2 lipca 2013

Iluzja

reż. Louis Leterrier
scen. Boaz Yakin, Edward Ricourt, Ed Solomon
2013


Letni sezon ogórkowy w kinach rozpoczęłam w absolutnie bezbłędny sposób, wybierając seans "Iluzji". I zanim opowiem o filmie coś więcej, od razu zaznaczę, że jeśli szukacie w kinowym repertuarze lekkiej, ale miejscami nawet ekscytującej historii, dobrej obsady, imponującej oprawy wizualnej lub po prostu sporej dawki niezłej rozrywki - "Iluzja" Louisa Leterriera będzie strzałem w dziesiątkę.
Daniel Atlas (Jesse Eisenberg), Merritt McKinney (Woody Harrelson), Henley Reeves (Isla Fisher) oraz Jack Wilder (Dave Franco) to czwórka iluzjonistów - każde z nich znajduje się na innym etapie swojego życia, co ich jednak łączy to fakt, że wszyscy są znakomici, a także nie do końca docenieni. Kiedy cała czwórka otrzymuje karty tarota z enigmatyczną wiadomością prowadzącą ich do opuszczonego mieszkania, rozpoczyna się ich wielka misja, dzięki której mogą dołączyć do panteonu mistrzów sztuk magicznych i zyskać wieczną sławę.


Kiedy okazuje się, że działania iluzjonistów to nie tylko wielkie widowiska, ale także wielkie pieniądze, do akcji wkracza agent Dylan Rhodes (Mark Ruffalo) wspomagany przez piękną przedstawicielkę Interpolu, Almę (Mélanie Laurent). Ale, jak w pewnym momencie filmu mówi Daniel, mistrz sztuczek karcianych - "Im dłużej patrzysz, tym mniej widzisz" - dlatego w miarę rozwoju akcji sam Dylan zamiast zbliżać się do rozwiązania zagadki, pozornie się od niego oddala. 
Bohaterowie filmu nie są wyjątkowo oryginalni, ale wszyscy razem tworzą całkiem ciekawą galerię. Zdecydowanie najbardziej charakterystyczną (i charakterną!) postacią jest wykreowany przez Woody'ego Harrelsona Merritt, cyniczny hipnotyzer umiejący czytać w myślach. Daniel Atlas to niemal kopia Marka Zuckerberga - innej roli Jessego Eisenberga ("Social Network"), ja jednak wyjątkowo lubię tego aktora w wydaniu nadpobudliwych, gadatliwych i superbłskotliwych młodzieńców. Isla Fisher niegdyś wydawała mi się wprost nieznośna na ekranie, teraz, wręcz przeciwnie, coraz bardziej mi się podoba (warto wspomnieć jej niezłą rolę w "Wielkim Gatsbym"!). Chętnie też będę przyglądać się karierze Dave'a Franco, który w "Iluzji" uzupełniał tę grupę o młodzieńczy luz i urokliwie zawadiacką lekkość.
Obsadę zamykają Michael Caine jako mecenas tej trupy oraz Morgan Freeman, były iluzjonista i zapalony demaskator magicznych sztuczek (czy ktoś poza mną również miał wrażenie, że obaj aktorzy kreując te postaci mocno zainspirowali się swoimi rolami zagranymi u Christophera Nolana? Caine jest tu niczym Miles z "Incepcji", natomiast Freeman jak Lucius Fox z sagi o Batmanie).


Nie namawiam Was do samodzielnej próby odkrycia tajemnicy magicznych tricków ani usilnego rozwiązywania głównej zagadki, przeciwnie. Dajcie się ponieść temu, co widzicie na ekranie, bo to film, który przynosi takie same dobre emocje, jak pierwsza wizyta w wesołym miasteczku czy wyjątkowo udany pokaz fajerwerków.
"Iluzja" niesie ze sobą również dużo refleksji na temat samej magii - w nich ta, która na ekranie bywa destrukcyjną siłą i narzędziem skomplikowanych manipulacji, w wyobraźni i wyrażanych głośno opiniach jest nieskończonym zbiorem możliwości, zestawem najpiękniejszych fantazji, pakietem wyszukanych reguł, a nawet sensem istnienia świata.


Jestem pewna, że w scenariuszu filmu były pewne luki czy elementy nie do końca logiczne, a zakończenie nieco zbyt ckliwe. Prawdziwych miłośników i znawców technologii cyfrowych prawdopodobnie rozczarują też efekty specjalne. Ale dla mnie to nie jest takie ważne, bo to wszystko nie zmienia faktu, że "Iluzję" znakomicie się ogląda. Flm trzyma w napięciu do samego końca i mam wrażenie, że bardzo dobrze spełnia oczekiwania w zakresie spektakularnego filmowego widowiska.



PS. Zapraszam również na podglądanie blogowych profili w mediach społecznościowych: Facebook i Instagram oraz śledzenia bloga przez Bloglovin.


Fotografie: listal.com

4 komentarze:

  1. Już sam zwiastun jest bardzo zachęcający, a Twoja recenzja tylko potwierdziła moje plany - trzeba iść do kina :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mnie zachęcił zwiastun, ale Twoja recenzja jeszcze bardziej ;-) trzeba będzie dopisać do lity, bo jeszcze mam Coppolę oraz Gondry'ego do nadrobienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście film ogląda się bardzo dobrze, szybka akcja, świetna obsada (też uwielbiam Eisenberga w takim wydaniu). Nawet na te dziury i niedociągnięcia w scenariuszu można przymknąć oko. Jedyne czego nie mogę zrozumieć, to jak ktoś mógł wymyślić tak banalne zakończenie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta recenzja spowodowała że filmu który wcześniej wydawał mi się nieciekawy teraz zdaje się być bardzo interesujący, dziękuje i zapraszam na mojego bloga http://swiatfilmuiksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń