Nawiązując do ostatniej Kinomaszyny postanowiłam trochę obszerniej potraktować na blogu temat filmowych przedstawień Wojny w Wietnamie.
To temat szczególnie trudny, ale także szczególnie często eksploatowany w amerykańskim kinie - nic dziwnego, biorąc pod uwagę jego polityczno-społeczny wymiar. Z punktu widzenia filmowego, to także cała masa naprawdę różnorodnych i przy tym bardzo interesujących obrazów, dlatego dzisiaj przedstawię Wam dwa z nich.
"Good Morning, Vietnam"
reż. Barry Levinson
1987
Adrian Cronauer, znakomicie zagrany przez Robina Williamsa (za tę rolę zdobył on Złoty Glob) to prezenter radiowy w najlepszym stylu. Jest inteligentny, dowcipny, piekielnie wygadany i ma niesamowitą charyzmę. Prowadzone przez niego audycje radiowe natychmiast zyskują ogromną popularność wśród słuchających go żołnierzy, Cronauer jest bowiem bezkompromisowy, nie ma żadnych tabu i z jednakową ironią i cynizmem traktuje zarówno pogodę, politykę, jak i krwawą wojnę w Wietnamie.
Jego działalność jednak coraz mniej podoba się przełożonym, którzy wolą trzymać się sztywnych zasad. Istnieje bowiem uzasadniona obawa, że zbyt atrakcyjna audycja zamiast podnieść morale żołnierzy (a takie było jej pierwotne założenie), przyczyni się do zbytniego rozluźnienia dyscypliny w armii. W filmie mamy także subtelnie poprowadzony wątek relacji Adriana Cronauera z młodą Wietnamką, chodzącą na lekcje angielskiego, a samo zakończenie filmu jest zdecydowanie słodko-gorzkie. Warto zobaczyć ten film, bo jest nieszablonowy i fantastycznie refleksyjny.
"Czas Apokalipsy"
reż. Francis Ford Coppola
1979
Jednym z najbardziej ikonicznych filmów traktujących o wojnie w Wietnamie jest arcydzieło Francisa Forda Coppoli. Co ciekawe, Coppola, zmęczony po kręceniu "Ojca Chrzestnego" opowieść opartą na motywach "Jądra Ciemności" Josepha Conrada miał traktować jako swoisty relaks. Przygotowanie "Czasu Apokalipsy" trwało jednak trzy lata, a film, zamiast stać się tylko miłym przerywnikiem okazał się być przełomowym arcydziełem.
Kapitan Benjamin Willard (grany przez Martina Sheena) otrzymuje zlecenie zlikwidowania pułkownika Waltera Kurtza (wielki Marlon Brando), który dezerterując z amerykańskiej armii, stworzył na pograniczu Kambodży swoją własną armię i minipaństwo podległych mu tubylców. Willard najpierw musi dotrzeć do granicy frontu, a następnie na własną rękę z kilkoma towarzyszącymi mu żołnierzami odnaleźć miejsce pobytu Kurtza i dokonać jego egzekucji.
Willard staje się także świadkiem dziwacznego, groteskowego, a przez to przerażającego obrazu wojny, w którym podpułkownik Kilgore (Robert Duvall) rozkazuje żołnierzom uprawiać surfing dokładnie w momencie, w którym wróg ostrzeliwuje wybrzeże.
Czujesz to? To napalm, synu. Nic na świecie tak nie pachnie. Uwielbiam zapach napalmu o poranku. Raz nasi bombardowali jedno wzgórze przez dwanaście godzin. Kiedy było po wszystkim... nie znaleźliśmy ani jednego trupa. Ten zapach: jak zapach benzyny. Całe wzgórze pachniało... zwycięstwem.
Samo miejsce, do którego podróżuje główny bohater staje się dla niego coraz bardziej dzikie i odległe. Willard ciągle myśli o Kurtzu, boi się go, a jednocześnie, jest nim zafascynowany. Niesamowite okaże się oczywiście także samo spotkanie z Kurtzem.
Nad wyraz mocno w "Czasie Apokalipsy" rozwinięta jest symbolika kolorystyczna. Pomarańczowe spaliny przywodzą na myśl samo piekło. To napalm, którego zapach możemy niemalże poczuć gdy w tle gra złowroga, psychodeliczna muzyka Ryszarda Wagnera. W rzeczywistości kolory granatów dymnych odgrywały rolę oznaczeń naziemnych, które wskazywały pozycję rannych helikopterom ewakuacyjnym. W tym filmie jednak kolorowy dym przybiera złowieszcze, jakby pozaziemskie znaczenia, symbolizując śmierć lub szaleństwo. Bury kolor nieba i powietrza rodzi się z nowych zanieczyszczeń, a jednym z nich jest... czyste zło.
"Czas Apokalipsy" ukazuje też mikrokosmos amerykańskiej armii podczas jednej z najbardziej chyba surrealistycznych wojen w historii świata.
ciąg dalszy nastąpi, tymczasem zapraszam także na filmowe pogawędki na Facebooku!
fotografie: fanpop.com, doctormacro.com.
miłego weekendu Maa-k!
OdpowiedzUsuńuściski
J.