3 września 2012

Powrót do Przeszłości, część 1.


Filmy animowane już dawno przestały być gatunkiem zarezerwowanym wyłącznie dla dzieci. Przeciwnie, niejednokrotnie dają zupełnie nowe możliwości dla opowiedzenia historii i nie unikają trudnych tematów. Z drugiej strony, pokusa artystycznego szaleństwa bywa zbyt duża i nierzadko strona wizualna filmu staje się nieporównywalnie ważniejsza, niż jego fabuła. Bajki dla dorosłych bywają jednak naprawdę fascynujące.

Porozumienie międzypokoleniowe

Filmy Sylvaina Chometa to jedne z najpiękniejszych animacji ostatnich lat: jako pierwszy swoją delikatną kreską i charakterystycznym stylem rysunku (czarująco niewymiarowe postacie z czasami wręcz groteskowo uwydatnionymi cechami wyglądu), a także klimatyczną muzyką i niemal brakiem dialogów zachwycał film „Trio z Belleville”


Reżyserowi kładącemu taki sam nacisk na brzydotę jak i piękno prezentowanego świata udało się opowiedzieć poruszającą, ale jednocześnie ciepłą i zabawną historię Madame Souzy i jej wnuka kolarza, rozgrywającą się we Francji tuż po II Wojnie Światowej, w którą zamieszane jest porwanie, mafia i tytułowy, nieco zapomniany przez publiczność, zespół muzyczny. 


Na kolejny film Chomet kazał czekać publiczności aż siedem lat. Tym razem przeniósł akcję do Edynburga, jednak jednym z tematów przewodnich obrazów pozostały różnice i relacje międzypokoleniowe. „Iluzjonista” to opowieść nieco smutniejsza, ale równie finezyjna pod względem plastycznym. 


Tytułowy bohater, magik Tatischeff, tuła się po całym kraju w poszukiwaniu możliwości dania chociaż jednego przedstawienia. Niestety, mieszkańcy wielkich miast są znudzeni i wychodzące z kapelusza króliki czy czarowane za pazuchą bukiety nie robią na nich wrażenia. Tatischeff odnosi jednak prawdziwy sukces w zapomnianej, małej wiosce pełnej roześmianych, rozrywkowych ludzi, lubiących dobrą zabawę i alkohol. 


Kontrastem dla mieszkańców wioski jest Alice – dziewczynka, która ciężko pracuje w karczmie i absolutnie wierzy w każdą sztuczkę tytułowego bohatera, nazywając go czarodziejem. Tatischeff i Alice wspólnie opuszczają prowincję. Ich relacja to w efekcie jeden z najsmutniejszych wątków filmu: mężczyzna traktuje ją trochę jak córkę, trochę jak bardzo delikatną, wymagającą absolutnego oddania i troski szklaną figurkę, a jednocześnie jedynego kompana ciężkiego i przykrego życia. 


Troszczy się o nią i próbuje rozpieszczać, a ona wykorzystuje tę dobroć, co wynika bardziej z dziecięcej naiwności, w której piękne buty i wytworne płaszcze można wyczarować z taką samą łatwością, jak królika z kapelusza, niż zepsucia czy złej woli. Mimo to przejmująca samotność obojga głównych bohaterów oraz ich nie do końca wzajemna relacja nie odbierają filmowi ogromnego wdzięku.


Artykuł w całości pojawił się w 3. Numerze SHOT Magazine. 
ciąg dalszy nastąpi...

fotografie:listal.com

2 komentarze:

  1. Piękny i wzruszający obraz, polecam!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Trio z Belleville" oglądałam jakiś czas temu. Z jednej strony zrobiło na mnie dość duże wrażenie, ale też trochę wzbudziło mój niepokój. Muszę przyznać, że ta bajka i animacja wydała mi się trochę straszna. Seans "Iluzjonisty" jeszcze przede mną.

    OdpowiedzUsuń