29 stycznia 2012

The Muppets


reż. James Bobin
scen. Jason Segel, Nicholas Stoller
2011

Najnowszy pełnometrażowy film o Muppetach jest wprost zachwycający. Jedynym zarzutem, jaki nasuwa mi się na myśl, mogłoby być to, iż "The Muppets" to film przede wszystkim dla fanów twórczości Jima Hensona. Według mnie jest to jednak ogromna zaleta i jego największa siła.


Na samym początku poznajemy Waltera i Gary'ego (Jason Segel) - dwóch braci, oddanych sobie bez reszty. Gary jest człowiekiem, a Walter- Muppetem, jednak nie przeszkadza im to w zupełnie harmonijnym porozumieniu. 


W tle pojawia się także wątek miłosny - Gary ma śliczną i dobrą narzeczoną Mary (Amy Adams), która jednak boi się, że miłość braterska zbyt mocno dominuje życie jej narzeczonego. Wątek "ludzki" jest jednak tylko dodatkiem do fabuły. Cukierkowe piosenki i bujne choreografie mają przede wszystkim zadowolić najmłodszych widzów. Bo głównymi gwiazdami tego filmu są, oczywiście, Muppety. 


Gdy okazuje się, że teatr Muppetów (który teraz jest zapomnianym, zakurzonym muzeum) ma zostać zrównany z ziemią, a bezwzględny potentat Tex Richman (świetny Chris Cooper) planuje rozpocząć tam wydobycie ropy naftowej, Walter postanawia działać. Jedynym sposobem na zdobycie 10 milionów dolarów niezbędnych do wykupienia teatru jest ponowne zebranie wszystkich Muppetów i danie przedstawienia. Problem jednak w tym, iż paczka Muppetów rozpadła się dawno temu.


Walter namawia Kermita, by zabrali się do pracy. Miś Fozzie, który gra w barze w bandą podróbek Muppetów (i Davem Grohlem!), Gonzo - potentat w branży sanitariatów, szwedzki Kucharz czy przebywający w zakładzie psychiatrycznym Zwierzak postanawiają znów stworzyć zgrany zespół. Pierwszy problem pojawia się wtedy, gdy okazuje się, iż największa gwiazda teatru - panna Piggy - na dobre osiadła w Paryżu.


Postać Piggy wykreowana została z dużą ironią - nigdyś wielka gwiazda sceny, teraz: redaktorka (ważnego!) działu we francuskim Vogue'u - moda dla puszystych - nie spieszy się do opuszczenia swojej idealnej posady, pięknego biura i eleganckiego Paryża. Co ciekawe, postać pewnym sensie koresponduje również z filmem "Diabeł ubiera się u Prady" (jak wiadomo, opartym na wspomnieniach byłej współpracowniczki redaktorki naczelnej amerykańskiego Vogue'a, Anny Wintour), ponieważ sekretarkę Piggy gra... Emily Blunt (która w "Diable..." wykreowała rolę asystentki demonicznej naczelnej, Mirandy Priestly).



Niemniej, miłość panny Piggy do sławy, świateł sceny (i, oczywiście, Kermita) jest zbyt silna i gwiazda postanawia dołączyć do zespołu. Rozpoczynają się wielkie przygotowania do finałowego przedstawienia, które, według mnie, jest kwintesencją tego, co w odcinkowym Muppet Show było najlepsze.

 
Każdy Muppet pokazuje na scenie to, co umie robić najbardziej (upływ czasu bardzo dobrze podkreśla fakt, iż każdy z nich wyszedł już nieco z wprawy), a początek spektaklu, bliźniaczy z czołówką telewizyjną, w sercach wiernych fanów Muppet Show przywołuje piękne wspomnienia i, z pewnością, nutę nostalgii. Gwarantuję, że niejednemu z Was łza zakręci się w oku.


Moim ulubionym fragmentem muppetowego przedstawienia jest bez wątpienia występ Księżniczek Drobiu, klip możecie zobaczyć tutaj:


Muppet Show był dla mnie również zawsze programem niesamowicie bezpretensjonalnym. Zapraszane do niego gwiazdy odkrywały swoje nieznane, najlepsze i najprzyjemniejsze oblicze (jak Sylvester Stallone śpiewający z Muppetami rzewne piosenki, jak duet Kermita z Kylie Minogue czy występy Eltona Johna z Miss Piggy). Tym bardziej wzruszyło mnie, gdy okazało się, iż punktem kulminacyjnym walki o teatr będzie... chłopiec wygwizdujący walca. Takie proste, a takie piękne.


Filmowi można też zarzucić pewną wtórność. Motyw z upadającym teatrem Muppetów pojawił się już w filmie "Gwiazdka Muppetów", tutaj jednak walka nabiera zupełnie innego wymiaru. Tym razem już zupełnie jasno widać, że nie jest to walka o teatr sam w sobie, tylko o pamięć. Dlatego pomimo kiczowatego początku muszę powiedzieć, że film zachwyca i rzuca na kolana. I z pewnością wszyscy fani Muppet Show zrozumieją, co mam na myśli...


fotografie: listal.com, muppet.wikia.com

1 komentarz:

  1. Jestem wielką fanką Muppetów i dla tego wybrałam się na film. Muszę powiedzieć, że film mnie okropnie zawiódł. Jest to okropna żenada, cały obraz jest kiczowaty. Fabuła odgapiona od "Blues Brothers". Dialogi nie są dobre. Główni aktorzy są beznadziejni, głupota bohatera granego przez Jasona Segala przyprawia o bóle głowy.
    Nawet ostateczny występ Muppetów jest słaby. Podczas niego można usłyszeć jedynie durnowate piosenki. Żadnych zabawnych dowcipów, jakie były za czasów genialnego "Muppet Show".
    Moja ocena - tak wysoka ze względu na to, że film jest o Muppetach - 3/10.

    Pozdrawiam
    Krytyk przez duże K

    PS ciekawy blog :)

    OdpowiedzUsuń