Nagroda Futuro de
Cine (przyszłość kina)
W tym roku nagrodę
otrzymały dwie osoby: José Mota i Michelle Jenner, dlatego w ramach festiwalu
pokazano również filmy z ich udziałem. Michelle Jenner to młodziutka aktorka,
która zaprezentowała w Walencji filmy „Extraterrestre” Nacho Vigalondo oraz „No
tengas miedo” Montxo Armendáriza: ten drugi udało mi się zobaczyć. Film w
bezpośredni sposób porusza temat molestowania seksualnego i przyznam, że nie
jest to może obraz rewolucyjny formalnie, ani nie odkrywa w tej materii niczego
wyjątkowego, ale na pewno jest warty uwagi (Tym bardziej, że Michelle Jenner
partnerują Belen Rueda i Lluís Homar).
José Mota natomiast
obecny jest w hiszpańskim przemyśle rozrywkowym od wielu lat, o czym, przyznam
szczerze, zupełnie nie wiedziałam (tym większe było moje zdziwienie, gdy
okazało się, że bilety na pokaz filmu z udziałem aktora – „Chispa de la vida” Álexa
de la Iglesii zostały wyprzedane na długo przed seansem...).
Dlatego teraz kilka
słów wyjaśnień: José Mota jest hiszpańską gwiazdą programów komediowych,
niedawno odkrytą w pełnym blasku dla kina fabularnego (przez wspomnianego Álexa
de la Iglesię). Jego parodie gwiazd filmu są tutaj wprost uwielbiane
("Pooglądaj sobie na YouTube, jest rewelacyjny" – powiedziała mi
pewnego dnia koleżanka z pracy, gdy nieśmiało o niego zapytałam), a sam Mota
jest na tyle ujmujący, że ma nieprzebrane rzesze fanów (i fanek, o czym
przekonałam się spoglądając dookoła w teatrze podczas gali otwarcia Festiwalu:
rozanielenie na oczach pań oklaskujących laureata Futuro de Cine mówiło
wszystko). Co więcej, José Mota od wielu lat dubbinguje filmy animowane (a jego
największym sukcesem na tym polu jest użyczenie głosu Osłowi w „Shreku”).
fot. Aleksander Grześków
Pokazy specjalne
W tej sekcji moją
uwagę zwróciły dwa filmy:
„Área de descanso”
Reż. Michael Aguiló
2011
Gdy dowiedziałam
się, że pokazany zostanie film, w którym główną rolę gra Jarosław Bielski,
polski aktor, w kraju właściwie nieznany, a od wielu lat mieszkający i
pracujący w Hiszpanii, że w filmie pojawia się Ewa Kasprzyk, a główny bohater
obrazu również jest Polakiem, byłam niesamowicie ciekawa efektu, a moje
oczekiwania - wysokie.
Niestety, „Área de
descanso” okazał się być największym rozczarowaniem
festiwalu. To historia Polaka, kierowcy autokaru, którego awaria pojazdu
zatrzymuje na dwa długie tygodnie na parkingu pod Walencją, razem z nieznajomą
dziewczyną, duchami, trupem w bagażniku i walizką pełną pieniędzy. Film razi
brakiem logiki i krzywdzącymi stereotypami (główny bohater nie zna słowa w
obcym języku, ulega urokowi ckliwej historii przypadkowo napotkanej kobiety,
nikt go nie rozumie, hiszpańscy policjanci nawet nie wpadają na pomysł
sprowadzenia tłumacza…), a jego oglądanie pozostawia niesmak na długo.
Ten seans przyniósł mi chwilowe poczucie, że podobne festiwale robione są również po to, aby zaspokoić próżność filmowych twórców, którzy mają pomysł, zapał i dużo pewności siebie. Niestety: brakuje im finezji, być może nawet talentu, ale miłe słowa ze strony przyjaciół i organizatorów utwierdzają ich w przekonaniu, że powinni dalej tworzyć kino.
„Nosferatu. Symfonia
grozy”
Reż. F.W. Murnau
1922
Ten klasyk z kolei
został w tym roku pokazany z towarzyszeniem trzyosobowej orkiestry, czyli
muzyką na żywo i muszę powiedzieć, że w takiej aranżacji ogląda się go wprost
wybornie.
Podobne pokazy
organizowane są czasami w kinach studyjnych czy centrach kultury, jeśli kiedyś
będziecie mieli okazję wybrać się na podobny seans: nie możecie jej przegapić!
Ciąg dalszy nastąpi!
fotografie: oriafilms.es, cinemajove.com, notrecinema.com
Bardzo ciekawe produkcje tutaj przytoczyłaś. Choć nie będę w stanie się wybrać na nie do kina, z chęcią obejrzę w innej formie ;)
OdpowiedzUsuń