Savage Grace
reż. Tom Kalin
scen. Howard A. Rodman
Kazirodztwo nie jest wybitnie wdzięcznym tematem filmowym. Łatwo jest popaść w banał, jednak rozgłos jest niemal pewny. „Uwikłani”, film Toma Kalina, który swoją światową premierę miał w 2007 roku, a dopiero teraz wchodzi na ekrany polskich kin, już wywołał kontrowersje wśród widzów. Jest to jednak burza w szklance wody.
Barbara Baekeland (Julianne Moore) to awanturnica, mistrzyni niedopowiedzenia – jest niepoprawna, a jednocześnie do przesady stara się dbać o swoją reputację i towarzyskie konwenanse. Jej mąż Brooks (Stephen Dillane) to bogaty wnuk słynnego wynalazcy bakelitu, który ma kompleksy na punkcie własnego braku spektakularnych sukcesów zarówno zawodowych jak i osobistych. Barbara i Brooks igrają nawzajem ze swoimi uczuciami, których owocem jest syn, Tony.
Młodziutki Anthony, będąc od początku oczkiem w głowie matki, spędza z Barbarą wiele czasu. Te interakcje na co dzień dają im wiele radości; zachowują się, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi, a syn wydaje się być zafascynowany matką. Widać jednak, jak toksyczna jest to relacja – podczas obiadu z zaproszonymi gośćmi Barbara każe Tony’emu (swojej dumie i wizytówce rodziny) przeczytać fragment prozy. Syn jest zażenowany – która dobra matka każe swojemu synowi czytać publicznie fragmenty „Justine” De Sade’a?! W epizodycznej roli przyjaciółki rodziny pojawia się Belén Rueda (chora dziennikarka z „W stronę morza”, później oddana żona i matka z hiszpańskiej telenoweli familijnej „Rodzina Serrano”, jakby ciągle jeszcze czekająca na rozbłyśnięcie swojej gwiazdy, duży niewykorzystany potencjał) i wygląda naprawdę zjawiskowo.
Z czasem Anthony dorasta, Barbara i Brooks oddalają się od siebie. Ich syn jest inteligentny, ale coraz bardziej krnąbrny i pretensjonalny, doskonale wie, jak manipulować ludźmi. Bezbłędnie rozszyfrował smutny, podporządkowany konwenansom świat matki, a słaby autorytet jego wycofanego ojca nie ma już żadnej siły. Sytuacja ulega zmianie, gdy Brooks wdaje się w romans z dziewczyną Tony’ego – chłopak czuje się zagubiony, do głosu dochodzą jego homoseksualne skłonności, zaczyna coraz bardziej tęsknić za ojcem, myśląc jednak przede wszystkim o szczęściu zdruzgotanej matki. Anthony nieustannie się zmienia – jest romantyczny, neurotyczny, poszukujący.
Sytuacja bohaterów jest zmetaforyzowana w historii psa, którego Baekelandowie mieli, gdy Anthony był dzieckiem. „Pies odchodzi, obroża pozostaje” – po psie zostały wspomnienia i obroża tak, jak po odejściu ojca odzywały się w Barbarze i Tonym wszystkie kompleksy wywoływane przez Brooksa, dla którego każdy był zerem. Żona i syn, którzy zawsze starali się chociaż w pewnym stopniu dorównać jego wyobrażeniom, czują, jakby stąpali po coraz bardziej niepewnym gruncie, gdzie niemożliwym jest zbudowanie takich fundamentów, jak rodzina i bezpieczeństwo.
Barbara zatraca się w próbach odbudowania swojego życia, co prowadzi do stopniowej autodestrukcji i próby samobójczej. Wdaje się w przelotny romans z homoseksualistą Samem, znanym jako idealny przyjaciel każdej kobiety, gdy ich mężom brakuje czasu (Hugh Dancy). Scena erotyczna między Barbarą, Samem i Anthonym jest znakiem, że dla Barbary nie istnieje już żadne obyczajowe tabu. Tony żyje nadzieją, że ojciec kiedyś powróci do domu – jest to dla niego atrapa normalności, której potrzebuje jak powietrza. Dopiero, gdy wydaje mu się, że zgubił obrożę ukochanego psa, zdaje sobie sprawę, że nic nie będzie już takie samo: ojciec nie wróci, a matka się nie zmieni. Scena kazirodczego seksu wywołuje ambiwalentne uczucia. Z jednej strony, może wydawać się niepotrzebna, zbyt oczywista (ale jednocześnie nie można zarzucić reżyserowi, że niesmaczna). Z drugiej jednak, wyjaśnia zachowanie Tony’ego. Po doprowadzeniu syna do krótkotrwałego orgazmu Barbara mówi mu: „Jesteś najlepszy”, ale on ma już w sobie tylko żal za wszystko, z czym musiał się zmagać w tak patologicznej emocjonalnie rodzinie.
Cały film jest mocno podszyty erotyzmem – w muzyce Fernando Velázqueza, gestach i spojrzeniach bohaterów, kostiumach i ujęciach kamer. Interesujący jest Eddie Redmayne jako Anthony, jednak to Julianne Moore jako Barbara kradnie dla siebie cały film, bardzo wiarygodnie przedstawiając skomplikowane niuanse swojej bohaterki.
Wszystkie dyskusje wywołane filmem są mocno przesadzone. Reżyser nigdy nie przekracza granic dobrego smaku w przedstawieniu nawet najbardziej kontrowersyjnych aspektów i scen, co działa zdecydowanie na korzyść filmu. Jednocześnie nie jest to obraz, który byłby w stanie poruszyć tłumy, dlatego oprócz chwilowego oburzenia bardziej konserwatywnej części publiczności nie spodziewajmy się żadnej rewolucji obyczajowej.
tekst pojawił się TUTAJ
fotografie: filmweb.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz