Dziś chcę Wam pokazać fragmenty kolejnego artykułu, który napisałam dla SHOT Magazine. Wybrałam te części tak, aby tematyka się nie powtarzała,
bo ostatnio o związkach kina i mody piszę bardzo dużo (jeśli kompletnie Was tym znudzę, dajcie znać!).
Wszystkie artykuły możecie przeczytać TUTAJ, bo każdy z nich taguję dla
łatwiejszej identyfikacji. Dosyć wstępów, zapraszam do czytania!
NIEBEZPIECZNE
ZWIĄZKI
Moda
lubiana jest za to, że pozwala na pielęgnację swojej próżności, zachcianek,
jest trochę nierealna, trochę abstrakcyjna. Kino umożliwia za to mentalne,
chwilowe przeniesienie się w równoległą, wyimaginowaną rzeczywistość,
alternatywną czasoprzestrzeń. Ponieważ i Moda i Kino cenią przede wszystkim
fantazję i wyobraźnię, nieustannie inspirują się sobą nawzajem. Warto więc
przypomnieć sobie najciekawsze spotkania Mody z Filmem.
Gdy myślę o ikonicznych scenach z historii
kina, niemal od razu przychodzi mi do głowy „Powiększenie” Michelangelo
Antonioniego. Głównym bohaterem filmu jest Thomas (David Hemmings), fotograf. W
prawdopodobnie najsłynniejszej sekwencji z uhonorowanego Złotą Palmą dzieła
włoskiego reżysera, Thomas robi zdjęcia modelce. Kobieta ubrana jest w
delikatną, czarną sukienkę z frędzlami, która eksponuje jej ultraszczupłą
figurę, a Thomas nieustannie naciskając migawkę aparatu, podchodzi do niej
coraz bliżej i bliżej, aż w końcu każe jej się położyć i robi jej zdjęcia z
góry, ponownie przybliżając się do kobiety. Scena kończy się złożeniem
namiętnego pocałunku artysty na szyi jego muzy, a całą sekwencję badacz Robert
T. Eberwein w swojej interpretacji „Tekst wzorcowy Powiększenia” określił jako prowokację fizycznej reakcji imitującej
stosunek seksualny, cały film natomiast: złożoną psychoanalizą głównego
bohatera, którego zachowanie wynika nie z miłości, a pogardy wobec kobiet.
Pozującą
dziewczyną była tu Veruschka von Lehndorff, pierwsza niemiecka supermodelka,
która po swoim debiucie u Antonioniego zagrała w jeszcze kilku filmach, nie
odnosząc na tym polu większych sukcesów. Sama scena stała się źródłem
niezliczonych inspiracji, spośród których najbardziej interesującą wydaje mi
się być film „Kika” w reżyserii Pedro Almodóvara (maestro z La Manchy nie tylko
uczynił męża tytułowej bohaterki fotografem, ale także niemal dosłownie
przeniósł do swojego filmu scenę z „Powiększenia”). Obraz tym ciekawszy, iż w
jego powstanie zaangażowany był również jeden z najważniejszych współczesnych
projektantów, Jean-Paul Gaultier.
(…)
Filmowcy polubili także pewną legendarną
projektantkę: w ostatnich kilku latach powstały aż trzy filmy o Gabrielle
„Coco” Chanel. W telewizyjnym „Coco Chanel” Christiana Duguaya tytułową postać
zagrała Shirley MacLaine. Prawdopodobnie największy sukces komercyjny, jak i
największe uznanie publiczności zdobył film powstały rok później, noszący identyczny
tytuł i wyreżyserowany przez Anne Fontaine, w którym w postać mademoiselle
Chanel wcieliła się Francuzka Audrey Tautou (będąca również wtedy twarzą kampanii
reklamowej słynnych perfum Chanel No5).
Znacznie ciekawszy wydał mi
się jednak film „Chanel i Strawiński” Jana Kounena. Rozpoczynający się
imponującą sekwencją koncertową z paryskiego pokazu w 1913 roku „Święta wiosny”
Igora Strawińskiego (w scenie wystąpiło 1000 statystów, 70 muzyków 25 tancerzy)
film to nie tylko kwintesencja stylu i czysta elegancja niemal w każdym kadrze.
To także bardzo poruszająca historia, o której milczą biografowie (wiadomo, że
projektantka wspierała muzyka, niejasny jest jednaj stopień ich zażyłości).
Zbulwersowana publiczność bojkotuje nowatorskie pomysły rosyjskiego
kompozytora, jednak w niewielkiej grupie otwartych na zmiany w sztuce koneserów
znajduje się ona – Coco Chanel.
Kilka lat później proponuje Strawińskiemu, by
zamieszkał on wraz z rodziną w jej podparyskiej rezydencji. Między dwojgiem
artystów rodzi się płomienne uczucie, tłumione przez obecność Katariny, żony
muzyka. W rolę francuskiej reformatorki stylu wcieliła się Anna Mouglalis, a
ekscentrycznego kompozytora zagrał Mads Mikkelsen i to on jest mimo wszystko
główną gwiazdą obrazu (również dlatego, że postać Strawińskiego, z jego
niepokojami, dążeniami do muzycznych rewolucji, rozdarciem między rodziną a
kochanką, przyzwoitością a namiętnością, jest po prostu znacznie lepiej
napisana).
Co ciekawe, to właśnie Mouglalis została okrzyknięta jedną z
największych muz projektującego dla domu mody Chanel Karla Lagerfelda, a żeby
jeszcze bardziej podkreślić różnorodność powiązań filmowo-modowych, można
dodać, iż Mads Mikkelsen wcielający się w rolę Igora Strawińskiego w 2007 roku
był twarzą kampanii firmy H&M.
Jeśli kino uznalibyśmy za dziesiątą, a
telewizję za jedenastą muzę, moda powinna mieć swój zaszczytny numer 12, bo
niezmiennie olśniewa i inspiruje. Natomiast mieszanki filmu z modą to
połączenia iście wybuchowe i warto poznawać je bliżej tym bardziej, iż
najczęściej znakomicie się uzupełniają.
fotografie: listal.com, chicandhappy.com, fanpop.com
o,ciekawy blog!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za to, że piszesz tak wciągające artykuły, nie tylko o filmach. Ten jest również bardzo interesujący, przeczytałam z przyjemnością.
OdpowiedzUsuń