Tysiące razy zarzekałam się, że nie będę oglądać seriali, ale już przestaję. Z prostego powodu: produkcje telewizyjne są coraz ciekawsze i szkoda pozbawiać się możliwości odkrycia czegoś naprawdę intrygującego. Właśnie tak myślałam o serialu "Girls", oglądając pierwszy sezon. Zaczął się drugi i już nie jestem taka przekonana, ale po kolei:
Twórczynią serialu "Girls" jest Lena Dunham (rocznik 1986), która na początku podbiła serca miłośników kina niezależnego filmem "Mebelki" - wśród fanów jej produkcji znalazł się Judd Apatow (reżyser i producent superpopularnych i, w moim odczuciu, lekko obciachowych komedii jak "Wpadka", "40-letni prawiczek", "Druhny" czy "Boski chillout"). To Apatow jednak uwierzył niezaprzeczalny talent Leny Dunham stając się producentem i współscenarzystą wymyślonego przez nią serialu "Girls".
Poza Hanną poznajemy także jej trzy przyjaciółki: poukładaną Marnie (Allison Williams), która jest jednocześnie dobrym duchem, matką zastępczą i współlokatorką Hanny, hippiskę Jessę (Jemima Kirke), dla której nawet prawdopodobieństwo ciąży jest kolejną szaloną przygodą oraz nadmiernie rozwerbalizowaną Shoshannę (Zosia Mamet), która jest równie ekstrawagancka, co niewinna (i nieco naiwna) w swoim myśleniu i działaniu.
fot. Grant Delin
Rozpoczął się drugi sezon i mam z nim z jakiś problem. Nie chcę pisać, że wyczerpała się formuła, bo to odczucie bardzo subiektywne, poza tym ciągle ogląda się go bardzo dobrze, ale chyba trochę jestem już tymi historiami zmęczona. Niemniej, ciągle uważam, że HBO należą się gratulacje za wyprodukowanie "Girls", a o klasie serialu mogą świadczyć chociażby dwa Złote Globy i nagroda Emmy.
fot. Danielle Levitt
W pierwszym wywiadzie dla magazynu "Interview" przeprowadzonym przez Claire Danes, Dunham przyznała, że "Girls" jest swoistą odpowiedzią na "Seks w Wielkim Mieście". Jednak, podczas gdy z serialu o czterdziestoletnich singielkach krzyczał eskapizm, ona, przeciwnie: nie ucieka od rzeczywistości, ona chce o niej opowiadać. "Uwielbiam damską przyjaźń z filmów Nancy Meyer" - mówi Dunham. - "Ale ten obraz to iluzja".
fot. Gregory Harris
"Myślę, że mogę być głosem mojego pokolenia" - oznajmia Hanna podczas swojej rozmowy z rodzicami, a to zdanie z miejsca stało się jednym z najczęściej cytowanych w kontekście samej Leny Dunham. Czy Dunham jest prawdziwym głosem swojego pokolenia (lub cytując dalszą część serialowego dialogu: przynajmniej jakimś głosem jakiegoś pokolenia)?
Lena Dunham przyznaje, że czerpie ze swoich doświadczeń i obserwacji. Niedawno podpisała kontrakt na powieść, a widzów (miłośników i fanatyków również) serialu "Girls" nieustannie przybywa. I mimo że ciężko się z Leną Dunham identyfikować, widocznie wiele osób czekało na taki głos bez photoshopa (czy raczej: syntezatora).
fot. Gregory Harris
fotografie: collider.com, esquire.com, interviewmagazine.com, policymic.com, chatelaine.com
Ja się z tą wizją bardziej identyfikuję niż z SATC. Mniej lukru więcej piasku w oczach? Bardziej to prawdziwe, ale to tylko moje zdanie.
OdpowiedzUsuńI zgadzam się II sezon jakoś słabiej. Nie wiem, czy to nie dlatego, że my oczekiwałyśmy, albo przynajmniej ja nie wiadomo czego po pierwszym świetnym sezonie, który wzniósł powiew świeżości, jeśli chodzi o seriale portretujące młode pokolenie, to już nie 90210 czy gossip girl. I dobrze, bo od bogactwa i przepychu tamtych dwóch chciało mi się rzygać :)
Dokładnie, "Seks w wielkim mieście" był superzabawny, błyskotliwy, dobrze napisany, zagrany, ubrany ;)... ale w gruncie rzeczy pusty jak wydmuszka.
Usuńja do tej pory nie obejrzałam ani jednego odcinka 90210 (nowych oczywiście, stare oglądałam razem z Mamą, jak byłam mała i czułam się megadorosła, że mi pozwalała :)) i wynudziłam się na Gossip Girl na początku 2 sezonu, więc porzuciłam oglądanie (chociaż może kiedyś wrócę, jak będę miała naprawdę dużo czasu!)...
a "Girls" jakoś tak mnie naładowały pozytywnie i chyba teraz nadszedł czas, żebyśmy zmieniły nastawienie: przestały oczekiwać znów czegoś nowego i odkrywczego, tylko przyjęły ten świat jako dobrze znany... i wkręciły się w to, co się w nim dzieje :)
mnie ten serial zaciekawił na etapie powstawania i szybko przestał interesować jak zaczęłam go oglądać. Mam duży szacunek dla Leny, która ma niewątpliwy talent i jest powiewem świeżości, ale ja się nie wkręciłam w świat "Dziewczyn". Nie da się ich lubić i nie bardzo wiem o co im chodzi i do czego ten serial ma prowadzić.
OdpowiedzUsuńprzyznam Ci rację, że ciężko polubić bohaterów serialu, ale myślę, że tutaj bardziej niż o akcję chodzi o konkretne sytuacje, konkretny problem, który jest rozwiązywany w dosyć dziwaczny sposób i teraz tylko pozostaje pytanie, ile przyjemności sprawia Ci poznawanie kolejnych (często dosyć absurdalnych) problemów i odkrywanie kolejnych epizodów...
UsuńJa ogólnie jestem słabo nastawiony do seriali. Ostatnimi laty zrobiła się moda na seriale, teraz producenci już od tego odchodzą. Ileż można narobić seriali? Jak już to wolę wrócić do mojej klasyki czyli Hotelu Zacisze, to były czasy. :) POzdrawiam
OdpowiedzUsuńJa kiedyś seriali bardzo nie lubiłam, bo mnie najzwyczajniej w świecie nudziły - co mnie obchodzą problemy X czy Y, kiedy ja mam swoje i swoje własne życie, w którym nie ma miejsca na głupie, przerywane w najlepszym momencie historyjki? Pewnie mówiłabym tak nadal, gdybym nie odkryła seriali produkowanych przez HBO - niektóre z nich okazały się być naprawdę ciekawe i porywające i jak przeczytałam, że Girls do nich należy, to aż zaczęłam rozważać obejrzenie go :)
OdpowiedzUsuńMnie też zawsze nudził seriale, tak! to jest problem, że zawsze wydawało mi się w pewnym momencie "dlaczego ja uważam, że czyjeś problemy są intrygujące?" i się zniechęcałam.
UsuńI nie uważam, żeby "Girls" jakoś diametralnie zmieniał moje podejście, ale warto zobaczyć zupełnie nowe podejście do pokolenia 20+
głos oddany ;) a teraz biorę się za szukanie czegoś na dzisiejszy wieczór:)
OdpowiedzUsuńuściski!
J
chyba będę jakaś inna, bo seriale oglądam namiętnie. w ciągu tygodnia oglądam średnio 12 odcinków róznych pozycji. od tych najabrdziej cukierkowych, czyli (musze tu przyznać - nudnego i oklepanego) "90210" po trochę ambitniejsze jak "girls". i na to ostatnie czekam z największą niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńi muszę przyznać rację, że drugi sezon jest słabszy od pierwszego (co się akurat często zdarza i jest bardzo smutną cechą seriali).
Ja nie oglądam seriali (poza powtórkami "PitBulla":D), ale Girls wchłonęłam w ciągu tygodnia. Rzeczywiście 2 sezon...słaby. Irytowała mnie postać Leny, serial utracił świeżość, stał się w pewnym sensie "wydumany".
OdpowiedzUsuńGeneralnie myśle o nim trochę jako o czymś, co mogło stać się głosem pewnej grupy kobiet. Tak jak "The sex and the city" tylko w wydaniu codziennym, ale jenak tak się nie stało. Mimo to czekam na 3 sezon. BTW, ponoć film "Mebelki" Leny jest strasznie słaby...