21 lutego 2013

Oscary 2013: Najlepsza Aktorka Drugoplanowa


Wielokrotnie pisałam, że wprost uwielbiam Oscary, ekscytuję się za każdym razem, kiedy mogę obejrzeć galę, zawsze też mam swoich faworytów, jednak w typowaniu nie jestem szczególnie obiektywna: często w momencie wybierania potencjalnych zwycięzców, do głosu dochodzą we mnie sentymenty, sympatie i bardzo często moje wybory nie pokrywają się z werdyktem Akademii.
Nie mam zamiaru się jednak zrażać i dzisiaj napiszę kilka słów o tym, kogo chciałabym zobaczyć ze statuetką w kategorii "Najlepsza Aktorka Drugoplanowa".

Faworytka:
Sally Field - "Lincoln"
Sam film nie za bardzo przypadł mi do gustu (trochę więcej napiszę o nim przy innej okazji), ale trzeba przyznać, że wszystkie kreacje aktorskie (łącznie z dalszoplanowymi perełkami w postaci Johna Hawkesa czy Michaela Stuhlbarga) to naprawdę doskonale dopracowane role. 
Gdy oglądałam na ekranie Sally Field myślałam tylko o tym, jaką jędzą była żona Lincolna (i czy to co widzę, to historyczny fakt..?). Field (w której zakochałam się po obejrzeniu "Stalowych Magnolii" - klasycznego, pięknego wyciskacza łez) stworzyła naprawdę wielką kreację portretując kobietę histeryczną i gotową do emocjonalnego szantażu, ale jednocześnie nieszczęśliwą w małżeństwie i przeżywającą wielką tragedię po stracie dziecka. Znakomita. 

Pozostałe nominowane:

Anne Hathaway - "Nędznicy"
fot. Marcus & Mert

Anne Hathaway ze swoją rolą w "Nędznikach" jest (raczej) faworytką tegorocznej gali. Hiperemocjonalna w tej nieco pretensjonalnej konwencji musicalowo-operowej robi spore wrażenie, ale jako anemiczna Fantine jest dla mnie aż nazbyt ekspresyjna. Jej organiczne cierpienie wzrusza, ale w moim wypadku nie wywołuje ani łez ani refleksji ani zachwytu...
fot. Annie Leibovitz

Amy Adams - "Mistrz"
Nie byłam wielką fanką Amy Adams w poważnych, dramatycznych rolach. Co więcej, przez wiele miesięcy uważałam, że aktorka sprawdza się wyłącznie w konwencji bajkowo-komediowej. Oczywiście, muszę przyznać się do błędu, szczególnie po obejrzeniu "Mistrza", bo Amy Adams jako wytrwała, bezkompromisowa żona tytułowego guru spisała się świetnie! 

Helen Hunt - "Sesje"
Film "Sesje" to dla mnie przede wszystkim ujmujący John Hawkes*, dlatego nie do końca rozumiem zasadność nominacji dla Helen Hunt, która wcieliła się w rolę seksterapeutki. Poza tym trochę mnie w tym filmie drażniła (Dlaczego? Czy ona nie ma przypadkiem całkiem sporo botoksu? Jeśli tak, to właśnie znalazłam przyczynę), dlatego nie będę się rozpisywać na temat tej roli. Not my type. 

Jacki Weaver - "Poradnik pozytywnego myślenia"
Jacki Weaver stworzyła jedną z tych pozornie nieistotnych, być może niezauważalnych kreacji, które jednak mają w sobie coś, co wzbudza w widzach sympatię. Jej Dolores Solitano to kochająca, oddana żona i matka, u której najważniejsze jest spojrzenie: pełne miłości i zrozumienia dla dziwactw męża i problemów syna. Uwielbiam scenę "Poradnika...", w której Dolores cieszy się z sukcesów tanecznych Pata, bo jej radość mieszana z ulgą przekonuje nas do tego, że w jej rodzinie, na przekór dotychczasowym wypadkom, wszystko będzie dobrze.

A która z aktorek jest Waszą faworytką?

* Tak, to nazwisko pojawiło się w tym wpisie dwa razy i biorąc pod uwagę, że miałam pisać o aktorkach oznacza to chyba, że John Hawkes dołączył do grona moich osobistych odkryć, którym chcę i będę przyglądać się z największym zainteresowaniem!
(jeśli nie kojarzycie tego aktora z zupełnie żadnym filmem, polecam na początek "Do szpiku kości" lub "Martha Marcy May Marlene", o którym pisałam TUTAJ).

I jeszcze króciutkie ogłoszenia:
Chciałabym napisać jak najwięcej o pozostałych głównych kategoriach oscarowych, ale w moim rodzinnym mieście rozpoczął się festiwal kina niezależnego ZOOM-Zbliżenia i z pewnością sporo czasu w ciągu najbliższych dni spędzę w kinie :)

Z niecierpliwością czekam też na Wasze typowania i komentarze nie tylko tu, ale również na Facebooku TUTAJ (założyłam osobny album, żeby łatwiej można było odnaleźć kolejne nominacje i kategorie)!
Do usłyszenia!

fotografie: listal.com, vogue.com, interviewmagazine.com

5 komentarzy:

  1. Ja stawiam właśnie na Anne Hathaway (rewelacyjna rola!), chociaż szczerze mówiąc do tej pory widziałam tylko "Poradnik pozytywnego myślenia" i "Nędzników" właśnie. W planach mam zwłaszcza Lincolna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałaś jeszcze o "Django" ;) - genialny film, obejrzyj

      Usuń
    2. właśnie, "Django" jest jedną z najciekawszych propozycji tegorocznych Oscarów (obok "Moonrise Kingdom"!)

      Usuń
  2. Ja również trzymam kciuki za Sally Field, Anne mnie jakoś specjalnie nie zachwyciła, a Jacki nie miała jakiejś wybitnej roli, aczkolwiek rzeczywiście sympatyczną. Ja przygotuję zbiór przemyśleń dopiero po oscarowej nocy. Tym bardziej, że muszę jeszcze nadrobić kilka filmów.

    Johna Hawkesa widziałam właśnie w "Lincolnie" i w solidnej roli w "Do szpiku kości". Nie wiem czemu, ale dla mnie ma w sobie coś z Jeremy'ego Ironsa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Byle nie Hunt! Nie znoszę jej! A zupełnie obiektywnie, odliczając wrażenia estetyczne, jej rola w 'Sesjach' przecież nie była niczym nadzwyczajnym...

    OdpowiedzUsuń