13 czerwca 2013

Zabić, jak to łatwo powiedzieć

Killing Them Softly
reż. Andrew Dominik
scen. Andrew Dominik
2012


Reżyser Andrew Dominik czerpie z wzorców charakterystycznych dla kina Guy'a Ritchie czy Matthew Vaughna i opowiada historię, w której główne role odgrywają pieniądze, gangsterskie porachunki i bardzo prosty plan zemsty.
W pewnym dosyć prowincjonalnym amerykańskim mieście ogromną popularnością cieszy się gra w karty. Najlepsze turnieje do pewnego czasu organizował Markie Trattman (Ray Liotta), dopóki nie strzeliło mu do głowy obrabowanie własnej imprezy (i opowiedzenie o tym kolegom). Ponieważ jednak Markie jest naprawdę przyzwoitym gangsterem, uzyskuje wybaczenie. Gdy jednak turniej Trattmana zostaje obrabowany ponownie, nie tylko Markie jest w gronie podejrzanych.


W mieście pojawiają się nowi gangsterzy i stary porządek zostaje niepokojąco naruszony przez dwóch pół-amatorów (Scoot McNairyBen Mendelsohn). Dlatego szara eminencja tego półświatka (Richard Jenkins), wzywa do siebie płatnego mordercę, Jackiego Coogana (świetny Brad Pitt), by ten przywrócił ład dzięki swoim bezwzględnym i niezawodnym metodom.
Zdaję sobie sprawę, że stylizowane sceny przemocy (tutaj ukłon w stronę Quentina Tarantino), śmierć w slow motion, krople deszczu, krople krwi i lecące iskry wielu z Was mogą wydać się nieco efekciarskie. A jednak, mi te elementy spodobały się bardzo, podobnie jak wykreowany w filmie klimat i główny bohater - superprofesjonalista i uosobienie spokoju, który zabija delikatnie, z dystansu, ponieważ nie może znieść błagań o litość (powtórzę: świetna rola Brada Pitta!).


Interesujący jest też wątek Mickey'a (James Gandolfini), któremu Jackie proponuje współpracę przy jednym z zadań. Pomimo że ten element filmu mógłby wydawać się zbędny, postać Mickey'a wspaniale pokazuje upadek etosu gangstera. Mickey, niegdyś niezawodny, teraz nadmiernie się alkoholizuje i spędza większość czasu z prostytutkami. Bardzo w tym filmie spodobał mi się też Ray Liotta. Mam do niego dziwny sentyment - na pewno największy wpływ na to mieli "Chłopcy z ferajny" Martina Scorsese, ale także "As w rękawie" Joego Carnahana (chyba po prostu Ray Liotta zawsze powinien grywać gangsterów...)


Równolegle do głównych wątków fabuły reżyser próbuje przemycić dyskurs społeczno-polityczny. W tle (z odbiorników radiowych czy telewizorów) słyszymy górnolotne deklaracje i pompatyczne przemówienia amerykańskich polityków (Obamy, Busha) - to jasne nawiązanie do obecnej sytuacji ekonomicznej, którą komentuje nie tylko reżyser (będący jednocześnie scenarzystą filmu), ale także, w jednej ze scen, zirytowany Jackie Cogan:


"Zabić, jak to łatwo powiedzieć" jest pełen bardzo specyficznego humoru i dziwacznych postaci. Historia rozgrywa się w mieście, którego nazwa nie jest istotna, wśród ludzi, których nazwiska znają wszyscy, ale nie mają one żadnego znaczenia. Liczy się tylko porządek,którego nie obchodzą żadne sentymenty.


Postanowiłam nie opierać się mediom społecznościowym, dlatego jestem też tutaj:
Zapraszam!

fotografie: aceshowbiz.com

2 komentarze:

  1. Co was tak wzięło dzień po dniu ;) Co myślę więcej o filmie napisałam na Filmowym Abecadle. Chciałam ustosunkować się i do twojej recenzji, ale jedyne co mogę zrobić to podpisać się :) Pewnie jakbym pisała jego recenzję (co już sobie darowałam - ciężko opisać każdy film:) to wychwaliła bym go jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Film mógłby być krótszy, ale ogólnie podobał mi się.
    Pozdrawiam, DaisyLine

    OdpowiedzUsuń