23 października 2011

Wszystko o Mojej Matce

W ramach niedzielnej czytelni mam dla Was recenzję jednego z moich absolutnie ulubionych filmów

"Todo sobre mi madre"

reż. Pedro Almodóvar
scen. Pedro Almodóvar
1999



"Nazywam się Agrado – Przyjemność" – mówi jedna z bohaterek filmu. - "Bo moim największym celem jest dawanie innym przyjemności". "Wszystko o mojej matce" utwierdza mnie w przekonaniu, że moim Agrado jest kino Pedro Almodóvara ze wszystkimi swoimi niuansami, których odkrywanie jest dziką przyjemnością.


Manuela (Cecilia Roth) mieszka z synem Estebanem (Eloy Azorín) w Madrycie. W wyjątkowo deszczowym dniu urodzin chłopaka matka i syn wybierają się wspólnie do teatru na "Tramwaj zwany pożądaniem", gdzie główne role grają słynne katalońskie aktorki, Huma Rojo (Marisa Paredes) i Nina (Candela Pena). Esteban, rozemocjonowany spektaklem wybiega na ulicę, by otrzymać autograf od swojej idolki, Humy, a niemal zlewając się z ulewnym deszczem zostaje potrącony przez wyjeżdżający samochód. Manuela, pogrążona w rozpaczy po śmierci syna postanawia przenieść się do Barcelony, miasta swojej młodości. Tam zatrudnia się jako osobista garderobiana i asystentka samej Humy Rojo, a po przypadkowym spotkaniu z Agrado (Antonia San Juan) – transwestytą, z którym niegdyś łączyła ją przyjaźń, na zgliszczach wspomnień próbuje zbudować swój zupełnie nowy świat.


Najbardziej utytułowany ze wszystkich filmów Pedro Almodóvara (między innymi Oscar, Złoty Glob, Cezar i BAFTA w kategorii Najlepszy film nieanglojęzyczny/zagraniczny plus Nagroda Jury Ekumenicznego w Cannes i główne wygrane w sześciu kategoriach nagrody Hiszpańskiej Akademii Sztuk Filmowych Goya), mimo iż wydaje się być obiektywnie oryginalny, zawiera w sobie kilka elementów, które od wielu lat charakteryzują twórczość maestro z La Manchy i pomagają bezbłędnie rozpoznać jego kino - to zawsze Almodóvar, który tworzy swoją Almodramę (termin ten na początku lat 90. ubiegłego wieku wykreował krytyk Paul Julian Smith, definiując unikalny styl hiszpańskiego mistrza).


Teatralne aktorstwo, wielka dbałość o scenografię, która dookreśla bohaterów (natura jest jakby sterowana emocjami bohaterów, a wnętrza stają się wolnym tłumaczeniem ich odczuć i charakterów), wychodzenie poza ramy tradycyjnie funkcjonujących gatunków filmowych, toposów i ról społecznych czy wirtuozerskie operowanie groteską, parodią i pastiszem to nie tylko styl, ale także - wyraz ogromnej świadomości w tworzeniu kina.


Co najbardziej uderzające w kinie Almodóvara – reżyser, który zazwyczaj pozornie całą swoją uwagę poświęca kobietom, jak na ironię, to mężczyzn czyni główną siłą sprawczą dla wydarzeń, które determinują ich późniejsze działanie. Tak jest między innymi w filmach "Zwiąż mnie!" czy "Kika", ale także we "Wszystko o mojej matce". Tutaj mężczyzną, który przyniósł niewymowną radość macierzyństwa nie tylko Manueli, ale także – wiele lat później - zakonnicy Rosie (Penélope Cruz) jest transwestyta Esteban (Toni Cantó), który, już jako Lola, powraca po latach do Barcelony. Wątpliwą sprawiedliwością jest to, iż Lola, kilka lat później, umiera w samotności jako ofiara wirusa HIV.


Almodóvar zawsze ze swoiście perwersyjną przyjemnością łamie obyczajowe tabu i skostniałe schematy hiszpańskiej tradycji. Transwestyci będący głównymi bądź bardzo ważnymi bohaterami, ciężarne zakonnice, wyuzdani homoseksualiści czy skłonności kazirodcze to nie tylko oznaka wybujałej, żeby nie powiedzieć: seksualnie rozbuchanej wyobraźni Pedro Almodóvara. To także próba dowiedzenia, iż obyczajowy konserwatyzm hiszpański już wiele lat temu przesunął swoje granice.


"Wszystko o mojej matce"
to również bezpretensjonalny hołd dla magii kina. Główne bohaterki filmu są aktorkami bądź zawsze marzyły o tym, by nimi być, co więcej – sam Almodóvar twierdzi, iż jego zamysłem było stworzenie filmu o umiejętności gry aktorskiej ludzi w życiu codziennym, w tym wypadku – kobiet, które nie są aktorkami. Film został zadedykowany wielkim divom – aktorkom, które grają aktorki.


Na swojej stronie internetowej Almodóvar napisał: "Pewne greckie przysłowie mówi, iż tylko kobiety, które myły swoje oczy łzami mogą widzieć świat przejrzyście". Pewnym jest, iż on ten świat pokazuje nam z pełną bezkompromisowością.

fotografie: listal.com

4 komentarze:

  1. genialny ten film, tak jak wiele innych Almodovara. Bardzo lubię, chociaż trzeba być w konkretnym nastroju do oglądania jego filmów:)
    pozdrowienia!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że WSZYSCY widzieli, ale ja nie... Widziałam najnowszy film Almodovara i mam ochotę zobaczyć też i to dzieło :))

    OdpowiedzUsuń
  3. jest wiele takich filmów, o których mówi się, że WSZYSCY widzieli i powiem Ci, że z tej grupy ja mam CAŁĄ MASĘ takich filmów, których sama nie widziałam :))
    (czasami aż głupio mi się przyznać!)
    dlatego w tym wypadku - powiem tylko, że naprawdę warto i gorąco zachęcę do obejrzenia !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też lubię ten film, myślę, że to jeden z nielicznych, które mogłabym oglądać bez końca.

    OdpowiedzUsuń