Larry Crowne
reż. Tom Hanks
scen. Tom Hanks, Nia Vardalos
2011
Larry Crowne ("z e na końcu") był ośmiokrotnym Sprzedawcą Miesiąca w jednym z dużych supermarketów. W pewien słoneczny piątek, gdy jest niemal przekonany, iż właśnie zdobędzie dziewiąty tytuł z rzędu, dowiaduje się, iż w wyniku restrukturyzacji musi zostać zwolniony, bo nie ukończył studiów.
- przez 20 lat służyłem w Marines! - mówi Larry.
- Dziękujemy ci za służbę dla kraju - słyszy w odpowiedzi. - I za pracę u nas także.
Larry i jego długi zostają pozostawieni na pastwę losu i zapewne staliby się bohaterami kolejnej smutnej historii o bankructwie, gdyby nie jego przebojowy sąsiad (właściciel najlepszej w okolicy wyprzedaży podwórkowej), który namawia Larry'ego by ten poszedł na studia.
Larry Crowne, mistrz w robieniu francuskich tostów idzie więc do koledżu. Zapisuje się na zajęcia z ekonomii, gdzie okazuje się superbłyskotliwym i bardzo pracowitym studentem i na zajęcia z retoryki prowadzone przez atrakcyjną nauczycielkę w początkowym stadium depresji (Julia Roberts). Studia są także dla Larry'ego okazją do powrotu do młodości (jest aktywnym członkiem gangu miłośników skuterów i zaczyna dobrze się ubierać).
W filmie Toma Hanksa (który zagrał także główną rolę) największym atutem jest bez wątpienia on sam. Larry'ego można polubić od pierwszego wejrzenia, ja chyba najbardziej cenię w nim tę niesamowitą, zaraźliwą pracowitość i determinację, naiwną wręcz dobroć i zaangażowanie. Poza tym, rola jest idealnie uszyta na Hanksa, nic dziwnego, skoro był on również współscenarzystą filmu.
W "Larrym Crowne" znalazło się także kilka rzeczy, które zakłóciły mi jego bezkrytyczny odbiór. Uczucie, jakie zaczyna łączyć nietypowego student i jego nauczycielkę zostało bezdusznie spłycone, a motyw przyjaźni Larry'ego z młodziutką Talią (Gugu Mbatha-Raw) odrobinę naciągany.
Mój chłopak podsumował, iż to: "Jeden z tych fastfoodowych filmów, w których kobieta zakochuje się w facecie, z którym nic ją nie łączy tylko dlatego, że podoba się jej jego zapach". I mimo wielu zalet przyzwoitej komedii obyczajowej, "Larry Crowne" jest właśnie takim filmem.
fotografie: aceshowbiz.com
Właśnie dlatego nie poszłam na ten film :) zobaczę go w ostateczności z piwem i chipsami w jakiś bezmózgi dzień... :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
Podobno raz w miesiącu chodzenie do McDonalda nie szkodzi za bardzo, ja tam zobaczę ten fastfoodowy film ;-P
OdpowiedzUsuńjasne, że za bardzo nie szkodzi, myślę, że czasami nawet może sprawić trochę radości, więc "Larry'ego..." absolutnie nie odradzam :)
OdpowiedzUsuń