11 czerwca 2012

Rushmore

reż. Wes Anderson
scen. Owen Wilson, Wes Anderson
1998


Komedie nie są jedynym gatunkiem filmowym, jaki ostatnio oglądam, ale przyznam, że odkrywanie ciekawych i pisanie o nich sprawia mi ogromną przyjemność. Jakiś czas temu, przy okazji przygotowywania pracy licencjackiej oglądałam (i opisywałam TUTAJ) "Podwodne życie ze Stevem Zissou"
W ramach dalszego odkrywania i delektowania się filmografią Wesa Andersona, przyszła kolej na "Rushmore".


Max Fischer (świetny Jason Schwartzman) jest uczniem prestiżowej szkoły Rushmore i najaktywniejszym uczestnikiem (oraz pomysłodawcą) zajęć pozalekcyjnych. Jest mistrzem autokreacji i manipulowania prawdą. Max marzy o byciu kimś wielkim, kimś znaczącym, a Rushmore, które daje mu tego namiastkę, staje się jego całym życiem. 


Wypełnione do granic możliwości najróżniejszymi aktywnościami (z dramatopisarstwem, szermierką, pszczelarstwem, dziennikarstwem, udziałem w debatach, kółku filatelistycznym i kaligrafią włącznie) życie Maxa komplikuje się znacznie, gdy na jego drodze pojawia się pani Cross (Olivia Williams). Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że jej urok zaczyna działać również na Hermana Blume'a (Bill Murray), nauczyciela i, do pewnego czasu, najbardziej zaufanego powiernika Maxa.


"Rushmore" jest czymś więcej, niż autorskim potraktowaniem high school comedy. To metafora młodości, dojrzewania i poszukiwania swojego miejsca na ziemi. Wes Anderson sięga do swoich ulubionych tematów (relacje rodzinne determinujące lub opisujące charakter bądź zachowanie bohaterów, odmienność utożsamiana/stosowana zamiennie z geniuszem, blaski i cienie dojrzewania), ubiera młodzieńczy bunt w płaszcz groteski, a jednocześnie (co jest w tym filmie wprost cudowne!), traktuje swojego bohatera z pełnią zrozumienia.


Nie zabrakło w filmie również abstrakcyjnego humoru (w którym Wes Anderson jest mistrzem) i bardzo dopracowanej stylistyki (będącej jednym z wyznaczników stylu reżysera). Kapitalny film!

fotografie: listal.com


2 komentarze:

  1. muszę to obejrzeć ze względu na genialnego Billa Murraya :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak kapitalny to chyba muszę obejrzeć (:

    OdpowiedzUsuń