17 marca 2012

Seksualnie podejrzani, czyli dwuznaczność płciowa w filmach (część 1)


... czyli o czym pisałam ostatnio na G-Punkcie, cały tekst do przyłapania TUTAJ.

Transwestytyzm, transseksualizm, andromimeza, hermafrodytyzm to wciąż jeszcze przejawy odmienności, które nie zostały do końca zbadane lub nie uzyskały poparcia większości społeczeństwa. Mimo że takie zjawiska występują od dawna w wielu kulturach, transfobia znacznie częściej wypiera tolerancję. Naturalnie tworzy się więc platforma do dyskusji na temat osób, które wykazują tendencje do odbiegania od wyznaczonych biologicznie ról płciowych. W kinie można pokazać wiele. Niestety, łatwo w tym temacie popaść w banał. 

Transgender w stylu retro
  
Jednym z pierwszych filmów o tematyce transgenderowej jest "Glen or Glenda" (1953) w reżyserii słynnego ekscentryka Eda Wooda – autobiograficzna, z perspektywy naszych czasów kiczowata opowieść o miłośniku blond peruk i różowych swetrów z angory (granym przez samego reżysera) z mocnym przesłaniem tolerancji dla osób, które ówcześnie za swoje upodobania zamykane były w zakładach dla obłąkanych. Ed Wood pojawia się również w filmie biograficznym w reżyserii Tima Burtona, gdzie w postać najgorszego reżysera świata wcielił się Johnny Depp. Tutaj także mocno zaakcentowano jego transwestytyzm i jednocześnie – niemal idealne wtopienie się w twórcze środowisko i akceptację żony.
 
O podobną akceptację walczy również Roy (Tom Wilkinson), główny bohater filmu Jane Anderson "Normalny", który po wielu latach pozornie szczęśliwego małżeństwa mówi swojej żonie, Irmie (Jessica Lange), że tak naprawdę czuje się kobietą. Film, mimo że nie do końca udany, jest uważnym studium życia rodziny, która musi zmierzyć się z sytuacją, zarówno w mikrokosmosie własnego domu, jak i w obliczu reakcji niewielkiego amerykańskiego miasteczka, w którym mieszkają od zawsze.

Transwestytyzm konserwatywny
 

Również Bree (Felicity Huffman), główna bohaterka kameralnego filmu "Transamerica" próbowała wtopić się w społeczeństwo. Nosząca niegdyś imię Stan, pracuje na dwa etaty odkładając każde zarobione pieniądze na ostatnią operację zmiany płci. Tuż przed tym, jak jej terapeutka ma złożyć podpis na niezbędnych dokumentach, kobieta dowiaduje się, że ma... syna, młodocianego recydywistę, odsiadującego właśnie wyrok. Zostaje zmuszona do odszukania chłopca i zaopiekowania się nim przez kilka dni. Oglądamy więc film drogi, podczas którego oboje, Bree Toby, karmią się wzajemnie kłamstewkami uciszającymi sumienie, zaczynają lubić się coraz bardziej i coraz głębiej wpadają w pułapkę niedomówień.

 

Bree, aktywna członkini grupy wsparcia dla transseksualistów, z uwagą pilnuje codziennego makijażu, przyjmowania odpowiedniej dawki hormonów i tego, by ubiorem jak najmniej wyróżniać się z tłumu. Z jednej strony czasami, po nałożeniu zbyt grubej warstwy pudru, wydaje się być teatralnie przebraną, z drugiej jednak wiemy, że jest to po prostu desperacka chęć przyspieszenia momentu, w którym będzie mogła powiedzieć: "Jestem kobietą". Jak na ironię, w pewnym momencie filmu możemy usłyszeć piosenkę "Soy infeliz" – "Jestem nieszczęśliwa" – śpiewa Lola Beltran i w przeraźliwie smutny, a jednocześnie prawie niezauważalny sposób opisuje prawdziwe uczucia bohaterki. Reżyserowi Duncanowi Tuckerowi udało się stworzyć film w którym temat poszukiwania tożsamości seksualnej jest głównym i absolutnie najważniejszym wątkiem, jednak bohaterka nie szuka w widzach współczucia. Przeciwnie, jej upór i siła woli sprawiają, że sami podświadomie zaczynamy jej kibicować i, co ważniejsze, rozumieć.
Transgenderowa almodrama
 

Marzenia o operacji zmiany płci pojawiają się także w filmie "Złe wychowanie" Pedro AlmodóvaraPoszukiwanie swojej tożsamości to jedna z najbardziej charakterystycznych cech kina mistrza z La Manchy. Tu jednak umieszczenie (w zazwyczaj zawiłej i pod wieloma względami seksualnie niejednoznacznej) historii dwójki transwestytów to forma śmiałego, filmowego manifestu, będącego sprzeciwem wobec purytańskiej obyczajowości Hiszpanii. Zahara (Gael García Bernal), znany transseksualista udający w swoich performance'ach Sarę Montiel przyjeżdża do ojca Manuela (Daniel Giménez Cacho), uczącego w miejscowej szkole katolickiej.
  


Molestowany wiele lat przedtem przez duchownego, chce wykonać swój subtelny plan zemsty. Szantażuje więc ojca i próbuje wyegzekwować od niego pieniądze na zrealizowanie swoich pragnień o lepszym życiu i lepszym ciele. Zahara podaje się za... własną siostrę i zaczyna szantażować księdza opowiadaniem, które w swojej treści odkrywa wszystkie mroczne sekrety sprzed lat.

Fabuła całego filmu jest znacznie bardziej zawiła, a sposób pokazania transseksualistów – przejmujący. Są oni społecznymi wyrzutkami, żyjącymi gdzieś na granicy prawa i rzeczywistego świata, tworząc swoje kiczowate, wyszywane cekinami performance. Wmawiając sobie, że są półbogami, próbują wznieść się ponad beznadzieję świata (i, co należy ponownie podkreślić, również ponad skostniałą hiszpańską moralność).
  

Tak dzieje się również w innym filmie Almodóvara: "Wszystko o mojej matce". Tutaj transwestyta Lola (Toni Cantó) jest niejako przyczyną wszystkich wydarzeń opowiedzianych w filmie. Jest też postacią tragiczną - tkwi w wielu toksycznych, opartych na seksie związkach z kobietami, wychodzi na ulicę, ucieka przed problemami, ale z drugiej strony, wydaje się nie zdawać sobie sprawy z tego, że rani innych. Gdy dowiaduje się że jest ojcem, na zmianę życia jest już znacznie za późno. Ostatecznie rozwiązłą Lolę spotyka kara.  Zupełnie pozytywną postacią jest tu jednak Agrado-Przyjemność (Antonia San Juan) – transwestyta wielokrotnie poniżany przez mężczyzn, których spotyka na ulicy. Prostytuuje się i uznaje to za zupełnie normalne zajęcie, ponieważ nie wyobraża sobie, że ktokolwiek mógłby mu pozwolić na robienie czegoś innego. Gdy jednak dostaje szansę od losu, wykorzystuje ją w stu procentach – zostaje garderobianą znanej gwiazdy scen teatralnych, Humy Rojo (Marisa Paredes).
  


Gdy pewnego dnia aktorka nie zjawia się w teatrze, Agrado wychodzi na scenę i opowiada historię swojego życia. Jej monolog, oparty na wymienianiu w komiczny sposób kwot, jakie wydała, by poprawić swoje ciało jest równocześnie błyskotliwym i przewrotnym komentarzem transwestytyzmu jako zjawiska o podłożu seksualnym: "Autentyczność kosztuje" – mówi Agrado, dla której rozliczne operacje były jedyną drogą do bycia stuprocentową sobą.

  

Plotkarskiej pikanterii dodaje fakt, iż Pedro Almodóvar przez kilka lat był mężem znanego hiszpańskiego transseksualisty (obecnie – rzadko grywającej aktorki, która pojawiła się między innymi w filmie "Kika"), Bibí Andersen.

Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz