepiśmiennych, nie znających zasad higieny czy dobrych manier (jak jedzenie sztućcami), żyjących bez elektryczności, a także ślepo przywiązanych do tradycji (które nie tyle cementują społeczność, ale utrudniają jej życie).


Symbolem zmian i osobą, która ma pomóc mieszkańcom wsi jest młoda nauczycielka Jola (czarująca Joanna Sienkiewicz), która zamieszkuje w domu Bartoszewiczów - Kaziuka (doskonały Krzysztof Majchrzak, uwielbiam jego grę emocjami!) i Handzi (Anna Seniuk jest na wskroś pozytywna, urocza i zalotna, szczególnie w stanie błogosławionym).


Zmiany spadają na ludzi jak ognisty deszcz zwiastujący apokalipsę. Diabeł mówi: owieczki będą się prosili, chłop z chłopem spać będzie, baba z babą! - ponieważ Pan Bóg coraz stareńszy, coraz częściej odpoczywa.


Siłą tego filmu oprócz scenariusza są doskonałe kreacje całej obsady. Oprócz Sienkiewicz, Seniuk i Majchrzaka możemy zobaczyć Annę Milewską - Matkę Boską Baletnicę w świecie, w którym Pan Bóg przebrany za dziada po świecie chodzi i porządku pilnuje. Pojawia się też Franciszek Pieczka, jeden z moich ulubionych (jeśli nie ulubiony) polskich aktorów, chodząca charyzma, uosobienie spokoju, gra jakby bez wysiłku, mądrością zapisana w swoich pięknych oczach.


I, absolutnie, delikatnie komediowy wydźwięk niektórych momentów nie zakrywa ich refleksyjności, a sceny erotyczne (i ocierające się o tą tematykę) w filmie są naprawdę smaczne.

3 listopada 2009

Wzrok zbitego psa i dążenie do doskonałości


Weronika Postanawia Umrzeć

2009

reż. Emily Young

scen. Larry Gross, Roberta Hanley



Panie i Panowie, oto prawdopodobnie najpoważniejszy kandydat do wygranej w kategorii 'filmowy gniot roku'. Adaptacja powieści Paulo Coelho jest dość luźna, aczkolwiek zachowuje wszystkie cechy charakterystyczne dla twórczości słynnego Przewodnika Dusz - ckliwość, proste prawdy ukazane w formie wielkich filozofii i przepis na życie układający się w formę czarno-białego banału, bez widocznych półcieni.


Sarah Michelle Gellar buduje postać Weroniki na bazie emocji niezbyt rozgarniętej i nazbyt infantylnej nastolatki i ratuje schizofrenicznego Edwarda (Jonathan Tucker) z otchłani alienacji niczym Buffy ludzkość przed Wampirami - chętnie pokonuje wszelkie przeciwności i okazuje się, że jest w tym (niespodzianka!) naprawdę doskonała. Uczy go (i przy okazji siebie też), jak kochać życie i być szczęśliwym odnajdując piękno w każdej, najdrobniejszej chwili.
Fatalne są w tym filmie zdjęcia - jakby kamerzysta biegał za aktorami ze sprzętem trzymanym w rękach nie z powodu waloru artystycznego, ale braku możliwości lub zepsucia osprzętu.


Zdecydowanie ubolewam nad tym, dlaczego na udział w filmie zgodził się David Thewlis. Ponieważ w swojej filmografii miewa on podobne wpadki ("Nagi Instynkt 2" ?!), myślę, że powinno mu to zostać wybaczone jako tendencja do artystycznego błądzenia, z uwagi na takie przebłyski geniuszu jak chociażby "Całkowite zaćmienie" Agnieszki Holland.


Ten film wydaje się być od początku do końca niedobry i chyba rzeczywiście takim jest. Weronika postanowiła umrzeć, a my na seansie umieraliśmy razem z nią.

24 października 2009

Annie c.d.

Wracamy jeszcze na chwilę do marcowej sesji z "Vanity Fair", za obiektywem - Annie Leibovitz.

MERYL STREEP i JOHN PATRICK SHANLEY
Bez Wątpliwości



Razem nakręcili jeden film: Wątpliwość (Doubt) - 2008
Kontrowersyjna historia z bezbłędną obsadą.

RON HOWARD i TOM HANKS
The Classicists


Razem nakręcili cztery filmy: Plusk (Splash) - 1984, Apollo 13 - 1995, Kod da Vinci (The Da Vinci Code) - 2006, Anioły i Demony (Angels & Demons) - 2009.

NICOLE KIDMAN i BAZ LUHRMANN
Koloniści



Razem nakręcili dwa filmy: Moulin Rouge! - 2001 i Australia - 2008.
Posągowa piękność i reżyser, którego filmy mają jeden wspólny mianownik, a jest nim epitet "efektowny".

CHRISTOPHER NOLAN i HEATH LEDGER
Ryzykanci


Razem nakręcili jeden film: Mroczny Rycerz (The Dark Knight) - 2008
Nie chcę się wymądrzać na temat klasy talentu Ledgera, ale uważam, że jego niewątpliwym atutem, który ukazał zarówno w roli Jokera, jak i w każdym filmie, w którym zagrał (chociażby "Brokeback Mountain" czy "Candy"), jest to, że w każdej scenie czuć jego niepokojący styl bycia. Zapada w pamięć.

i na deser:

mistrz CLINT EASTWOOD
The Old Hand


Dwadzieścia dwa filmy jako reżyser-gwiazda, z których dwa otrzymały Oscara za najlepszy film i reżyserię: Bez Przebaczenia (Unforgiven) - 1991 i Za Wszelką cenę (Million Dollar Baby) - 2004.
O nim na pewno napiszę kiedyś znacznie więcej, więc teraz proszę tylko podziwiać fantastyczną, stylową fotografię i obejrzeć "Rzekę Tajemnic" albo "Co się wydarzyło w Madison County".

10 października 2009

Przerwane Objęcia


Reż.
Scen. Pedro Almodóvar
2009

Z pewnym opóźnieniem (chwilowe zburzenia stałego dostępu do sieci), ale ponieważ wydarzenie takie jak premiera nowego dzieła Pedro Almodóvara nie może przejść tutaj bez echa, powiem Wam, dlaczego ten film NALEŻY zobaczyć.


Historia jest, jak zwykle u Pedro Almodóvara, dość skomplikowana, oryginalna i niesamowicie wciągająca - najbardziej interesujący jest tutaj motyw kręcenia filmu w filmie i przenikanie się historii znajomych z innych dzieł Mistrza (w "Kwiecie mojego Sekretu" opowiedziano w pewnym kontekście historię z "Volver", w "Przerwanych Objęciach" mamy minipowtórkę z "Kobiet na skraju załamania nerwowego").


Wiadomość o śmierci milionera wywołuje w niewidomym reżyserze Mateo Blanco (Lluís Homar) wspomnienia sprzed lat.
Podczas kręcenia jednego ze swoich filmów poznaje on piękną aktorkę Lenę (obłędna! Penelope Cruz) i natychmiast rozpala się między nimi ogień miłości. "Sama obecność tej kobiety mąci mi w głowie" - mówi Mateo o Lenie.
Jest ona jednak żoną znanego milionera i zarazem producenta filmu, dlatego ich uczucie od samego początku niemal skazane jest na porażkę tym bardziej, iż zazdrosny mąż wysyła na plan filmowy swojego syna, aby ten dokumentował wszystkie poczynania jego atrakcyjnej małżonki.


Almodóvar pokazuje ostrą, wręcz bolesną namiętność z charakterystyczną sobie bezkompromisowością. Klimat filmu przywołuje mi na myśl niepokojącą atmosferę kina lat 40., napięcie budowane jest za pomocą muzyki i mistrzowskich zdjęć.


Reżyser zaprosił do współpracy swoje ulubione aktorki, dlatego oprócz (pisałam, już, że obłędnej?!) Penelope Cruz podziwiamy Blancę Portillo w roli Judit - lojalnej do bólu agentki Mateo, a także trzy soczyste epizody: Lolę Duenas jako czytającą z ruchu ust (którą mąż Leny zatrudnił, aby odcyfrować zarejestrowany na taśmie, bolesny dla niego materiał filmowy), Chus Lampreave jako statystkę w kręconym przez Mateo filmie i (uwaga uwaga, chociażby dla tego epizodu warto obejrzeć film!) Rossy de Palmę jako aktorkę, która w filmie Mateo gra, cóż - uroczą wariatkę.


Myślę, że nie muszę pisać dłuższego komentarza, gdyż zdradzanie wszystkich wątków mija się z celem. Dodam tylko, że warto zwrócić uwagę również na Tamara Novasa w roli Diego, syna Judit. Jego filmografia nie jest jeszcze imponująca ilościowo, ale tytuły takie jak "Duchy Goi" czy fenomenalne "W stronę morza" oraz, naturalnie, "Przerwane objęcia" mówią same za siebie - to będzie gorące nazwisko w kinie hiszpańskim!