5 lipca 2011

Magiczne Projekcje Zastępczej Rzeczywistości (część 2)


Ogromna dbałość o wizualną stronę filmów, tak charakterystyczna dla dzieł Terry'ego Gilliama jest także jedną z głównych zalet twórczości Tima Burtona. Burton żongluje tematami. Biografię najgorszego reżysera wszech czasów, Eda Wooda, zrealizował w konwencji horrorów z lat 30. i 40. ze wspaniałym komediowym sznytem. 


Mistrzowskie ekranizacje komiksów o Batmanie cechuje bardzo nowatorskie podejście do tematu i świetny klimat mrocznego siedliska zła - Gotham City. Wydawałoby się także, że nie ma lepszego kandydata do wyreżyserowania ekranizacji kultowych książek Lewisa Carrolla - burtonowskiej "Alicji w Krainie Czarów" co prawda brakuje iskier i emocji, jednak nie można odmówić jej fantazji, przejawiającej się w przepięknej scenografii, brawurowo zagranych postaciach i kostiumach, których autorką jest (laureatka dwóch Oscarów w tej kategorii), Colleen Atwood, z którą reżyser współpracował także przy filmach "Planeta Małp", "Jeździec bez głowy" oraz "Duża Ryba".



Ten ostatni jest jednym z najlepszych tytułów w filmografii Tima Burtona. Na życiorys głównego bohatera filmu, Edwarda Blooma  (Ewan McGregor/Albert Finney) składają się historie jak z bajki, komedii romantycznej czy dramatu wojennego. W świecie jego wspomnień wszystkie miasta o odpowiedniej wielkości mają swoją wiedźmę zamieszkującą bagna i zjadającą niegrzeczne dzieci. 



To świat, w którym czas zatrzymuje się, gdy spotykasz miłość swojego życia, a złapanie tytułowej dużej ryby, przedmiotu pożądania, symbol szczęścia i spełnienia okazuje się być niczym innym jak zawarciem związku małżeńskiego, nałożeniem obrączki na serdeczny palec ukochanej. Tam utopia jest pięknym więzieniem, z którego trzeba uciec, by spotkać na swojej drodze inspirujących ludzi, a droga do szczęścia, mimo że żmudna i wymagająca ciężkiej pracy, okazuje się być usłana żonkilami.


Odwiedzający umierającego Edwarda syn (Billy Crudup) zdaje sobie sprawę, iż tak naprawdę nigdy nie poznał swojego ojca: nie potrafi powiedzieć, które z opowieści, zasłyszanych w ciągu całego życia są prawdziwe, a które okazują się być wyłącznie wytworem nadmiernie bujnej wyobraźni Edwarda. William małymi krokami próbuje odkryć prawdę. Kreowanie zastępczej rzeczywistości jest tutaj formą buntu przeciwko szarej codzienności. Znudzenie bylejakością świata i dar pasjonującego przemawiania pomagają bohaterowi przeżyć w miejscu, które, mimo że wypełnione ukochanymi, życzliwymi ludźmi, jest zbyt małe na jego ambicje i zbyt nijakie dla jego niepowtarzanej osobowości.




Ojciec przez lata opowiadając synowi historie o swojej młodości buduje wokół siebie legendy. Tim Burton z wielką pieczołowitością odtwarza całą historię, a pojedyncze epizody tworzą układankę będącą wyrazem sprzeciwu wobec szarej rzeczywistości.


Burton, którego twórczość w minionym roku była tematem wielkiej wystawy w nowojorskim Museum of Modern Art, znany jest także ze swojej fascynacji tematami grozy i makabrą podszytą lekkim absurdem. Stąd zapewne w jego filmografii pojawiły się filmy takie jak "Edward Nożycoręki", animowana "Gnijąca Panna Młoda" czy musicalowy "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street".


Benjamin Barker (Johnny Depp) przybywa do Londynu, by pomścić krzywdy, których doznał przed laty od bezwzględnego Sędziego (Alan Rickman). Ten, uknuł plan i pod nieobecność Barkera zgwałcił jego żonę i porwał córkę, Johannę. Benjamin wraca więc do miasta i jako Sweeney Todd poprzysięga zemstę. Wspólnie z panią Lovett (Helena Bonham Carter) rozpoczyna, dosłownie, krwawą spółkę – on w swoim salonie podcina gardła nieświadomym klientom, ona z ich ciał robi... wyborny farsz do swoich słynnych w mieście pasztecików.

Makabryczna historia utrzymana jest w ciemnej kolorystyce – czernie i szarości kontrastują tutaj z czerwienią krwi. Londyńska legenda o Sweeney Toddzie i jej broadwayowska adaptacja posłużyła Burtonowi za materiał do filmu, który, poprzez swój muzyczny charakter staje się, wbrew tematyce, naprawdę piękną balladą. Zakochana w swoim wspólniku pani Lovett, mimo wykonywanej profesji wydaje się być promieniem słońca w ich śmiercionośnym domu. Sam Benjamin Barker uosabia tutaj tęsknotę i żądzę zemsty, która jest silniejsza, niż każde inne uczucie.



Część artykułu, który pojawił się w trzecim numerze Eclectic Magazine
(poprzednią publikowałam wczoraj, o tutaj).
ciąg dalszy nastąpi...

fotografie: listal.com, allmoviephoto.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz