Zdaję sobie sprawę z tego, że ostatnio okrutnie zaniedbałam blog i mam nadzieję, że wakacje chociaż częściowo poprawią tę przykrą sytuację ... Obecnie wiele czasu zajmuje mi przygotowanie się do audycji - archiwalne odcinki KINOMASZYNY możecie znaleźć TUTAJ, a dzisiaj - mój ukochany film muzyczny!
"Gorączka Sobotniej Nocy"
reż. John Badham
1977
Kiedy w 1977 roku na ekrany kin weszła "Gorączka Sobotniej Nocy" i widzowie poznali soundtrack autorstwa niepokonanych braci Gibb wiadome było, że disco właśnie się skończyło. Bo rzeczywiście, nigdy później nie powstało w tym klimacie nic tak świetnego, jak piosenki zespołu Bee Gees... W Stanach Zjednoczonych ten soundtrack, jak i sam film, były prawdziwymi ikonami kultury disco. Płyta pokryła się piętnastokrotną platyną, utrzymywała się na listach przebojów przez kilkadziesiąt tygodni i była ówcześnie najlepiej sprzedającą się ścieżką dźwiękowa w historii kina (ten świetny wynik pobił dopiero soundtrack z "Bodyguarda").
Główny bohater filmu, Tony Manero (świetny John Travolta) jest niewykształconym nastolatkiem z Brooklynu, który pracuje w sklepie z artykułami chemicznymi. Co tydzień chodzi do lokalnej dyskoteki, gdzie zmienia się w króla parkietu. To tu słyszy niezliczone ilości komplementów na temat swojego tańca – tego, co, wydawałoby się, robi najlepiej. To tu także spotyka Stephanie (Karen Lynn Gorney), tancerkę, która w niedługim czasie zupełnie zmienia jego życie. Kobieta wiele opowiada mu o Manhattanie, miejscu, gdzie mieszka, a jednocześnie – miejscu, o którym marzą Tony i jego koledzy.
"Gorączka sobotniej nocy" nie jest wyłącznie świetnym filmem o tańcu i spełnianiu marzeń. Porusza on temat nierówności społecznych, dyskryminacji i rasizmu. Tony dobrze się czuje na scenie, ponieważ tam nie musi pokazywać swoich intelektualnych słabości. Jego świat to zaledwie kilka ulic, kumple i dyskoteka. Czuje się także nierozumiany przez konserwatywnych rodziców, którzy największy szok przeżywają, gdy okazuje się, że ich starszy syn postanowił porzucić życie w seminarium.
Rola Tony'ego była pierwszym prawdziwym przełomem w karierze Johna Travolty i do dziś jest absolutną ikoną kina. Jednym z głównych symboli filmu stał się... Biały trzyczęściowy garnitur, który Travolta nosi w ważnych momentach filmu. Co ciekawe, początkowo garnitur miał być czarny, jednak zbyt mocno zlewał się z tłem i postanowiono, iż biel będzie znacznie bardziej odpowiednia. Co więcej, producenci rozważali także wycięcie przy montażu scen tanecznych solówek Travolty. Gdy jednak aktor zagroził wycofaniem się z projektu, wszystkie te sceny pozostawiono w filmie, tworząc kolejne wielkie symbole ery disco i kina lat 70.
Jedną z moich ulubionych scen w tym filmie jest moment, gdy Tony Manero podchodzi do lustra, w którym odbija się plakat z Alem Pacino w roli Serpico.
Tony przygląda się swojemu odbiciu i cicho potwierdza sam sobie, iż rzeczywiście, jest dość podobny do Pacino.
Sam Al Pacino natomiast, zapytany, co czuł oglądając tę scenę powiedział:
"Chciałem się schować. To było nieprzyjemne" – podkreślając, jak ważne jest dla niego oddzielenie osoby aktora od granej przez niego roli. Mimo wszystko jednak Pacino podkreśla, iż John Travolta jest bardzo utalentowanym aktorem.
fotografie: dvdbeaver.com, listal.com.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz