16 marca 2011

Kinomaszyna 1. - Oscary

Bardzo dziękuję Wam wszystkim za słuchanie premierowej audycji !!! 
W każdy wtorek o 21:00 zapraszam na KINOMASZYNĘ w UniRadiu - dzisiaj publikuję skrót pierwszej - OSCAROWEJ - audycji, jako podsumowanie tegorocznych nagród Akademii.


Pracując nad relacją między Jerzym VI a Lionelem, Colin Firth i Geoffrey Rush spędzili razem 3 tygodnie budując swoje role. Mimo to, Rush był nieustannie pod ogromnym wrażeniem gry Firtha.
"Dzięki niemu byłem lepszy" – powiedział w jednym z wywiadów.


W tym roku według mnie Akademia najbardziej pokrzywdziła dwójkę aktorów, nie przyznając im nominacji:
- Ryan Gosling"Blue Valentine" (pisałam o nim TUTAJ 
- Tilda Swinton "Jestem Miłością" - Emma, żona głowy potężnej mediolańskiej rodziny zakochuje się we włoskim, dużo od niej młodszym przyjacielu syna, co każe jej wyzwolić się z konwenansów. Film to hołd dla kina Viscontiego, a rola Swinton – hołdem dla wielkich gwiazd dawnego kina.


Jednym z najbardziej pominiętych oscarowo filmów jest bezsprzecznie "Taksówkarz" - najlepszym filmem w roku 1977 został "Rocky", rolę Roberta De Niro przyćmił (uhonorowany pośmiertnym Oscarem za rolę pierwszoplanową) Peter Finch ("Sieć").
Najbardziej jednak bulwersuje brak nominacji dla Martina Scorsese w kategorii Najlepszy Reżyser.
"Time" napisał, że piekło Manhattanu odmalowane w filmie przez Scorsese może się równać wyłącznie z malarskim piekłem Hieronima Bosha. Znacie bardziej wymowną recenzję?


Jedną z najciekawszych oscarowych dat jest dla mnie rok 1999:
"Zakochany Szekspir" Johna Maddena  pokonał "Szeregowca Ryana" Stevena Spielberga i "Cienką Czerwoną Linię" Terrence'a Mallicka, czego do dziś nie potrafię zrozumieć - "Zakochany Szekspir" nie ma w sobie nic tak szczególnego, by móc mu przyznawać najważniejsze nagrody, więc dlaczego je zdobył..? Jeśli znacie odpowiedź na tę nurtującą mnie kwestię, proszę o komentarz.!
Z drugiej strony spektakl skakania po krzesłach zafundował widzom Roberto Benigni – najlepszy aktor i reżyser najlepszego filmu nieanglojęzycznego – "Życie jest piękne".
Benigni to jednocześnie jedna z najbardziej zmarnowanych pooscarowych karier. Jego "Pinokio" spotkał się z falą krytyki, natomiast "Tygrys i Śnieg" – kompletną ignorancją. Ja wierzę jednak, ze już niedługo znów o nim usłyszymy, oby w jak najlepszym kontekście!


2001 rok to z kolei tryumf etyczny Oscarów.
Po raz pierwszy nagrody za obie najlepsze role pierwszoplanowe zdobyli aktorzy czarnoskórzy (Halle Berry za "Czekając na wyrok" i Denzel Washington za "Dzień Próby")
- według mnie jednak na Oscara znacznie bardziej zasługiwał Sean Penn za niezapomnianą kreację w filmie "Sam"- tytułowy bohater to mężczyzna, który próbuje wychować swoją córkę, mimo że sam zatrzymał się w rozwoju psychicznym na poziomie 7-letniego dziecka. Sean Penn zdobył do tej pory dwa Oscary ("Rzeka Tajemnic" i "Obywatel Milk").


Jedną z moich absolutnie ulubionych kreacji oscarowych jest rola Jeffa Bridgesa - Bad Blake z filmu "Crazy Heart" Scotta Coopera.
Jeśli do tej pory zarzekaliście się, że nienawidzicie muzyki country, radzę Wam wyzbyć się uprzedzeń. "Szalone serce" to świetny film, pokazujący nie tylko historię zdegenerowanego piosenkarza, który poznając kobietę dokonuje zupełnej zmiany swojego życia. To także opowieść o tym, czym tak naprawdę jest country – muzyka specyficznej grupy ludzi, chcących przede wszystkim słuchać piosenek o własnym, prawdziwym życiu, które najczęściej oglądają przez whisky w szklance, nie mając większych złudzeń co do przyszłości.


Historyczne było także przyznanie oscarów pewnym kobietom.
Po pierwsze, w 1974 roku statuetkę za drugoplanową rolę w "Papierowym Księżycu" Petera Bogdanovicha otrzymała (do tej pory najmłodsza laureatka) dziesięcioletnia wówczas Tatuum O'Neal.
Niestety, jest ona kolejnym przykładem na zmarnowanie pooscarowej kariery, w 2008 roku O'Neal została aresztowana podczas kupowania kokainy. Akademia jednak coraz częściej i chętniej docenia młodziutkie, początkujące aktorki. Oscara za drugoplanową rolę w filmie "Fortepian" otrzymała Anna Paquin, a w ostatnich latach nominacje otrzymały Abigail Breslin  ("Mała Miss") i Hailee Stainfield ("Prawdziwe Męstwo").


Po drugie, pierwszy Oscar dla kobiety za reżyserię powędrował w zeszłym roku do Kathryn Bigelow za "Hurt Locker: W pułapce Wojny". Film ten otrzymał także statuetkę w kategorii Najlepszy Film, chociaż nie do końca jestem przekonana, czy  to obraz ważniejszy lub bardziej rewolucyjny, niż konkurujący z nim "Avatar" Jamesa Camerona.
Bigelow zadedykowała swoją nagrodę wszystkim żołnierzom stacjonującym w Iraku i Afganistanie: "Niech bezpiecznie wrócą do domu" – powiedziała.


Wielu kinomanów nurtuje pytanie: Kto jeszcze nie dostał statuetki, a powinien był dostać?
Mam kilka swoich typów:
- Leonardo DiCaprio (rewelacyjny, nominowany za drugi plan w filmie "Co gryzie Gilberta Grape'a", przegrał z Tommym Lee Jonesem).
- Tom Cruise (był wspaniały w filmie "Urodzony Czwartego Lipca", przegrał jednak z Danielem Day-Lewisem, który dla mnie ZAWSZE, bez względu na wszystko, jest bezkonkurencyjny. Wielu z Was jednak zgodzi się ze mną, że jego oscarowa rola w "Mojej lewej stopie" to absolutny majstersztyk).

 
Sam Tom Cruise jest materiałem na osobny artykuł, mogę Wam tylko poradzić, że jeśli nie jesteście pewni, czy Tom Cruise jest dobrym aktorem lub interesującym człowiekiem, koniecznie obejrzyjcie "Za drzwiami Actors Studio" Jamesa Liptona. Podwójny odcinek, w którym bohaterem jest Cruise skutecznie rozwieje wszelkie wątpliwości.


Mówi się, że coraz bliżej Oscara jest (z filmu na film coraz lepszy!) James Franco, podejrzewam także, że Oscara doczeka się także Johnny Depp, któremu w filmografii, mimo wielu świetnych ról, brakuje tak zwanej "roli życia".


To samo można powiedzieć o mistrzu drugiego planu, Stevie Buscemim czy Antonio Banderasie, który przetarł w Hollywood szlaki dla aktorów z Hiszpanii (Javier Bardem zdobył wszakże Oscara za drugoplanową rolę w "To nie jest kraj dla starych ludzi" Braci Coen, a Penelope Cruz w "Vicky Christina Barcelona" Woody'ego Allena). Nie rozumiem także braku statuetki u Willema Dafoe, Edwarda Nortona czy Ralpha Fiennesa, myśląc jednocześnie, że już wkrótce zostaną odpowiednio docenieni przez Akademię.


Jeszcze raz, bardzo dziękuję za słuchanie mojej audycji, a także - za wszelkie słowa pochwał i krytyki, obiecuję, że wszystkie wezmę sobie do serca i postaram się, by audycja z tygodnia na tydzień była coraz lepsza.
Zapraszam też na mojego Facebooka, gdzie będę informować o  wszystkich nowościach w Kinomaszynie.

fotografie: time.com, img.listal.com, heyuguys.co.uk, media.web.britannica.com, vivagoal.com

3 komentarze:

  1. Życzę Ci powodzenia :) Następnym razem posłucham przez internet :) Dawno, dawno temu...też miałam swoją audycję w radiu - ogromna frajda!

    OdpowiedzUsuń
  2. dokładnie, mikrofon w studiu i możliwość podzielenia się swoją pasją - świetne uczucie!
    dziękuję bardzo i zapraszam w każdy wtorek o 21:00 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się bardzo cieszę z Oscara dla King's speech, a do Firtha mam słabość ;)
    Bardzo fajny przegląd oscarowych typów i wygranych. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń