16 września 2011

Skóra, w której żyję - premiera

Dzisiaj swoją premierę ma najnowszy film maestro Pedro Almodóvara, "Skóra, w której żyję" ("La piel que habito"). Koniecznie napiszcie mi, czy już widzieliście ten film lub czy planujecie go zobaczyć (ja do kina wybieram się w poniedziałek i już od dawna nie mogę się doczekać!)!


Przede wszystkim - Almodóvar po raz pierwszy sięga po powieść budując scenariusz do swojego filmu (a jest to "Tarantula"  Thierry'ego Jonqueta). Po drugie, jest to szósty film, jaki Pedro ALmodóvar zrealizował z Antonio Banderasem (po  "Labiryncie namiętności", "Prawie pożądania", "Matadorze", "Zwiąż mnie!" i "Kobietach na skraju załamania nerwowego"). Cieszy mnie to tym bardziej, że to mój najulubieńszy duet reżyser-aktor.


W filmie występują także między innymi Elena Anaya (określana jako kandydatka na nową muzę Almodóvara) oraz Marisa Paredes (znana z filmów "Wszystko o mojej matce" czy "Kwiat mojego sekretu").


Pedro Almodóvar powiedział o swoim nowym dziele w ten sposób:

Istnieją procesy nieodwracalne, drogi, z których nie ma odwrotu, podróże w jedną stronę. „Skóra, w której żyję” to opowieść o kobiecie, która przemierza taką drogę wbrew swojej woli, zmuszona przemocą. Jej losy są wynikiem wyroku wydanego przez jedną osobę, jej największego wroga, który pragnie ostatecznego odwetu. Skóra, w której żyję” opowiada o zemście. 




Porzuciłem naśladownictwo mistrzów gatunku (między innymi dlatego, że nie wiedziałem do jakiego właściwie gatunku film ma należeć) i odciąłem się od własnej twórczości: wiedziałem tylko, że narracja filmu powinna być oszczędna i rzeczowa, pozbawiona wizualnej retoryki i drastyczności, chociaż we fragmentach, których nie oglądamy, krew leje się gęsto.


W tej podróży towarzyszyli mi:

José Luis Alcaine, autor zdjęć, któremu nie tłumaczyłem, czego chcę, a raczej skupiałem się na tym, czego nie chcę. On zaś potrafił nadać obrazom gęstości, połysku i mroku, które najlepiej pasowały do filmu.



Muzyk Alberto Iglesias - jedyny znany mi artysta pozbawiony ego; jest niestrudzony, wszechstronny, cierpliwy i potrafi podejść do pomysłu od zupełnie nowej strony, jeśli nie jestem zadowolony, a przy tym podporządkowuje się wymogom opowieści i mojej wizji.

A także aktorzy – wielkoduszni i rzetelni mimo oczywistego dyskomfortu, jaki stwarzały niektóre sceny.


Być może jestem tendencyjna - Pedro Almodóvar jest bowiem moim absolutnie najulubieńszym reżyserem wszech czasów - ale uważam, że naprawdę trzeba zobaczyć ten film. Recenzję, w której potwierdzę lub obalę tę tezę opublikuję w przyszłym tygodniu, a tymczasem - jak już pisałam, czekam na Wasze komentarze!

cytat pochodzi z pressbooka dystrybutora, firmy Gutek Film.

fotografie: listal.com

5 komentarzy:

  1. Jeszcze nie zdecydowałam, czy się wybiorę. W pierwszej kolejności chyba będą "Debiutanci". Na ten film wybieram się od tygodni ;) A potem zobaczymy. Ciekawa jestem, co napiszesz po. Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno się wybiorę. Moim najulubieńszym filmem Almodovara jest "Drżące ciało". Zawsze chętnie do niego wracam. Tymczasem czekam na skrupulatną recenzję:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim najulubieńszym filmem Almodóvara też jest "Drżące ciało"! Udało mi się niedawno przetłumaczyć znaleziony gdzieś bardzo ciekawy tekst samego Almodóvara o filmie, na razie cały jest w odręcznych notatkach, ale z tej okazji na pewno poświęcę "Drżącemu ciału" osobny wpis!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również bardzo cenię Almodovara, więc film z pewnością obejrzę. Ciekawe, czy Anaya zostanie u niego na dłużej i rzeczywiście zastąpi Cruz. Trochę świeżości na pewno nie zaszkodzi:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały film! Ja też wielbię Almodovara:)

    OdpowiedzUsuń