Zastanawialiście się kiedyś, co dzieje się w Waszym mieszkaniu, gdy śpicie? Mimo że thriller Jaume Balagueró nie jest najbardziej zaskakującym filmem świata, to jednak (gdybym nie sypiała na materacu) mógłby wzbudzić we mnie obawy o to, co (lub kto!) w ciemności kryje się pod moim łóżkiem.
Jaume Balagueró znany jest przede wszystkim ze stworzenia serii horrorów
"[Rec]", ale w międzyczasie (czyli pomiędzy "[Rec]2" a planowanym na bieżący rok "[REC] Apocalypse") postanowił wyreżyserować scenariusz swojego stałego współpracownika, Alberto Mariniego (który był producentem poprzednich filmów Balagueró) i dowiódł, że w mrocznych klimatach Hiszpanie radzą sobie naprawdę dobrze.
Dozorca César(Luis Tosar, jeden z moich ulubionych hiszpańskich aktorów) jest szczęśliwy tylko wtedy, gdy cierpią inni. Opanował do mistrzostwa technikę odbierania nadziei, zmieniania pozytywnych dni w depresyjne i, zachowując przemiłą powierzchowność potrafi sprawić, że zaufanie, którym obdarzają go ludzie obraca się przeciwko nim. Tym bardziej irytuje go nieustannie uśmiechnięta Clara (Marta Etura)...
César postanawia za wszelką cenę zetrzeć uśmiech z twarzy przeuroczej Clary, ale nie będę Wam odbierała przyjemności (jeśli można tu w ogóle mówić o przyjemności!) oglądania i odkrywania kolejnych subtelnych tortur dozorcy. Dosyć istotną rolę odgrywają w filmie jeszcze dwie osoby: wścibska dziewczynka (Iris Almeida), która odkrywa przypadkowo poczynania Césara wyjątkowo mnie irytowała. Drugą z osób jest pani Verónica (Petra Martínez), która ufa dozorcy bezgranicznie i to ona zostaje przez niego zraniona chyba najdotkliwiej - mężczyzna (w bardzo wysublimowany sposób) odbiera ostatnie promienie blasku w jej samotnym życiu, przez co ta historia wydała mi się najsmutniejsza.
Bardzo lubię ten zabieg filmowy, gdy cała akcja rozgrywa się właściwie w jednym pomieszczeniu lub na bardzo zawężonej przestrzeni. W "Słodkich snów" tą zamkniętą przestrzenią jest elegancka, ale w gruncie rzeczy dosyć pospolita barcelońska kamienica. Dokładnie taka, w jakiej pozornie nie powinno wydarzyć się nic. Ale pozory przecież mylą...
fotografie: lavanguardia.com, listal.com, bekia.es
"[Rec]", ale w międzyczasie (czyli pomiędzy "[Rec]2" a planowanym na bieżący rok "[REC] Apocalypse") postanowił wyreżyserować scenariusz swojego stałego współpracownika, Alberto Mariniego (który był producentem poprzednich filmów Balagueró) i dowiódł, że w mrocznych klimatach Hiszpanie radzą sobie naprawdę dobrze.
Dozorca César(Luis Tosar, jeden z moich ulubionych hiszpańskich aktorów) jest szczęśliwy tylko wtedy, gdy cierpią inni. Opanował do mistrzostwa technikę odbierania nadziei, zmieniania pozytywnych dni w depresyjne i, zachowując przemiłą powierzchowność potrafi sprawić, że zaufanie, którym obdarzają go ludzie obraca się przeciwko nim. Tym bardziej irytuje go nieustannie uśmiechnięta Clara (Marta Etura)...
César postanawia za wszelką cenę zetrzeć uśmiech z twarzy przeuroczej Clary, ale nie będę Wam odbierała przyjemności (jeśli można tu w ogóle mówić o przyjemności!) oglądania i odkrywania kolejnych subtelnych tortur dozorcy. Dosyć istotną rolę odgrywają w filmie jeszcze dwie osoby: wścibska dziewczynka (Iris Almeida), która odkrywa przypadkowo poczynania Césara wyjątkowo mnie irytowała. Drugą z osób jest pani Verónica (Petra Martínez), która ufa dozorcy bezgranicznie i to ona zostaje przez niego zraniona chyba najdotkliwiej - mężczyzna (w bardzo wysublimowany sposób) odbiera ostatnie promienie blasku w jej samotnym życiu, przez co ta historia wydała mi się najsmutniejsza.
Bardzo lubię ten zabieg filmowy, gdy cała akcja rozgrywa się właściwie w jednym pomieszczeniu lub na bardzo zawężonej przestrzeni. W "Słodkich snów" tą zamkniętą przestrzenią jest elegancka, ale w gruncie rzeczy dosyć pospolita barcelońska kamienica. Dokładnie taka, w jakiej pozornie nie powinno wydarzyć się nic. Ale pozory przecież mylą...
Hiszpanie potrafią faktycznie kręcić tak,że aż ciarki przechodzą po plecach...ten film pamiętam,bo jakos tak trudno mi go wymazać z pamięci.Niby przeciętna kamienica, naturalnie przecietni ludzie...ale jednak ta historia ma coś w sobie...coś socjopatycznego...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mhm, przyznaje, że ten film mnie poruszył.
OdpowiedzUsuń