3 lipca 2010

Bracia

reż. Jim Sheridan
scen. Susanne Bier, Anders Thomas Jensen, David Benioff
2009


Przykładny mąż i ojciec Sam Cahill (Tobey Maguire) wyjeżdża na misję wojskową do Afganistanu. Po kilku tygodniach jego żona Grace (Natalie Portman) i dwie czarujące córeczki otrzymują wiadomość, że helikopter, w którym leciał, rozbił się, a sam kapitan zginął. Wtedy bratową i dziewczynkami zaczyna opiekować się Tommy (Jake Gyllenhaal).


Okazuje się jednak, że Samowi udało się uratować z niewoli i tortur i powraca do domu. Obrośnięte legendą, znane z niezliczonych opowieści, wspomnień czy filmów demony wojny uderzają w rodzinę Cahillów mocniej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Tommy podczas nieobecności brata staje się osobą bardzo ważną nie tylko dla Grace, ale także jej córek.


Film Jima Sheridana to remake produkcji duńskiej sprzed sześciu lat, wyreżyserowanej przez Susanne Bier. Podobne zabiegi zawsze wywołują początkową falę krytyki (tak było między innymi z "Infiltracją" Martina Scorsese, dla którego pierwowzorem było "Infernal Affairs" z Hongkongu), jednak Sheridan (mający w swoim dorobku chociażby takie perły jak "Moja Lewa Stopa", "Bokser" i "W imię ojca") wywiązał się ze swojego zadania bardzo dobrze.


Niesamowity Tobey Maguire, który do roli odchudził się i wyniszczył, jest przerażająco autentyczny w odgrywaniu ofiary niekończącego się koszmaru. W krok za nim są Natalie Portman, która jako matka walcząca przede wszystkim o szczęście swoich córek naprawdę wzrusza oraz Jake Gyllenhaal - buntownik, który dojrzewa w ciągu jednej nocy, by wziąć na siebie odpowiedzialność za rodzinę brata. Wspaniale odnalazły się w tej historii również Bailee Madison i Taylor Geare w rolach córek Sama i Grace - sceny z ich udziałem w filmie najbardziej ściskają za gardło.


Ponadto, w filmie uderzające jest świetnie poprowadzone stopniowanie emocji. Reżyser nakreślił naprawdę dramatyczny obraz rodziny, w której już nigdy nie będzie harmonii. Co działa zdecydowanie na plus - Sheridan nie ma złudzeń i nie daje ich widzowi. Nie udaje i nie rozbiela traum. Mankamentem filmu może być zbyt pobieżne potraktowanie relacji Tommy'ego i Grace.


Największą siłą tego obrazu jest autentyczność i melodramatyzm. Jim Sheridan nie unika go, a jednocześnie nie szarżuje, nie korzysta z utartych schematów czy uderzania w najprostsze instynkty. Antywojenny dyskurs, który reżyser próbuje przemycić działa silnie, a jednak nie jest nachalnym manifestem. Warto zobaczyć, bo film nie przytłacza patosem, a zmusza do autentycznej refleksji.

fotografie: filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz