9 września 2011

Michel Gondry

Jeśli mielibyście zastanowić się, co może łączyć nazwiska takie jak Tim Burton, Terry Gilliam, Pedro Almodóvar, Quentin Tarantino, David Lynch - jakie jedno hasło najszybciej wpada Wam do głowy?
Otóż, mam na myśli STYL. Coś niepowtarzalnego, co pozwala nam odróżnić film danego reżysera spośród setek innych filmów. Pisałam o tym kiedyś dłuższy tekst, możecie go przeczytać w częściach TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ). Oczywiście, powyżej podałam jedynie kilka przykładów, mogłabym je mnożyć, ale dzisiaj chcę dodać do tej listy jedno nazwisko: Michel Gondry.


Jestem przekonana, że wielu z Was widziało przynajmniej jeden obraz z filmografii Francuza. W Polsce o Michelu Gondrym zaczęło być głośno w 2004 roku, kiedy na ekrany kin trafił "Zakochany bez pamięci". 


Joel (brawurowa rola Jima Carrey'a) po rozstaniu z Clementine (Kate Winslet) odkrywa, iż dziewczyna aby zacząć życie od nowa, poddała się operacji wymazania pewnych wspomnień z pamięci. Joel w desperacji także postanawia poddać się eksperymentalnej terapii doktora Mierzwiaka (Tom Wilkinson), ale... rezygnuje z tego zamiaru, gdy cała aparatura zostaje już wprawiona w ruch. Oglądamy zmaganie się Joela z zakamarkami jego pamięci, gdzie wspomnienia mieszają się z fantazjami.


Za scenariusz do tego filmu Gondry otrzymał Oscara i rzeczywiście, jest to film niespotykanie oryginalny, ale jednocześnie - intrygujący, inteligentny i bardzo spójny.


Ja jeszcze bardziej od "Zakochanego bez pamięci" lubię film "Jak we śnie" (2006) - cudownie surrealistyczny, kapitalnie zagrany, i niesamowicie zabawny. To opowieść o Stéphane (Gael Garcia Bernal), który manipuluje swoimi snami, a w międzyczasie - odgrywa udawane schizofreniczne programy telewizyjne, żyjąc jakby w zaprojektowanej przez siebie równoległej rzeczywistości.


Gdy Stéphane zakochuje się w Stéphanie (Charlotte Gainsbourg), stara się za wszelką cenę pokazać jej swój własny świat, a film nabiera dodatkowego wymiaru - jednej z najciekawszych love story ostatnich lat.


Z kolei film "Ratunku! Awaria" wydaje mi się być dość niedoceniony. Gdy Jerry (Jack Black), posiadający w głowie namagnetyzowaną płytkę przypadkowo kasuje wszystkie filmy z kaset VHS w malutkiej wypożyczalni video, wraz z przyjacielem  (Mos Def) postanawia nakręcić własne, alternatywne wersje filmów (od kasowych hitów po kino niezależne). Ich "kino" okazuje się być wielkim hitem dla całej okolicy.


To według mnie naprawdę udana komedia. I, pomimo że zabrzmi to na pewno dość patetycznie, to również klimatyczna historia o tym, jak ważna jest pasja, lojalność, przyjaźń i... mała ojczyzna.


Co więcej, Michel Gondry jest także cenionym reżyserem teledysków. To autor wideoklipów do piosenek takich artystów, jak Lenny Kravitz ("Believe" możecie obejrzeć TUTAJ), Björk ("Human Behaviour" - TUTAJ, a także: "Army Of Me", "Isobel", "Hyperballad", "Jóga" i "Bachelorette"), Radiohead ("Knives Out"), Sinéad O'Connor ("Fire On Babylon"), Rolling Stones ("Gimme Shelter" i "Like A Rolling Stone") czy The White Stripes ("Feel in love with a girl" - TUTAJ)

A W lubicie filmy Michela Gondry'ego? Które obrazy podobały Wam się najbardziej? Widzieliście może jego najnowszy film "Green Hornet 3D"?
Zapraszam także do polubienia blogowego profilu na Facebooku!


fotografie: listal.com

7 komentarzy:

  1. "Zakochany bez pamięci" to mój ulubiony film. Jeden z najpiękniejszych. Nadal ryczę jak go oglądam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, są filmy i są filmy, a "Eternal sunshine..." jest jednym z *tych* filmów, cokolwiek miałoby to znaczyć.

    + Kate Winslet z kolorowymi włosami

    OdpowiedzUsuń
  3. uuu wstyd się przyznać ale widziałam tylko Zakochanego bez pamięci, który wspominam z wielkim sentymentem; nic więcej nie widziałam, ale skoro zachęcasz to może coś zobaczę bo ZPP był fenomenalny

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz rozumiem dlaczego chcesz obejrzeć Green Hornet! Nadrabiam zaległości w związku z twórczością Gondre'go. Dobrze było to przeczytać, dzięki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że nie znam tego pana zbyt dobrze, jako że z niezrozumiałego powodu stronię od Francuzów. Pewnie jak większość, miałam okazję widzieć jedynie "Zakochanego...". Ciekawa fabuła. No i bardzo mi się podobała tam Winslet. Resztę muszę, zdaje się, nadrobić:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę warto obejrzeć chociażby "Jak we śnie", bo to rewelacyjna historia, z masą "smaczków", kręcona w kilku językach i wręcz niemożliwa do sklasyfikowania (stąd często pojawiające się określenie: surrealistyczna).
    Gondry jest też autorem paru filmów dokumentalnych, zapewne je też warto zobaczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie KOCHAM Gondry'ego! Cóż, niestety nie będę oryginalna- Zakochany bez pamięci, widziałam chyba z 10 razy :)

    OdpowiedzUsuń