31 maja 2010

Z Kamerą w Kuchni


Jedzenie jest równie wdzięcznym, co plastycznym tematem, dlatego czasami filmowcy decydują się na zrobienie z niego pełnoprawnego bohatera ich obrazu. Sama naliczyłam około 30 filmów, w których jedną z ról odgrywa jedzenie w każdej postaci i o każdym smaku (a zdaję sobie sprawę z tego, że jest to prawdopodobnie i tak bardzo niekompletna lista..!)



Nie można nie wspomnieć o superklimatycznej "Czekoladzie" Lasse Hallströma (gdzie wątek miłosny między bohaterami Johnny'ego Deppa i Juliette Binoche to tylko wisienka na torcie upieczonym z przepięknych kadrów z niewielkiej francuskiej czekoladziarni w małym zapomnianym miasteczku), "Życiu od Kuchni" Scotta Hicksa (gdzie na tle restauracji i kucharskich pojedynków rozwija się uczucie między bohaterką Catheriny Zeta-Jones, a postacią Aarona Eckharta) czy "Jabłkach Adama" - smoliście czarnej komedii Andersa Thomasa Jensena (gdzie upieczenie szarlotki staje się celem i podstawą resocjalizacji radykalnego neofaszysty).



Można wymienić tutaj "Smażone zielone pomidory" Jona Avneta (gdzie aż czujemy ich zapach dochodzący z niewielkiego prowincjonalnego lokalu prowadzonego przez dwie przyjaciółki), "Charliego i Fabrykę Czekolady" Tima Burtona (gdzie wyruszamy w podróż po królestwie łasuchów) czy "Kobiety na skraju załamania nerwowego" Pedro Almodóvara (gdzie kluczową rolę odgrywa... klasyczne hiszpańskie gazpacho).


Mamy też jedzenie w wersji rysunkowej, czyli brawurowe "Ratatouille" Brada Birda (w którym najlepszym kucharzem okazuje się przeuroczy szczur) lub arcydziełka Nicka Parka: "Wallace i Gromit: Kwestia Tycia i Śmierci" (gdzie moi ulubieni plastelinowi bohaterowie otwierają piekarnię) czy wcześniejszy: "Wallace i Gromit: Podróż na księżyc" (w którym pan i jego pies specjalnie konstruują statek kosmiczny, by zabrać z księżyca... ser do krakersów).


O jedzeniu powstało też wiele filmów półedukacyjnych czy dokumentalnych, piętnujących korporacjonizm, macdonaldyzację i nieludzkie warunki pracy podczas przygotowywania pokarmów. Pokazują one także fatalny wpływ fast foodów na nasze zdrowie, absurdy współczesnej kultury jedzenia (czy jej brak...) oraz mechanizmy będące poza normami wszystkich sanepidów świata ("Super Size Me" Morgana Spurlocka, "Food Inc" Roberta Kennera, "Fast Food Nation" Richarda Linklatera).



Na koniec zostawiłam film, którego klimat jest absolutnie rozbrajający i mogliśmy go oglądać w kinach w ubiegłym roku. Oczywiście, mam tu na myśli film Nory Ephron "Julie & Julia" - superoptymistyczny, bardzo przyjemny wizualnie, z kapitalną rolą Meryl Streep - jej Julia Child jest tu ideałem feministycznej siły ducha. Pełna energii, werwy i tupetu wie, że może zawojować świat.


Amy Adams w roli Julii Powell - blogerki realizującej krok po kroku, dzień do dniu konsekwentnie wszystkie przepisy z książki Child "Mastering the Art of French Cooking", wypada dość blado w zestawieniu z brawurową Streep. W swojej kategorii cały film plasuje się jednak naprawdę wysoko. Duża dbałość o detale scenograficzne i prześwietny klimat sprawiają, że jest to znakomity polepszacz humoru.


I jeszcze jedno: co w tym filmie urzeka najbardziej? Mężczyźni! Obaj mężowie głównych bohaterek wspierają je jak mogą (szczególnie mąż Julii Child, w tej roli czarujący Stanley Tucci), przez co obie kobiety utwierdzają się w przekonaniu, że z taką pasją życia mogą przenosić góry!



Do napisania na ten temat natchnęła mnie już jakiś czas temu Juanka (którą możecie odwiedzić oczywiście TUTAJ), a dokładniej TEN post, jednak z braku czasu długo nie mogłam zebrać swoich filmowo-kulinarnych myśli.

fot. filmweb.pl

1 komentarz:

  1. O dziękuję moja miła. Nawiązałaś również do mojego jednego z ulubionych animowanych filmów o francuskim szczurku. Pysznie. Zapisałam sobie parę filmów. To piękne, że tyle ich znasz.


    Ściskam Cię mocno.

    OdpowiedzUsuń