28 marca 2010

An Education


reż. Lone Scherfig
scen. Nick Hornby
2009


Jenny (Carey Mulligan), która pochodzi z tak zwanej dobrej, angielskiej rodziny poznaje Davida (Peter Sarsgaard) w czasie wielkiej ulewy: moknie ze swoją wiolonczelą, a od ulewy ratuje ją mężczyzna w eleganckim samochodzie. Początek wydawałby się niczym ściągnięty z pospolitej komedii romantycznej, jednak "An Education" wymyka się poza utarte schematy.


Jenny to czarująca, inteligentna uczennica renomowanej szkoły dla dobrze wychowanych (i jednocześnie odrobinę pretensjonalnych) panien. Jest zafascynowana francuską kulturą i uparcie dąży do tego, aby spełnić życzenie apodyktycznego ojca (Alfred Molina), który marzy o tym, aby ujrzeć swoją córkę wśród przyszłych absolwentów Oxfordu.


David jest miły, ujmujący i starszy - wiek i emocjonalna dojrzałość imponują Jenny, która porównuje go ze swoimi nieopierzonymi rówieśnikami. "Studiowałem na uniwersytecie życia" - mówi David i powoli pojawia się tam z nim Jenny. Słodka i naiwna, początkowo zupełnie nie pasuje do jego przyjaciół (Rosamund Pike i Dominic Cooper) - pary yuppies żyjących z dnia na dzień. Ten świat wciąga ją jednak, wręcz uzależnia, a życiowa ambicja pozwala jej błyskawicznie nauczyć się zupełnie nowych konwenansów.


Jest to elektryzująco interesująca opowieść o świecie, w którym kobieta ani z dyplomem, ani bez niego nie może robić w życiu nic specjalnie ważnego oraz o tym, jak z tego przygnębiającego świata uciec. Chociaż na kilka chwil.


Ponadto (załączone fotografie są tego świetnym przykładem!) film jest kwintesencją tego, co najlepsze w latach 60.: wnętrza, ubrania, dekadencja... klimat oddany jest tak dobrze, że niemal można poczuć unoszący się w powietrzu na planie dym papierosowy.


Kapitalne jest w filmie aktorstwo: Alfred Molina - krótkowzroczny, interesowny ojciec, Rosamund Pike - głupiutka Helen, Olivia Williams - nauczycielka, która jest dla Jenny głównym oparciem w krytycznym momencie i przede wszystkim - Carey Mulligan w roli Jenny - eteryczna, delikatna, śliczna, z ujmującym uśmiechem, była idealną kandydatką do tej roli i chcę oglądać ją częściej.


Zakończenie filmu (którego nie zdradzę, ale jest naprawdę dobre, dziękuję Ci, Nicku Hornby!) nie jest czystym happy-endem, ale daje nadzieję. Jenny dostaje szansę na kolejny (lepszy?) początek.


PS. Czy możemy udać, ze sceny z bananem w ogóle w filmie nie było?

fotografie: filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz