5 stycznia 2012

Podsumowanie 2011 roku - część 2.


W poprzedniej części podsumowania (TUTAJ) obiecałam, że napiszę o najbardziej optymistycznym filmie o... przemijaniu. Oto on:

"Restless"
reż. Gus van Sant

 
To wspaniała, refleksyjna historia miłosna nieuleczalnie chorej dziewczyny i chłopca, który po śmierci rodziców ukojenie znajduje w przyjaźni z duchem japońskiego kamikaze i chodzeniu na pogrzeby. Oryginalna (ale absolutnie nie przesadzona!) i oniryczna poetyka filmu od razu skradły moje serce. Jest tu też wiele detali, które przepięknie tworzą klimat (jak styl ubierania głównej bohaterki i jej zamiłowanie do ornitologii). Plus Mia Wasikowska i Henry Hopper (muszę to napisać: syn Dennisa Hoppera) w rolach głównych - warto zwrócić na nich uwagę, bo to bardzo złożone, dojrzałe i świetnie zagrane role.


Do twórczości Gusa van Santa mam bardzo ambiwalentne uczucia (zakochałam się w "Milku", do dziś nie mogę znieść "Last Days"), ale muszę przyznać, że "Restless" jest jednym z najlepszych, a na pewno najciekawszych filmów 2011 roku.

2011 roku to w kinie też w pewnym sensie przełamywanie tabu. Poznaliśmy bowiem dwa filmy, które dotykają tematów wcześniej nieeksploatowanych (ewentualnie do tej pory nieśmiało się pojawiających) we współczesnej kinematografii.


TABU 1 - kazirodztwo
"Kieł"
reż. Giorgos Lanthimos



Rodzice, dwie córki i syn - pozornie miła, normalna rodzina. Gdy okazuje się, że dzieci nigdy nie opuściły wysokich murów domu, rodzice wychowują ich zamknięciu tworząc iluzję miejsca idealnego, a ich wszystkie doświadczenia (żeby nie powiedzieć: odruchy, także potrzeby seksualne syna) kontrolowane są przez despotycznego, bezkompromisowego ojca, u widza pojawiają się pierwsze dreszcze.


Z drugiej strony, to również film miejscami perwersyjnie śmieszny, który niesie mocne przesłanie o niebezpieczeństwie izolacji i ekstremizmu. Warto obejrzeć.


TABU 2 - poddanie pod wątpliwość bezwarunkowej miłości matki do dziecka
- tak tak, być może brzmi to trochę enigmatycznie, ale jest to jeden z głównych tropów poruszanych w mrocznym, poniekąd wręcz zatrważającym filmie

"Musimy porozmawiać o Kevinie"
reż. Lynne Ramsay


Eva jest bardzo samotna. Na początku dowiadujemy się tylko, iż z jakiegoś bardzo ważnego powodu żyje na zupełnym marginesie społeczeństwa (będąc nieustannie szykanowaną i zastraszaną). Wkrótce okazuje się jednak, iż miała kiedyś wspaniałego męża, dwójkę dzieci i była zapaloną, bardzo znaną podróżniczką. Mamy też niejasne, ale bardzo silne przeczucie, że najsilniejszym ogniwem łączącym przeszłość i teraźniejszość jest tytułowy Kevin - syn Evy.



I tutaj znów muszę przyznać, że jest to film doskonale obsadzony, bo niepodważalny talent i wrażliwość Tildy Swinton oraz szaleństwo i niepokorność Ezry Millera układają się w koncert bardzo sugestywnego aktorstwa. Dodatkową wartością filmu jest także temat - reżyserka nie daje nam gotowych odpowiedzi, ale  pokazując tę demoniczną historię pozostawia otwartą furtkę do oceny (nie)moralności tamtego świata przedstawionego.


i jeszcze taki mały żart dla wszystkich, którzy już widzieli film:
 

i na koniec ...


NAJPIĘKNIEJSZA SCENA MIŁOSNA W KINIE W 2011 ROKU
"Chico i Rita"
reż. Tono Errando, Javier Mariscal, Fernando Trueba


O tym filmie pisałam dość obszernie TUTAJ, zapraszam, jeśli chcielibyście sobie przypomnieć o czym on jest.
Tymczasem, zostawiam Was ze wspomnianą sceną:



fotografie i plakaty: listal.com

6 komentarzy:

  1. Zgadzam się, że "Restless" zasługuje na uwagę. Detale, klimat, gra aktorów, scenografia stworzyły razem wyważony, nastrojowy obraz. I choć smutny, to zarazem optymistyczny.
    "Kieł" z kolei reprezentuje rodzaj filmu, jaki najbardziej lubię, bo daje możliwość wielu interpretacji i długich dyskusji.
    Czekam z niecierpliwością aż obejrzę "Musimy porozmawiać o Kevinie", bo zapowiada się intrygująco.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. wymieniłaś wszystkie filmy, które chcę zobaczyć:)
    uściski, dobrego roku!
    J

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że lubimy podobne filmy ;D Porozmawiajmy o Kevinie to jeden z lepszych filmów jakie ostatnio widziałam. Rewelacyjne aktorstwo - jakoś tylko ojciec mi nie pasował do swej roli, świetna fabuła, świetne zdjęcia. Ten film siedział we mnie długo. Tak samo zresztą jak "Kieł", dawno nie widziałam tak innowacyjnego i dziwnego - dziwnego w pozytywnym znaczeniu filmu. Pozostał również ze mną na długo i dał baaaardzo dużo do myślenia. Restless przede mną, nie widziałam, ale obejrzę na pewno. Z zeszłorocznych filmów do najlepszych zaliczam także "Biutiful", "Rozstanie", "Szpieg", "Ludzie Boga" wywołał u mnie wiele wzruszeń, "Another Year", niezawodna Susanne Bier stworzyła fantastyczny obraz "W lepszym świecie"-choć to film z 2010, to obejrzałam go w zeszłym roku. Podobał mi się "Skóra w której żyję". To chyba tyle, choć świetnych filmów w zeszłym roku widziałam masę. Zarówno tych nowych, jak i starych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze !!!
      cieszę się, że trafiłam również w Wasze gusta :)

      @Kemotka - kompletnie zapomniałam o "Biutiful" !!! - a przecież uwielbiam Inarritu, a ten film zrobił na mnie ogromne wrażenie.
      dziękuję za przypomnienie i inne tytuły, bo przyznam, że nie wszystkie z nich widziałam. na pewno nadrobię!

      pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  4. Zapraszam serdecznie!

    pochylonanaddzielami.blogspot.com

    Twój blog jest imponująco. Zachęcasz mnie do oglądania jeszcze większej ilości filmów. Brawo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Poczułam się jak u siebie:)
    Żarcik świetny. Przyznasz, że wszystkie Keviny były idealnie dobrane od najmniejszego do największego:) O filmie także pisałam u siebie, a o Restless zamieściłam notkę kilka minut temu:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń