9 marca 2012

Wstyd

EMOCJONALNE PORNO

„Wstyd” w reżyserii Steve’a McQueena jest jednym z najbardziej intymnych filmów ostatnich lat. Obnażenie emocjonalne wywołuje dreszcze i wprowadza w stan niepokoju. Chemia, jaką reżyser buduje między sobą, aktorami i miastem to uczucie, które po seansie ciężko jest zapomnieć.


Brandon (Michael Fassbender) jest trzydziestoletnim yuppie, któremu pozornie można zazdrościć. Jest przystojny, ma świetną pracę, odnoszących podobne sukcesy kolegów i prowadzi intensywne życie erotyczne. Te piękne obrazki to jednak zasłona dymna dla tego, co jest brutalną prawdą: jego szef, a jednocześnie przyjaciel próbuje dowartościować się zdradzając żonę i kompromitując się przed kobietami dość żenującymi próbami uwodzenia, sam Brandon jest uzależniony od seksu i pornografii, szuka zaspokojenia u prostytutek, przypadkowo spotkanych kobiet, w internetowych nagraniach czy masturbując się w toalecie swojego biurowca.


W swoim mikrokosmosie (za który może być uznane zarówno sterylne mieszkanie, jak i cały Nowy Jork, dodający bohaterowi anonimowości, jak również będący dla niego pełną pokus kryjówką) Brandon próbuje zagłuszyć wszystkie oznaki niepokoju. Jego szklany klosz zacznie pękać, gdy do mieszkania wprowadzi się jego siostra Sissy (Carey Mulligan). Tak samo zagubiona i równie nieszczęśliwa. Brandon nie chce dopuścić Sissy do siebie. Rozchwiana emocjonalnie dziewczyna rozpaczliwie szuka uwagi, zrozumienia, rady i, co najbardziej łączy ją z bratem, miłości. Ona jednak, w przeciwieństwie do Brandona, między słowami potrafi się do tego przyznać.   


Tempo całego filmu jest bardzo spokojne. Intrygują długie ujęcia, bardzo często opierające się na zbliżeniu (bądź nawet detalu!). Poszczególne sceny przeplatają się, układając patchwork z emocji, bo one we „Wstydzie” dominują nad zdarzeniami. To emocje są katalizatorem wszystkiego, co robią i mówią bohaterowie, dlatego tym silniejsza w wymowie wydaje się być dużo bardziej dynamiczna, wręcz emocjonalnie rozdzierająca końcówka filmu.


Mocną stroną tego obrazu jest również to, że Steve McQueen nie daje nam gotowych odpowiedzi. Nie wiemy zbyt wiele o przeszłości głównego bohatera, nie znamy jego upodobań. Brandon nie jest everymanem, bo jego status i problemy nie są powszechne, ale z pewnością odpowiada tysiącom mężczyzn tak samo jak on zagubionych  w świecie, wielkim mieście, własnych słabościach czy nałogu. Niemożność określenia wszystkich źródeł problemów Brandona czyni z niego bohatera jeszcze słabszego, jeszcze bardziej tragicznego, ale i jeszcze bardziej uniwersalnego. McQueen pokazuje też, że życie to nie jest prosty film. Nie sili się na rozwiązywanie problemów, wręcz nie pozwala Brandonowi na odzyskanie spokoju ducha. Szybko zabiera widzom delikatnie tlącą się nadzieję na jego przemianę pod wpływem atrakcyjnej i współczującej koleżanki z pracy. Strach przed kompromitacją i zmianą jest zbyt paraliżujący. I zbyt wstydliwy.


  Tandem reżysersko-aktorski McQueen-Fassbender to obecnie jeden z najciekawszych, najodważniejszych, najbardziej bezkompromisowych, ale być może wkrótce i najważniejszych duetów współczesnego kina. Uwaga, z jaką przyglądają się światu i emocje, jakie wykorzystują do opowiadania historii są ostre jak uderzenie w policzek. I to jest ich największa siłą.


fotografie: allmoviephoto.com

4 komentarze:

  1. Z wielkim zaciekawieniem obejrzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie potrafię opisać jak bardzo film mi się podobał. Oglądałam go w piątek, a do tej pory siedzi mi w głowie. Miałam wrażenie, że nie oglądam filmu, a podglądam życie człowieka, który naprawdę zmaga się z tym schorzeniem. Nie wyobrażam sobie żeby w rolę Brandona miałby się wcielić ktoś inny niż Fassbender. Udowodnił nią, że jest prawdziwym aktorem, którego ciało jest narzędziem pracy i jeśli rola tego wymaga (a w tym filmie nagość wydaje mi się nawet konieczna) nie będzie miał problemu z pokazaniem... no cóż wszystkiego.
    Ul

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chcę zobaczyć ten film, w tym tygodniu wybieram się właśnie do kina by go obejrzeć.

    Takim emocjonalnym porno był dla mnie swego czasu film "Intymność" Patrice Chéreau

    OdpowiedzUsuń
  4. koniecznie do zobaczenia..
    uściski!
    J

    OdpowiedzUsuń