Dzisiaj ostatnia część tekstu o filmowym
gotowaniu (i jedzeniu!), poprzednie części możecie przeczytać TUTAJ i TUTAJ,
lub całość w drugim numerze magazynu SHOT.
Przeszłość
Siostry Filippa (Bodil Kjer) i Martine (Birgitte
Fedderspiel) mieszkają w niewielkim duńskim miasteczku w bardzo pobożnej
społeczności, która w wiele lat po śmierci ojca sióstr, pastora, spotyka się,
by chwalić Boga i swojego dawnego duchowego przywódcę. W „Uczcie Babette” Gabriela
Axela najbardziej intrygującą postacią jest jednak tytułowa bohaterka (Stéphane Audran)
– francuska służąca, której siostry wiele lat temu ocaliły życie pozwalając
kobiecie pomagać im w opiekowaniu się domem i potrzebującymi.
Filippa i Martine
są zgorzkniałe: ich ojciec nie pozwalał im nigdy nawet pomyśleć o małżeństwie,
dlatego modlitwa z dawnymi znajomymi, którzy są z każdym rokiem coraz bardziej
nieznośni, jest dla nich nie tylko obowiązkiem, ale też jedyną rozrywką. Babette
ma we Francji oddanego przyjaciela, który co roku kupuje w jej imieniu kupon na
loterii. Gdy pewnego dnia wygrywa ona dziesięć tysięcy franków, siostrom wydaje
się, że wkrótce już na zawsze pożegnają swoją wieloletnią pomocnicę (która nawet
z chlebowej zupy potrafiła zrobić prawdziwy przysmak).
Tym bardziej niespodziewana,
a zarazem ekscentryczna wydaje się propozycja Babette, która chce upamiętnić
setną rocznicę urodzin nieżyjącego pastora przygotowując wystawną kolację w
stylu francuskim dla sióstr oraz ich towarzyszów modlitw. Babette wyjeżdża by
zebrać wszelkie potrzebne składniki i wraca do miasteczka szokując klatką pełną
przepiórek, żywym żółwiem na zupę i wytwornymi alkoholami. Towarzysze modlitw
obiecują sobie, że nie powiedzą ani słowa na temat jedzenia tym bardziej, iż
ekwipunek Babette przywodzi im na myśl diabelską orgię, a nie skromną kolację
na cześć duchownego.
Okazuje się jednak, że Francuzka w przeszłości była szefem
kuchni w paryskiej Café Anglais i jej kolacja była spektaklem pełnym
wieloznaczności. Z jednej strony była działaniem na przekór fałszywej
pobożności, którą na co dzień demonstrowali członkowie mikrospołeczności
odludnego miasteczka, mając w sobie więcej gorliwości w kłótni niż modlitwie (a
także: jedzeniu niż wstrzemięźliwości). Z drugiej jednak strony było to desperackie
wspomnienie przeszłości, którą zabrała historia i na której powrót nie ma
najmniejszych szans.
* * *
Jedzenia fascynuje filmowców
nie tylko różnorodnością smaków, dźwięków i barw, ale także mnogością znaczeń
czy tym, że jest tak nieprzewidywalne w swojej pospolitości. Kuchnia daje duże
pole do popisu kucharzom i miłośnikom skwierczenia, krojenia, smażenia i
doprawiania, ale także wszystkim tym, którzy doceniają magię, jaka na co dzień
wydarza się za drzwiami wszystkich kuchni.
fotografie: listal.com
Właśnie szukałam jakiegoś filmu na dzisiejszy wieczór. Może oglądnę ten, który zaproponowałaś, bo wydaje się bardzo ciekawy. Zresztą uwielbiam filmy, które w jakimś stopniu dotyczą gotowania (oprócz głównego wątku), a wspaniale jest jeśli występuje z nich również piękna muzyka! Na przykład bardzo lubię „Życie od kuchni” oraz seral ,,Przepis na życie" :)
OdpowiedzUsuń