Przez kilka ostatnich miesięcy blog był nieco zaniedbany. Muszę przyznać, że moja aktywność filmowa również była zaniedbana i jest mi z tego powodu trochę głupio (bo naprawdę uwielbiam zarówno oglądać filmy, jak i o nich pisać!), jednak taka przerwa była mi zwyczajnie potrzebna.
Po pierwsze, żeby zregenerować siły, po drugie, by przekonać się, jak bardzo to lubię, po trzecie, by powrócić tu z nowymi pomysłami i fajną energią.
Po pierwsze, żeby zregenerować siły, po drugie, by przekonać się, jak bardzo to lubię, po trzecie, by powrócić tu z nowymi pomysłami i fajną energią.
Przez pięć miesięcy mieszkałam i studiowałam w Madrycie, a pobyt ten był na tyle interesujący i ważny, iż pomyślałam, że warto opowiedzieć Wam o moich ulubionych filmowych akcentach, które pojawiły się w międzyczasie...
Znaczki ze znanymi osobami na niedzielnym pchlim targu
na Plaza Mayor w Madrycie.
Moim ulubieńcem w tym zestawie jest bez wątpienia znaczek z Yodą.
na Plaza Mayor w Madrycie.
Moim ulubieńcem w tym zestawie jest bez wątpienia znaczek z Yodą.
Ekscytujące Spotkania
Ekscytujących filmowych spotkań nie przeżyłam wiele, ale każde z nich do dziś wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Podczas pierwszej wizyty w Muzeum Prado minęłam się z Michaelem Haneke (który dzień wcześniej otrzymał w Madrycie nagrodę Príncipe de Asturias). Innego dnia w dzielnicy Lavapiés niemal zderzyłam się z Eduardo Noriegą, a w Malasañi z Eleną Anayą (możecie się domyślić, że dla mnie, jako wielkiej fanki kina hiszpańskiego było to pewne przeżycie...).
Natomiast w październiku miałam okazję uczestniczyć w pokazie filmu "Mroczny przedmiot pożądania" Luisa Buñuela, w którym jedną z głównych ról zagrała Ángela Molina. Ángela była również gościem pokazu i opowiadała o swojej współpracy z mistrzem, który w jej relacjach jawi się jako osoba bardzo błyskotliwa, szalenie kreatywna, z niepowtarzalnym poczuciem humoru.
A sama Ángela to kobieta-wulkan (a ja uwielbiam ją od momentu zobaczenia jej w "Drżącym ciele" Pedro Almodóvara), do pokochania od pierwszego wejrzenia.
A sama Ángela to kobieta-wulkan (a ja uwielbiam ją od momentu zobaczenia jej w "Drżącym ciele" Pedro Almodóvara), do pokochania od pierwszego wejrzenia.
Matadero niedawno zostało uznane za jedno z absolutnie najważniejszych miejsc na kulturalnej mapie Madrytu (tuż obok Muzeum Prado i Muzeum Reina Sofia). Kompleks budynków (wybudowany w 1911 roku), niegdyś będących rzeźnią, obecnie mieści wiele instytucji (jak centrum designu czy nowoczesne kino) i galerii, a także jest platformą dla różnorakich działań kulturalnych. Ja odwiedziłam Matadero między innymi podczas Madrid Fashion Film Festival, o którym pisałam TUTAJ, ale to również przestrzeń dla koncertów, sztuki konceptualnej czy pokazów filmowych (szczególnie dokumentów i krótkich metraży) oraz teatralnych.
Poza tym, to po prostu kapitalne miejsce z punktu widzenia architektonicznego - uwierzcie mi, w piękny słoneczny dzień filiżanka kawy wypita na dziedzińcu Matadero sprawia, że cały tydzień wydaje się po prostu milszy.
Kulturalna Szafka
To nie jest element madrycki, tylko łódzki, ale ponieważ efekt pracy zobaczyłam dopiero po powrocie, piszę o nim właśnie teraz.
Kilka miesięcy temu dostałam supermiłego maila od Remka zajmującego się Fundacją Kulturalna Szafka, czyli organizacją, której działania doprowadziły do stworzenia drukowanego magazynu o kulturze, dostępnego (przynajmniej na razie) w wybranych miejscach w Łodzi.
Treść magazynu stanowią wybrane przez redakcję Kulturalnej Szafki teksty blogerów, a ja miałam swój skromny udział w tym przedsięwzięciu mogąc dołączyć do zestawu tekstów do numeru 1. swoją recenzję "Kurczaka ze śliwkami" (o TĘ).
No, no, jako filatelista i miłośnik westernu to na tego Johna Wayne'a bym się pokusił :D
OdpowiedzUsuńJezu, Ty szczęściaro !!! :))
OdpowiedzUsuń:p Molina zawsze miała farta
OdpowiedzUsuń