twórcy: Bryan Elsley, Jammie Brittain
od 2007 roku
w tekście odnoszę się wyłącznie do oryginalnej wersji brytyjskiej.
Z serialem "Skins" po raz pierwszy zetknęłam się kilka lat temu (czyli w czasie, gdy chodziłam jeszcze do liceum). Z zaciekawieniem oglądałam perypetie głównych bohaterów, bo z każdym odcinkiem dostawałam zakręconą akcję wspieraną przez bardzo dobry soundtrack - było w tym serialu coś, co mnie naprawdę intrygowało, ale nigdy nie utożsamiałam się z żadnym bohaterem (mimo że była to galeria naprawdę różnorodnych typów osobowości, pochodzących z podobnych środowisk, a jednak różniących się bardzo pod względem sytuacji rodzinnej), a koniec czterech pierwszych sezonów przywitałam bez większego żalu.
Od początku nieco irytowało mnie również natężenie problemów, z którymi potencjalnie mogą borykać się młodzi ludzie: miałam wręcz wrażenie, że jest ich zwyczajnie zbyt dużo, ale podobna konwencja była po prostu sposobem twórców na nakreślenie portretu wycinka brytyjskiej młodzieży. Zdegenerowanej i bardzo zagubionej.
Bohaterowie dwóch pierwszych sezonów kończą właśnie szkołę średnią i znajdują się dokładnie na skraju dorosłości, przed którą bronią się uciekając w używki, imprezy i skorupę obojętności wobec tego, co mówią rodzice i nauczyciele. Paradoksem jest, że jednocześnie właściwie każdy z bohaterów musi przejść przyspieszony kurs dojrzewania...
Niechciana ciąża, śmiertelna choroba, śmierć rodzica, tragiczny wypadek, anoreksja, przygody z narkotykami, eksperymentowanie z seksem i tożsamością - to jedynie niewielki wycinek poruszanych problemów. Dodatkowo serial "Skins" wyróżnia stylistyczny naturalizm, który czasami może być przyjęty za przesadę, a jednak jest to cecha, która wyróżnia "Skins" spośród dziesiątek innych seriali o młodzieży.
Warto zaznaczyć, że podczas emisji kolejnych sezonów pojawiły się głosy mówiące, że to prawdopodobnie najbardziej niebezpieczny serial w historii, niechybnie prowadzący do globalnej demoralizacji pod wpływem obrazów nierozsądnego i nielegalnego zachowania bohaterów telewizyjnej historii. Dla swojej wersji amerykańska MTV musiała nawet wprowadzić odpowiednie oznaczenie (wyłącznie dla widzów dorosłych).
Trzeci i czwarty sezon ponownie rozgrywa się w Bristolu, w tej samej szkole, ale ponieważ dotychczasowi bohaterowie już studiują, na ich miejsce pojawiają się zupełnie nowe postacie (ogniwem spajającym "generacje" jest Effy (Kaya Scodelario) - siostra Tony'ego (Nicholas Hoult), jednego z protagonistów początkowych odcinków, której niewielka rola z dwóch pierwszych sezonów rozrasta się do głównej w sezonie trzecim i czwartym).
I ponownie mamy całą serię tragedii przeplatanych z miłosnymi uniesieniami, manifestami zazdrości i popowymi traktatami o tolerancji.
Od początku nieco irytowało mnie również natężenie problemów, z którymi potencjalnie mogą borykać się młodzi ludzie: miałam wręcz wrażenie, że jest ich zwyczajnie zbyt dużo, ale podobna konwencja była po prostu sposobem twórców na nakreślenie portretu wycinka brytyjskiej młodzieży. Zdegenerowanej i bardzo zagubionej.
Bohaterowie dwóch pierwszych sezonów kończą właśnie szkołę średnią i znajdują się dokładnie na skraju dorosłości, przed którą bronią się uciekając w używki, imprezy i skorupę obojętności wobec tego, co mówią rodzice i nauczyciele. Paradoksem jest, że jednocześnie właściwie każdy z bohaterów musi przejść przyspieszony kurs dojrzewania...
Niechciana ciąża, śmiertelna choroba, śmierć rodzica, tragiczny wypadek, anoreksja, przygody z narkotykami, eksperymentowanie z seksem i tożsamością - to jedynie niewielki wycinek poruszanych problemów. Dodatkowo serial "Skins" wyróżnia stylistyczny naturalizm, który czasami może być przyjęty za przesadę, a jednak jest to cecha, która wyróżnia "Skins" spośród dziesiątek innych seriali o młodzieży.
Warto zaznaczyć, że podczas emisji kolejnych sezonów pojawiły się głosy mówiące, że to prawdopodobnie najbardziej niebezpieczny serial w historii, niechybnie prowadzący do globalnej demoralizacji pod wpływem obrazów nierozsądnego i nielegalnego zachowania bohaterów telewizyjnej historii. Dla swojej wersji amerykańska MTV musiała nawet wprowadzić odpowiednie oznaczenie (wyłącznie dla widzów dorosłych).
Trzeci i czwarty sezon ponownie rozgrywa się w Bristolu, w tej samej szkole, ale ponieważ dotychczasowi bohaterowie już studiują, na ich miejsce pojawiają się zupełnie nowe postacie (ogniwem spajającym "generacje" jest Effy (Kaya Scodelario) - siostra Tony'ego (Nicholas Hoult), jednego z protagonistów początkowych odcinków, której niewielka rola z dwóch pierwszych sezonów rozrasta się do głównej w sezonie trzecim i czwartym).
I ponownie mamy całą serię tragedii przeplatanych z miłosnymi uniesieniami, manifestami zazdrości i popowymi traktatami o tolerancji.
Niedawno jednak dałam się namówić na obejrzenie dwóch ostatnich sezonów (czyli znów: z zupełnie nowym zestawem bohaterów). I pomimo, że powinnam być już przygotowana na to, co mnie czeka, kompletnie się zawiodłam. I nie chcę zabrzmieć głupio, ale chyba po prostu ze "Skins" wyrosłam.
Nieustannie irytowała mnie głupota głównych bohaterów. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego aż taką radość sprawia im dewastowanie dorobku ich rodziców lub ludzi, którzy tak naprawdę nie zrobili im nic złego, bądź kompletnie niszczenie swojego życia na własne życzenie... Dlatego właśnie dokręcanie kolejnych sezonów wydaje mi się być kompletnie bezcelowe. Kiedyś był to bardzo świeży, otrzeźwiający produkt, a teraz nie robi chyba już na nikim takiego wrażenia.
Jeśli według autorów serialu tak właśnie działa świat, jest to przykra diagnoza, nie uważacie?
A Wy oglądaliście ten serial?
Macie swoich ulubionych bohaterów? Historie?
PS. W kolejnym wpisie przyjrzę się bliżej odtwórcom najważniejszych ról, bo serial "Skins" stał się początkiem kilku bardziej lub mniej spektakularnie rozwijających się karier.
Mam teraz naprawdę sporo pracy na uczelni i poza nią, więc taki zupełnie luźny blogowy temat jest dla mnie idealny!
W gimnazjum zachowania głównych bohaterów fascynowały mnie i obrzydzały naraz. Byłam zaintrygowana światem Skins, który różnił się kompletnie od mojego i w pewnym sensie przerażona byłam faktem, że mnie, gimnazjalistkę czekają w liceum takie rzeczy ;) Naiwność naiwnością, po dotraciu do 3 i 4 generacji miałam już dosc :D Bawiły mnie dramaty i wyolbrzymianie wszystkiego i problemów do poziomu tragicznego. Też sądze, że ze Skins wyrosłam. 2 pierwsze sezony trzymają poziom i według mnie są naprawdę bardzo dobre. 3 sezon jeszcze z zaciekawieniem ogladałam, 4 już na siłe...Cała reszta - mniej fascynująca.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tym - gdy byłam w liceum to było dla mnie WOW. Tym bardziej, ze nie było wtedy żadnego szału na Skins. Po prostu przeczytałam gdzieś, że pewien brytyjski serial ma skandalizujące plakaty. Po zobaczeniu plakatów stwierdziłam, że oglądam! Kilka lat później wszyscy sikali za skins, a ja już dawno ochłonęłam : o Imo, po 2 pierwszych sezonach można sobie dać spokój (chociaż sama widziałam wszystkie, to tylko dwa pierwsze są dla mnie wyjątkowe i ważne). Idealnie oddałaś to co sama wtedy czułam - boże, jak mozna mieć tyle problemów i nie strzelić sobie w łeb? ; )
OdpowiedzUsuńNadal darzę paczkę wielkim sentymentem, mój dzwonek na smsa to intro ze skins :> Nicholas Hoult również mi zapadł głęboko w pamięć i serce ; )
No i po głowie zawsze chodzi mi milion cytatów z pierwszej generacji...
"say goodbye to sunshine, shunshine"
"hello effy, i'm jesus christ"
"do you know what hurts the most
about a broken heart?
not being able to remember
how you felt before."
dzięki za przypomnienie o nich ; )
Nie wiem, gdzie się uchowałam, ale o tym serialu usłyszałam dość niedawno, a czasy liceum mam dawno za sobą.
OdpowiedzUsuńW ubiegłym miesiącu mój równolatek, z którym dzieliłam pokój, oglądał Skins nałogowo, więc i mnie się trafiło kilka odcinków, to chyba był 4 sezon. Dla mnie to były starsznie dziwne i nienaturalne sceny. On sam twierdzi, że to dziecinny serial, ale nie mógł przestać oglądać. ;)
Oglądałam! I mam podobne odczucia. Dwa pierwsze sezony - podobały mi się, kolejne dwa już mniej, ale lubiłam bardzo postać Efyy, więc obejrzałam. Dwa ostatnie - jak dla mnie totalnie naciągane już. Producentom chyba brakowało już pomysłów.
OdpowiedzUsuńJak to często bywa w serialach - pierwsze serie najlepsze, a im dłużej ciągnie się temat - tym bardziej robi się nudno i nieciekawie.
Ja obejrzałam Skins dopiero na pierwszym roku studiów, a mimo to bardzo przeżywałam przygody bohaterów ;p Najbardziej lubię 1 i 2 sezon. 3 już trochę mniej, chociaż jeszcze jest jako tako zjadliwy. Natomiast nowego już nie mam chyba siły oglądać... Za to przeskoczyłam na Sons of Anarchy, którego bohaterowie są troszkę bardziej hardcorowi niż brytyjscy licealiści :D
OdpowiedzUsuńostatnio usłyszałam o tym serialu i przyznam, że bardzo chcę go zobaczyć. Boję się tylko wpadnięcia w serialową otchłań, bo kiedy mój promotor powiedział, że nie oglądając seriali popełniam kulturową zbrodnię, bardzo wzięłam sobie to do serca i teraz chciałabym zobaczyć WSZYSTKO :)
UsuńPrzyznam się , że nie oglądałam tego serialu mimo jego popularności. Teraz wydaje mi się, że jestem zwyczajnie za stara na tego typu serial i na pewnie irytowałoby mnie sceny i zachowania tam występujące :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że dokładnie tak :)
Usuńna oglądanie 5 i 6 sezonu namówiła mnie młodsza siostra i nawet ona co chwilę pytała "serio?" - wydaje mi się, że niektóre 'problemy' pokazane w serialu wynikają z głupoty bohaterów, a nie z ich realnego zagubienia, sytuacji rodzinnej czy nieprzystosowania...
Ja nie, ale przekonuje mnie ciagle do niego przyjaciółka ;)
OdpowiedzUsuńJak mi go brakuje.
OdpowiedzUsuńnie sądzę, aby sam serial mógł wpłynąć na demoralizację tudzież na przyzwolenie na nią. wniósł, moim zdaniem, więcej dobrego niż złego. unaocznił problem. niektórym mogło się wydawać, że takie rzeczy dzieją się gdzieś daleko, nie u nas na tzw "podwórku". a dzieją się tuż obok. i nawet o wiele gorsze. poza tym, nie oszukujmy się, używki nie są problemem tylko tego pokolenia. stanowiły ucieczkę również w czasach młodości naszych rodziców. czy serial jest przerysowany? jest. widocznie twórcy stwierdzili, że tego oczekuje grupa docelowa, czyli brytyjska młodzież i chyba się nie pomylili. dobrze, że powstał taki serial jak "Skins"
OdpowiedzUsuńprzed Skinsami oglądałam "za młodu" Heartbreak High. kultowy australijski serial o biedniejszej młodzieży lat '90.
też już studiuję i też powinnam wyrosnąć z seriali o młodzieży licealnej, ale chyba jeszcze długo nie uśpię w sobie nastolatki.
Ja także zaliczam się do fanów Skins, chodzi mi oczywiście o wersję brytyjską, bo amerykańskiej nie miałem okazji zobaczyć. To jeden z tych seriali, o których się nie zapomina. Charakterystyczne postaci o dobrze nakreślonej psychologii i zdefiniowanych motywach postępowania. Rzeczywiście, z każdą kolejną generacją serial troszkę tracił, ale nie powstał do tej pory równie dobry serial młodzieżowy. Nie wiem, czy wiesz, ale właśnie kręcone są 3 odcinki 7 sezonu - każdy z nich będzie dotyczył dalszych losów bohaterów danej generacji. Myślę, że to świetny pomysł i nie mogę się doczekać, aż je zobaczę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.