10 lipca 2013

Mój Rower

reż. Piotr Trzaskalski
scen. Wojciech Lepianka, Piotr Trzaskalski
2012

Wydawałoby się, że niewiele więcej można powiedzieć w kinie o konflikcie pokoleń. I rzeczywiście, Piotr Trzaskalski w swoim filmie "Mój rower" nie dochodzi do przełomowych wniosków, ani nie odkrywa przed widzami nieznanych czy zapomnianych prawd. A jednak, ciężko byłoby chyba znaleźć film, który o trudnościach w międzygeneracyjnej komunikacji opowiadałby z takim wdziękiem, w tak urokliwych krajobrazach i z tak stylową oprawą muzyczną.


Włodek (Michał Urbaniak) jest alkoholizującym się byłym muzykiem. Gdy pewnego dnia porzuca go żona (Anna Nehrebecka) i na dodatek trafia do szpitala, z nieco odległych zakątków Europy do Włodka przyjeżdżają syn Paweł (Artur Żmijewski) i wnuk Maciek (Krzysztof Chodorowski). Mężczyźni postanawiają przekonać Włodka do uroków trzeźwości, odnaleźć babcię i przywrócić życie dziadka z powrotem na dobre tory.


Film ma bardzo niespieszne tempo, ale pełen jest scen, które nadają mu kolorytu (i podkreślają styl oraz wrażliwość reżysera, znane chociażby z nakręconego dziesięć lat wcześniej filmu "Edi"). Tytułowy rower z pozornie lekkiego i niewiele znaczącego leitmotivu filmu zmienia się w pewnym momencie w główny rekwizyt minitraktatu o odwadze i ojcowskiej miłości. 
Poszukiwanie matki okazuje się być dla Pawła także sentymentalną podróżą do dzieciństwa i okazją do poznania osób, które wcale nie są mu najbliższe: matki, ojca i syna.


Obsada też naprawdę mi się podobała, bo główne role to trzy przemiłe niespodzianki: Michał Urbaniak, tutaj nieco rubaszny, kreuje swoją postać z dużą dozą delikatności oraz instynktowną (to jego debiut na ekranie) frywolnością. Również debiutującego w długim metrażu Krzysztofa Chodorowskiego kamera wprost uwielbia, a ja polubiłam oglądanie na ekranie jego rozterek i przepięknie sportretowanej relacji jego bohatera z dziadkiem. I trzymam kciuki za kolejne role. 
Artur Żmijewski natomiast porzuca nieskazitelną dobroć ojca Mateusza, do której przyzwyczaił nas swoją rolą serialową (jasne, oglądam "Ojca Mateusza", niezbyt często, ale jak przypadkowo natrafię na jakiś odcinek skacząc po kanałach podczas kolacji, zawsze sprawia mi to sporą przyjemność) i w "Moim rowerze" staje się bardzo zdolnym, ale i nieznośnie egocentrycznym pianistą. A scena wspólnego, zupełnie przypadkowego muzykowania Włodka i Pawła jest przepiękna i autentycznie poruszająca.


Film jest być może nieco przewidywalny, ale pozostawia po sobie uczucie delikatnego niepokoju i wzbudza (przynajmniej we mnie wzbudził!) refleksje na temat bliskości, rodzinnej czułości i wyrozumiałości. Mam wrażenie, że wszystkie te uczucia wzmaga niepowtarzalny klimat filmu, wykreowany przede wszystkim za pomogą zdjęć Piotra Śliskowskiego oraz muzyki Wojciecha Lemańskiego. Obraz niesie ze sobą mimo wszystko również całą masę ciepła i pełen jest humoru, który trafił zupełnie w moją wrażliwość, dlatego seans "Mojego roweru" był dla mnie naprawdę sporą przyjemnością.


PS. Wielu z Was pewnie nie zdziwi, że niemal od razu po obejrzeniu polskiego filmu zabrałam się za jego opisywanie, ale jeśli ktoś z Was wpadł na blog przypadkiem, lub śledzi go od niedawna przypomnę, że polskie kino interesuje mnie szczególnie i kocham je miłością bezwarunkową. Inne teksty na temat polskich produkcji znajdziecie otagowane słowem Polskie.

fotografie: moj-rower.tvn.pl

7 komentarzy:

  1. nie przepadam za kinem polskim, natomaist ta produkcjs szcególnie mi się sposobała, ma swój czar i nie jest przereklamowana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie zastanawiałam się, czy warto i dzięki Twojej recenzji mam już odpowiedź :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam film już jakiś czas temu i bardzo mnie rozczarował. Jasne, że urzekły mnie zdjęcia, muzyka, krajobrazy i gra aktorka (chociaż Żmijewski mnie tak do końca nie przekonał)jednak mam dużo zastrzeżeń do rozwiązań fabularny. Już nawet nie chodzi mi, że film jest przewidywalny, bo jest i to nawet tak bardzo nie boli. Drażniła mnie prostota i stereotypowość pewnych scen typu: czarny charakter jest zły i oczywiście musi być niedobry dla psa, a ten dobry charakter wnuczek rzecz jasna kocha zwierzęta. Pies zresztą był potem do bólu ogrywany. Dużo było w filmie takich banalnych scen. Ja tego nie kupuje po prostu. Jasne, że czasem najprostsze rozwiązania są najlepsze i często z życia wzięte, ale od reżysera pokroju Trzaskalskiego wymagam czegoś więcej. Cała reszta, klimat, zdjęcia godna uwagi jak najbardziej. No i Urbaniak duże pozytywne zaskoczenie:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Znów zgadzam się z Twoją recenzją :) Dla mnie "Mój rower" bez zastanowienia zasługuje na miano "dobry" i daję mu 7/10.
    W szczególności podobała mi się gra Żmijewskiego, tym bardziej, że nie należy on do grona moich ulubionych aktorów. W tym filmie pokazał, że potrafi zagrać inną postać, niż tylko miłosiernego Mateusza, czy romantyka z "Nigdy w życiu".
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Za kinem polskim nie przepadam, aczkolwiek ten film mnie zainteresował. Może w przyszłości go obejrzę :)

    Pozdrawiam,

    czas-na-film.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Oglądałem film jeden z lepszych nowych polskich ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny film, znakomita recenzja.

    OdpowiedzUsuń