7 sierpnia 2013

Filmowe Odkrycia Lipca

Nie zawsze mam wystarczająco dużo czasu na to, by wyczerpująco opisać Wam filmy, które oglądam lub te, które mnie z jakiegoś powodu zachwyciły, zaintrygowały lub chociaż zaciekawiły.
Dlatego na początku każdego miesiąca będę dzieliła się z Wami moimi filmowymi (i okołofilmowymi!) olśnieniami minionych trzydziestu dni. 
Mam nadzieję, że moje krótkie opisy zainspirują Was do seansów (i lektury).

Lipiec 2013

film: "Zeszłej nocy", reż. Massy Tadjedin, 2010


Jest to jeden z filmów, w których pozornie nic się nie dzieje: czwórka bohaterów, niewiele wnętrz, niespieszne tempo... i właśnie takie filmy lubię szczególnie, ponieważ to, co uwodzi w nich najbardziej to wciągająca gra emocji i uczuć.

Joanna (Keira Knightley) i Michael (Sam Worthington) są młodym (i tak, tak - bardzo atrakcyjnym) małżeństwem. Pewna noc, podczas której Joanna spotka swojego dawnego ukochanego Alexa (Guillaume Canet), a którą Michael spędzi ze swoją koleżanką z pracy, ponętną Laurą (Eva Mendes), podda w wątpliwość to, co łączyło ich do tej pory. 


Największymi atutami tego filmu są bez wątpienia jego kameralny klimat oraz aktorzy, którzy zostali prześwietnie dobrani do swoich ról (dzięki "Zeszłej nocy" ostatecznie przekonałam się do Keiry Knightley, a Guillaume Canet gra samym spojrzeniem porywająco jak nikt inny).

Jeśli znacie podobne filmy (mi przychodzą na myśl na przykład "Rozmowa z gwiazdą", "Like Crazy", "Zakochać się" czy "Restless"), koniecznie mi o nich napiszcie! 


film: "The Deep Blue Sea", reż. Terence Davies, 2011


Film Terrence'a Davisa to czysta filmowa melancholia, w której historia spełnia raczej drugorzędną rolę: żona sędziego (Rachel Weisz) wdaje się w pełen pasji romans z pilotem sił powietrznych (Tom Hiddleston), który okazuje się być natomiast czystą destrukcją. 

Mam wrażenie, że to obraz, który wymaga naprawdę szczególnej atmosfery seansu - zaburzona chronologia i bardzo duży ładunek naprawdę intymnych, niełatwych emocji, a także miejscami teatralne aktorstwo sprawiają, że może wydawać się on dosyć trudny w odbiorze, podczas gdy z drugiej strony te cechy sprawiają, że "The Deep Blue Sea" jest tak wyjątkowy.


To również film, dzięki któremu chcę poznać resztę ról Toma Hiddlestone'a, a Rachel Weisz jest w nim wprost zachwycająca.


książka: Jan Jakub Kolski, "Kulka z chleba", 1998


To jest najbardziej osobiste odkrycie i na pewno sami macie wiele podobnych, swoich własnych - ja czytając "Kulkę z chleba" przekonałam się, że mój ulubiony polski reżyser, Jan Jakub Kolski, jest artystą totalnym i uwielbiam to, że mogę nie tylko z zamiłowaniem oglądać jego filmy, ale również czytać jego książki. Tą pierwszą zachwyciłam się od pierwszych stron.
W swojej debiutanckiej powieści Kolski przenosi się znów w rejony znane chociażby z filmów "Jańcio Wodnik", "Pograbek" czy "Historia Kina w Popielawach"Można odnaleźć w niej nie tylko silne fascynacje realizmem magicznym Gabriela Garcii Marqueza, ale także spotkać samego kolumbijskiego pisarza pod postacią jednego z bohaterów. "Kulka z chleba" to powieść metaliteracka, przepiękna rozprawa o byciu pisarzem i o zmaganiu się z przeszłością - nie tylko własną, ale także kreowanego, powieściowego świata.
Już nie mogę doczekać się przeczytania kolejnej powieści Kolskiego (a także następnego filmu reżysera, o ostatnim, "Zabić bobra", pisałam TUTAJ).

fotografie: listal.com

9 komentarzy:

  1. Podpisuję się pod słowami dotyczącymi "Zeszłej nocy". Jeden z ulubionych, naprawdę niegłupi film ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zeszłej nocy" było dla mnie jednym z największych odkryć tego roku. Obejrzałam go totalnym przypadkiem, wciągnął mnie maksymalnie, tak że chłonęłam każdą scenę. A najlepszy finał - uwielbiam ponad wszystko takie zakończenia (podobne zagranie było w "Siostrze twojej siostry). Również po tym filmie przekonałam się do Keiry:) I fakt, wszyscy byli tu świetni, nawet Mendez, która do wybitnych aktorek nie należy.

    Z podobnych, hm, chyba niewiele przychodzi mi do głowy. Mnie bardzo interesują wszelkie filmy z młodymi małżeństwami w roli głównej, więc może "Take This Waltz"? Pewnie widziałaś. Poza kilkoma sekwencjami, całkiem do rzeczy film:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie widziałam "Take This Waltz" i muszę powiedzieć, że bohaterka Michelle Williams pretenduje w moim osobistym rankingu do nagrody "najbardziej irytującej postaci kobiecej w historii kina". Niestety, nie mogłam jej znieść (jakaż ona infantylna nieprawdopodobnie!), ale sam film, masz rację, całkiem do rzeczy :)

      Usuń
  3. Widziałam "Last night" w zeszłym miesiącu po długim ociąganiu i żałuję, że czekałam tak długo. Film jest rewelacyjny, jak mówisz - kameralny, realistyczny, a aktorzy są fenomenalni. Długo nie mogłam zapomnieć o tej historii, w końcu same życie. A z "Deep, blue sea" również miałam opory, ale skoro polecasz, to chyba obejrzę jeszcze dziś :)
    PS Uwielbiam Twojego bloga - masz bardzo podobny gust filmowy, więc jesteś moją inspracją, dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "The Deep Blue Sea" jest bardzo specyficzny, według mnie trzeba mieć do niego odpowiednie nastawienie, może nawet wzbudzić w sobie pewną melancholię ;), ale uważam, że warto!
      PS. DZIĘKUJĘ! To dla mnie najpiękniejszy komplement!

      Usuń
  4. Podpisuję sie pod tym co pisaliście o "Last night" niesamowicie mądry i życiowy film,do tego z dobrą obsadą,bez dłużyzn,nie przygnębiający...czego chciec więcej.
    Co do "The Deep Blue Sea"to miałam ochotę go obejrzeć już kilka razy,ale za każdym wydawało mi sie,że bedzie zbyt przygnębiający...może jednak sie skuszę...skoro Ty go polecasz:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za filmowe inspiracje. Na pewno obejrzę oba filmy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam sie ...nie lubie Keiry Knightley....ale recenzja ZESZLEJ NOCY sprawiła, że chcę zobaczyc ja w inym swietle. Dzieki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Również skuszę się na "Zeszłej Nocy" - zaprezentowałaś go w bardzo kuszący sposób ;)

    OdpowiedzUsuń