6 stycznia 2015

Moje ulubione filmy 2014 roku

Witajcie po (bardzo) długiej przerwie!
W minionym roku dostałam się na studia doktoranckie, dzięki czemu, paradoksalnie, ogromną część moich dni pochłania kino, bo mam przyjemność (i zaszczyt) prowadzić bardzo filmowy przedmiot na UWr (i zawsze przygotowuję się do niego z wielkim zapałem). Jeżdżę też na konferencje naukowe, na które za każdym razem staram się zgłosić temat związany z kinem (lub telewizją), ale przez to wszystko mam pewne trudności z przestawianiem się formę blogową. Niemniej, postanowiłam spróbować, może z okazji nowego roku uda mi się odzyskać systematyczność...
Trzymajcie kciuki, a na rozgrzewkę postanowiłam napisać o filmach, które podobały mi się najbardziej spośród wszystkich obejrzanych i mających polską premierę w 2014 roku.
Kolejność jest zupełnie przypadkowa.

Grand Budapest Hotel
reż. Wes Anderson

Budynek hotelu stworzono na podstawie projektu Adama Stockhausena

Ten film nie był dla mnie żadnym zaskoczeniem. Wes Anderson sięgnął do swoich stałych motywów (dorosłe dzieci, szkatułkowe opowieści, ogromna dbałość o stronę wizualną filmu...) i znów mnie nie zawiódł. To czarująca, słodko-gorzka historia, nieco zabawna, ale i miejscami wzruszająca, z imponującą obsadą, rozgrywająca się na kilku płaszczyznach czasowych, której głównymi bohaterami są pewien pisarz (Jude Law), wybitny konsjerż (świetny Ralph Fiennes) i bardzo obiecujący boy hotelowy (Tony Revolori).
Recenzję Grand Budapest Hotel możecie przeczytać TUTAJ.

Bogowie
reż. Łukasz Palkowski


Biograficzny film o najwybitniejszym polskim kardiochirurgu, Zbigniewie Relidze (w tej roli znakomity Tomasz Kot), ogląda się jak sprawnie nakręcony thriller. Palkowski zdecydował się na pokazanie w swoim filmie czasu od nieśmiałych prób, aż do pierwszego polskiego - i zakończonego pełnym sukcesem - przeszczepu serca. Główny bohater został sportretowany w tu nie tylko jako świetny lekarz, ale i człowiek z krwi i kości - wizjoner, całkowicie oddany sprawie, czasami oschły, a innym razem aż nazbyt wybuchowy, niepodważalny autorytet, który dla sprawy poświęca wszystko i popełnia błędny (co więcej, ma odwagę popełniać je nadal, by w końcu osiągnąć cel). 
To jednocześnie historia, która wychodzi poza szpitalne sale, podgląda zawiłości systemu (prawnego i politycznego), czasami zagląda nawet w dosyć intymne przestrzenie mieszkań lub poczekalni, w których oznajmia się o czyimś odejściu. W żadnym momencie jednak Palkowski nie przekracza granicy, nie żeruje na emocjach, nie szafuje tanimi chwytami, przeciwnie: obraz jest skonstruowany bardzo mądrze i to prawdopodobnie najlepszy polski film minionego roku.


Boyhood
reż. Richard Linklater



Mason (Ellar Coltrane) i Samantha (Lorelei Linklater) są rodzeństwem. Poznajemy ich, gdy Mason jest dosyć zamkniętym w sobie, bujającym w obłokach pięciolatkiem, a jego starsza siostra - przemądrzałą fanką Britney Spears. Ich rodzice rozstali się kilka lat temu: matka (Patricia Arquette) postanawia wrócić do koledżu i znów poukładać sobie życie. Ojciec (Ethan Hawke) natomiast, nieco zbyt mocno wierzy w siłę i ideały swojej (przemijającej) młodości. 

"Boyhood" to dwanaście lat z życia tej rodziny. Lat zupełnie zwykłych, a jednocześnie bardzo, bardzo wciągających i jednocześnie imponujące osiągnięcie w dziedzinie kinematografii: czas kręcenia filmu trwał dokładnie tyle, ile czas akcji jego fabuły.
Zapraszam do czytania recenzji TUTAJ.

Sekretne życie Waltera Mitty 
reż. Ben Stiller

To rozkosznie zabawna historia z elementami parodii korporacyjnych machin i pastiszowych wariacji na temat superbohaterów czy pracy korespondentów wojennych do szaleństwa oddanych swojej misji. Głównym bohaterem filmu jest Walter (Ben Stiller) - jeden z najnudniejszych ludzi na świecie, który pracuje w archiwum poczytnego czasopisma, szuka miłości na portalach randkowych i nieustannie śni na jawie o swoim lepszym wcieleniu. 
Pewnego dnia jednak, za sprawą zagubionego negatywu, jego życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, a Walter wraz z rozpoczęciem poszukiwania przekonuje się, że jego sny mogą stać się rzeczywistością. 
Uwielbiam surrealistyczny klimat tego filmu i jego bardzo błyskotliwy humor.

Wielkie piękno
reż. Paolo Sorrentino


Jep Gambardella (wspaniały Toni Servillo) jest literatem i czarującym, nieprzeciętnie błyskotliwym mężczyzną. Garściami czerpie z życia, nieustannie dyskutuje, obśmiewa i kontestuje.
Film rozwija się niespiesznie. To wyborny flirt z kinem Felliniego, który pokazuje fascynujące kontrasty pomiędzy powagą (czy wręcz pewną monumentalnością) rzymskich ulic i skwerów, a diabolicznością ukrytych tarasów czy wystawnych lokali, w których Jep wraz ze znajomymi oddaje się dzikim zabawom i dyskusjom, które nierzadko obnażają prawdziwą stronę ich natury, odzierając bezlitośnie z warstwy pięknie ułożonych pozorów.

Frank
reż. Leonard Abrahamson


Frank (Michael Fassbender) to bohater wykreowany na podstawie postaci Franka Sidebottoma - jednego z wcieleń ekscentrycznego amerykańskiego komika Chrisa Sievey'a - to superkreatywny muzyk o enigmatycznej przeszłości, który nie rozstaje się ze swoją wielką maską. Film natomiast (mówiąc w skrócie) opowiada o procesie twórczym, którego efektem ma być genialna płyta, o zmaganiu się z odpowiedzialnością, o samotności, a nawet o mocy mediów społecznościowych (serio.).
To historia pełna absurdalnych, ale urokliwych epizodów; film, do którego mam wiele mieszanych uczuć, jednak zafrapował mnie na tyle, bym mogła powiedzieć, że jest to jedna z moich ulubionych premier minionego roku.

A recenzję możecie znaleźć TUTAJ.

Ona
reż. Spike Jonze


Czym jest prawdziwa miłość? Czy można pokochać kogoś, kto nie ma ciała? Jaka będzie definicja człowieczeństwa w niedalekiej przyszłości? - zdaje się pytać reżyser. I pomimo że może to zabrzmieć jak zbiór wyświechtanych frazesów, Jonze poprzez umieszczenie swojego bohatera w nieco surrealistycznym środowisku i osobliwym emocjonalnym układzie, jednocześnie unika banału i nie szuka odpowiedzi na siłę.
"Ona" to również bardzo intrygujące spojrzenie na sci-fi. Gatunek ten, klasycznie opisywany jako projekcja marzenia sennego oparta na rozwoju historycznym i obserwacji osiągnięć technologicznych tutaj zyskuje dodatkową wartość. Wrażliwość reżysera na stronę estetyczną filmu oraz smakowite detale jego autorskiego scenariusza sprawiają, że film ma w sobie wiele poetyckości.
Zapraszam do przeczytania recenzji TUTAJ.

Serce, Serduszko
reż. Jan Jakub Kolski


To nie jest jeden z najlepszych filmów roku, ale siła sentymentu znaczy dla mnie nieco więcej, niż rozsądek... Jan Jakub Kolski powraca do Jańciolandu - wiejskiej krainy znanej z wielu poprzednich jego filmów - i tym razem w sielsko-anielski krajobraz, pełen rozkosznych kurczaków i domów z karuzelami na podwórkach, wprowadza trójkę bohaterów: Maszeńka (Maria Blandzi) to dziewczynka przebywająca tymczasowo w domu dziecka, która marzy o byciu baletnicą, Kordula (Julia Kijowska) to nowa, dosyć kontrowersyjna opiekunka, a Mirek (świetny Marcin Dorociński), alkoholizujący się pan inżynier, jest ojcem Maszeńki, który nie potrafi uporać się z życiem po śmierci żony. Cała trójka rusza w podróż, której celem ma być egzamin dziewczynki do szkoły baletowej.
Film Kolskiego pełen jest wyrazistych drugoplanowych bohaterów (wśród których znajdziemy szaloną panią weterynarz, zakręconego księdza, który ma na swoim ciele rozliczne tatuaże z Matką Boską czy - mojego ulubionego w tym zestawie - leciwego już twórcę marionetek, mieszkającego w towarzystwie upasionych, leniwych kotów) i bardzo urokliwych, czasami wzruszających epizodów (jak noc spędzona na klimatycznej barce, czy wszystkie sceny, w których Mirek stara się odzyskać zaufanie córki). To przede wszystkim film o odmienności i wytrwałości, ale także o budującej sile miłości i niszczącej mocy po jej utracie.
* * *
Nie jest to, bez wątpienia, Lista Idealna, bo (jak zwykle, niestety...) mam spore zaległości, jeśli chodzi o najnowsze premiery. Mimo wszystko starałam się jednak wybrać te filmy, które mnie poruszyły, dały mi do myślenia, albo, po prostu, okazały się być bardzo przyjemną rozrywką.
A korzystając z okazji życzę Wam niezapomnianych wrażeń oraz filmowo-serialowych odkryć w Nowym Roku. 
Marta 

fotografie: voices.nationalgeographic.com, gotchamovies.com, film.onet.pl, beliefnet.com, culture.pl

7 komentarzy:

  1. Ona i Frank to moi faworyci spośród wymienionych. Koniecznie muszę obejrzeć nowy film Kolskiego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A widziałaś Papuszę? Co w ogóle sądzisz o filmach Krauzego, pisałaś coś kiedyś o nich (nie znalazłam...)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Papuszy" jeszcze, niestety, nie widziałam (Mama często powtarza mi, że powinnam ;)), ale filmy Krauzego bardzo cenię (szczególnie "Plac Zbawiciela"), chociaż rzeczywiście, nic o nim jeszcze nie pisałam...

      Usuń
    2. Mnie tylko ojciec namawia do oglądania Sherlocka juniora z pierwszej połowy XX wieku :P Papusza jest świetna :) jakby co, zapraszam do mnie - u mnie jest parę słów o tym filmie ;P

      Usuń
  3. Spośród wymienionych przez Ciebie filmów najwyżej stawiam dwa tytuły - "Ona" i "Frank". Należę niestety do tego grona, które "Boyhoodem" się nie zachwyciło i przyznam szczerze, że to moje jedno z największych rozczarowań tego roku. Podobnie jest z "Grand Budapest Hotel", który choć piękny, wydał mi się filmem właściwie bez żadnej historii. Przerost formy nad treścią. "Bogowie" to jeden z najlepszych polskich produkcji tego roku, ale wyżej postawiłbym "Hardkora Disko" (za fenomenalną realizację i stronę wizualną, która w polskim kinie zdarza się dość rzadko) oraz mocnego "Jacka Stronga". Od siebie dorzuciłbym według mnie trzy najlepsze tytuły ubiegłego roku, które zresztą dostały ode mnie soczyste dyszki - "Tajemnica Filomeny", "Mama" i "Tom".

    Ponadto, liczę na to, że jednak uda Ci się powrócić na bloga, bo strasznie lubię czytać movielicious! Liczę na ciebie ;) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na "Walterze Mity" niemal usnęłam, ani razu mnie nie rozbawił. Za to cieszę się, że wspomniałaś o Kolskim, o którym pisałam pracę magisterską i do którego mam ogromny sentyment. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka, świetny post! ;) Zabieram się za oglądanie, bo bardzo jestem ciekawa 'Boyhood' Po Twojej rekomendacji nie mam oporów by w końcu się za to zabrać;) Ja natomiast zapraszam na mój ostatni post w którym również opowiadam trochę o moich ulubionych filmach;)

    http://pannazuzannabeauty.blogspot.com/2015/05/moja-zota-10-czyli-filmy-na-wieczor.html

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń