5 kwietnia 2013

W sypialni

reż. Tomasz Wasilewski
scen. Tomasz Wasilewski
2012


"W sypialni" Tomasza Wasilewskiego to bardzo udany debiut. To również intymne, niejednoznaczne kino o poszukiwaniu swojej tożsamości. Zagubionej? Nigdy nie odnalezionej? Porzuconej na kilka chwil? Dla każdej odpowiedzi na te zagadki można odnaleźć w filmie stosowne uzasadnienie. Nie mogę pozbyć się jednak wrażenia, że Wasilewskiemu nie chodzi o szukanie odpowiedzi, tylko zadawanie pytań.


Edyta (Katarzyna Herman) potrzebuje przerwy od dotychczasowego życia, więc wsiada w samochód i wyjeżdża do Warszawy. Umawia się z mężczyznami przez Internet, odwiedza w domach, usypia ich i w ten sposób odnajduje miejsca, w których może spędzić noc. W pewnym momencie wydaje się, że odnajduje również szansę na prawdziwą kobiecą przyjaźń z Klaudią (Agata Buzek), ale zupełnie nie potrafi zbudować nowej relacji. Edyta nie jest jednak ani całkowicie wyrachowana, ani zła do szpiku kości. Gdy w jej życiu pojawia się Paweł (Tomek Tyndyk), kobieta jest nie tylko zafascynowana chłopakiem, ale też na chwilę odnajduje spokój i prawdziwą, spontaniczną radość.


Świat portretowany przez Wasilewskiego zamieszkały jest przez bardzo enigmatycznych bohaterów, wśród których bez wątpienia najbardziej (bo od początku aż do samego końca) tajemnicza jest Edyta, protagonistka filmu. Bardzo podoba mi się w filmie to, że nie ma w nim jednoznacznych tez, co, oczywiście, niesie możliwość wielu interpretacji. Możemy mnożyć więc kolejne pytania: kim jest Edyta? Dojrzałą kobietą z symptomami kryzysu wieku średniego? A może dziewczyną, która postanowiła od dorosłości uciec? 


Już w pierwszym filmie widać wrażliwość i talent Tomasza Wasilewskiego, dla którego rzeczywistość jest trochę słodko-gorzka, trochę poetycka i wymyka się definicjom (zwróćcie uwagę również na piękne zdjęcia Marcina Martineza Swystuna!). Dlatego z tym większą niecierpliwością czekam na kolejny film reżysera, "Płynące wieżowce", którego światowa premiera będzie miała miejsce w kwietniu na festiwalu Tribeca, a polska - prawdopodobnie jesienią tego roku.


fotografie: artbiznes.pl, wyborcza.pl, magazyn.o.pl

5 komentarzy:

  1. Brzmi bardzo interesująco, i dosyć nietypowo jak na nasze rodzime kino :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo Ci zazdroszczę, że "odważyłaś" się obejrzeć ten trudny film. Ja się poddałam już na samym początku. Każda scena budziła we mnie irytację. Pomimo tego, że czułam gdzieś z tyłu głowy, że to dobre kino nie podołałam. A przecież nieobce mi kino nielekkie jest. Nie wiem może wybitnie nie miałam ochoty na ten rodzaj kina. W obliczu morza filmów do wyboru dałam sobie spokój i ruszyłam w zupełnie inny rejon kina, stąd wniosek, że nie miałam nastroju i zapotrzebowania na taki rodzaj opowieści i na takiego bohatera (bohaterkę). Jednak czuje, że straciłam jakieś ważne filmowe przeżycie. No nic może jeszcze kiedyś powrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest rzeczywiście osobliwy i dosyć trudny film, ale według mnie naprawdę warto się z nim zmierzyć.
      emocje, wrażliwość reżysera, zdjęcia, dobre aktorstwo... nawet jeśli film w całości nie jest idealny, ma wiele cech, które przemawiają na jego korzyść!
      Ale zdecydowanie masz rację - trzeba mieć odpowiedni klimat na ten seans.

      Usuń
    2. Wrócę do niego kiedyś choćby dla roli Herman, którą uwielbiam!

      Usuń
  3. Oglądałam ten film, jak był jeszcze w kinach... I powiem Ci, że naprawdę mi się spodobał. Nie jestem fanką polskiej kinematografii, a ten film, dzięki intrygującej fabule, doskonałym zdjęciom... zachwycił mnie :D

    OdpowiedzUsuń