29 grudnia 2009

Die Hard


"Szklana Pułapka"
1988

reż. John McTiernan

scen. Jeb Stuart, Steven E. de Souza




To moje prawdopodobnie największe (filmowe) emocjonalne przeżycie grudnia.
Grupa Terrorystów opanowuje w Los Angeles drapacz chmur. Zrządzenie losu sprawia, że na bożonarodzeniowym bankiecie na trzydziestym piętrze pojawia się John McClane - nowojorski policjant i zarazem jedyna osoba, która będzie w stanie uratować sterroryzowanych ludzi (w tym swoją żonę-karierowiczkę, z którą od pewnego czasu jest w separacji).


"Szklana Pułapka" ma wszelkie cechy dobrej sensacji. Główny bohater jest niepokonany, pojawia się subtelny wątek miłosny, dramaty rodzinne, efektowna mieszanka ognia, szkła i krwi.
Bruce Willis kreując główną postać biega na boso po całym wieżowcu i uprawia wysmakowaną akrobatykę w windach i kanałach wentylacyjnych, łamiąc prawa fizyki i fizjologii, co, nie da się ukryć, nie dodaje filmowi ani krzty wiarygodności.



Mój Tato-Kinoman po naszym wspólnym seansie skomentował jednak moje wątpliwości zdaniem: "Córeczko, Ty nie wiesz chyba, do czego jest zdolny człowiek pod wpływem szoku. Szczególnie Bruce".
I niech to będzie odpowiedź na to, dlaczego "Szklana Pułapka" jest niezmiennie fascynującym klasykiem, a Bruce Willis bezapelacyjnie najjaśniej świecącą gwiazdą gatunku.

2 komentarze:

  1. wreszcie zaczęłaś nadrabiać klasyki:}

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile to już czasu minęło... Warto od czasu do czasu przypomnieć sobie te starsze hity.

    OdpowiedzUsuń