22 maja 2011

Absolwent


The Graduate
reż. Mike Nichols
1967

 
Benjamin Braddock – główny bohater filmu Mike'a Nicholsa właśnie skończył studia. Wraca do domu, by pochwalić się wszystkim znajomym rodziców wspaniałym dyplomem i zastanowić się nad tym, jakie kroki powinien podjąć planując najbliższą przyszłość. Zamiast tego, nieśmiały Benjamin poznaje, lub raczej: przypomina sobie z przeszłości pewną znajomą swoich rodziców i tak rodzi się romans z bohaterką piosenki duetu Simon & Garfunkel, panią Robinson (niesamowita Anne Bancroft)


Wątpliwy moralnie romans młodego chłopaka z dużo starszą od niego kobietą jest jedynie jedną z możliwych ścieżek, według których można śledzić ten film.
Nie bez znaczenia staje się tu bowiem wątek apatii, który ogarnia Benjamina. Ten, po ukończeniu studiów ze znakomitymi wynikami zdaje sobie sprawę, że z uniwersytetu nie przywiózł ze sobą niczego, co tak naprawdę mogłoby go pochłonąć bez reszty lub na tyle, by związać z tym swoje życie. Absolwent jest też przenikliwym zapisem przemian obyczajowych zachodzących w amerykańskim społeczeństwie. Reżyser Mike Nichols zdaje się jakby ignorować dopiero rodzący się ruch hippisowski i przyjmuje punkt widzenia mieszkańców przedmieść amerykańskich miast, gdzie bohaterem zbiorowym staje się znudzona i pełna hipokryzji klasa średnia.


Co ciekawe, producenci początkowo wcale nie byli jednomyślni co do powierzenia roli Benjamina Dustinowi Hoffmanowi (uchodził on bowiem za wyjątkowo bezczelną osobę...), postanowili jednak zaufać mu i świdrującej intuicji i muszę przyznać, że teraz nie potrafię wyobrazić sobie w tej roli kogokolwiek innego.


Co jest dodatkowo uderzające w tym filmie to fantastyczny montaż i niespotykane rozwiązania techniczne (jak obserwowanie otoczenia zza maski płetwonurka bądź z perspektywy basenu). Te sceny nadającą filmowi kunsztownego, artystycznego sznytu.
A "Absolwent" na stałe wpisał w się w kanon filmów kultowych, nie tracąc wiele ze swojej aktualności.

fotografie - niepokonany Bob Willoughby

4 komentarze:

  1. lubię ten film, za zdjęcia właśnie, no i za przepiękne kobiety w nim występujące:)) ;)
    uściski!
    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeden z moich ulubionych filmów <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Z wywiadu z Hoffmanem dla "Polityki" (http://www.polityka.pl/kultura/rozmowy/1515438,1,rozmowa-z-dustinem-hoffmanem.read)

    "Studentem został pan dopiero po trzydziestce, grając w „Absolwencie”.

    To był właśnie jeden z tych przypadków. Rolę Benjamina Braddocka, dwudziestolatka, który romansuje najpierw z matką, a potem z jej córką, powinien dostać ktoś o urodzie Roberta Redforda, znacznie młodszy ode mnie. Z niewiadomych powodów zagrałem ja, chociaż odmawiałem. Wolałem trzymać się teatru. Moim celem nie była wtedy kariera filmowa, tylko stabilna, etatowa praca w jakimś małym off-off-broadwayowskim zespole. Tak długo klepałem biedę, że wizja stałych zarobków wydawała się cudem. Kino kojarzyło mi się z jednorazową, mocno niepewną przygodą, dla mnie, pozbawionego urody amanta – bez perspektyw. Potwierdzały te przypuszczenia pierwsze reakcje po premierze „Absolwenta”. Wszyscy w wytwórni narzekali, że film byłby może i dobry, ale przeze mnie został kompletnie położony."

    OdpowiedzUsuń
  4. @Borys: bardzo ciekawy cytat! Ja doczytałam się kiedyś takiej opinii, że Hoffman był wtedy straszny w obejściu, antypatyczny i wredny (w opinii zarówno twórców, jak i innych aktorów, może właśnie dlatego, że miał takie podejście do kina i jednocześnie - poczucie ogólnego zawodowego niespełnienia...) i dlatego właśnie długo zwlekano z ostatecznym powierzeniem mu tej roli.
    ale dziękuję za tę uwagę!

    OdpowiedzUsuń