Ponieważ festiwal CinemaJove już się skończył (a o werdykcie w konkursie
głównym pisałam TUTAJ), nie chcę rozwlekać relacji na dalszą
część lata. Pomyślałam jednak, że napiszę pokrótce o wszystkim, co jeszcze
udało mi się zobaczyć, a także co mnie oczarowało i co podobało mi się
najmniej.
Victoria Abril
fot. Aleksander Grześków
Nie będę oryginalna, jeśli powiem,
dyrektor festiwalu, Rafael Meluenda, Victoria Abril i reżyserka Teona Strugar Mitevska podczas prezentacji filmu
fot. Aleksander Grześków
fot. Aleksander Grześków
fot. Aleksander Grześków
fot. Aleksander Grześków
Współczesne kino iberoamerykańskie: gatunki
To była jedna z sekcji, które najbardziej
chciałam zobaczyć i przyznam, że program mnie nie zawiódł. Odpuściłam sobie
oglądanie filmu “El secreto de sus ojos” (widziałam go wcześniej, opisywałam
TUTAJ i wciąż bardzo mocno polecam!), ale na
“Blackthorn” Mateo Gila i “La Caja 507” Enrique Urbizu poszłam z przyjemnością.
Pierwszy z filmów, w którym główne role zagrali Sam Shepard i Eduardo Noriega urzeka
klimatem, w którym najsilniej czuć nostalgię za czasami świetności westernu. To
historia starzejącego się już Butcha Cassidy (przedstawiającego sie jako James Blackthorn), który planuje wrócić do Ameryki po latach
mieszkania w Boliwii. Plany krzyżuje mu jednak spotkany przypadkowo Eduardo: mężczyźni
rozpoczynają wspólną podróż, która w finale (co jest największym atutem filmu
Gila) okazuje się być dużo bardziej złożona, niż tylko wędrówka pośród
oszałamiających krajobrazów. Wiem, że dla niektórych film Gila jest swoistym zamachem na legendę Butcha Cassidy i Sundance Kida, ale ja go będę bronić, bo ma naprawdę dużo zalet.
Film Urbizu to natomiast mocne i całkiem
nieźle zrealizowane kino sensacyjne o chęci zemsty i porachunkach mafijnych, o
zależnościach między pieniędzmi, przestępczością i polityką, ale także (wbrew
wszelkim pozorom) o sile ojcowskiej miłości z Antonio Resinesem w roli głównej.
ciąg dalszy nastąpi!
fotografie: listal.com, filmaffinity.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz