Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bob Balaban. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bob Balaban. Pokaż wszystkie posty

23 lipca 2012

Moonrise Kingdom


reż. Wes Anderson
scen. Wes Anderson, Roman Coppola
2012


Wes Anderson powraca z przytupem i tym, co w jego kinie najlepsze: dopracowanymi kadrami, unikalnym klimatem, całą masą ciekawych bohaterów i zaskakującym, uroczym poczuciem humoru.


Suzy (Kara Hayward) i Sam (Jared Gilman) mają po dwanaście lat, ale czują się już właściwie dorośli. Oboje są nierozumianymi przez otoczenie outsiderami: Suzy mieszka z rodzicami-prawnikami (Frances McDormand i Bill Murray) oraz trzema braciszkami-miłośnikami słuchowisk z muzyką poważną, odkrywa, że jej matka ma romans z dobrodusznym policjantem, kapitanem Sharpem (Bruce Willis), maluje powieki na zielono i nie rozstaje się ze swoją lornetką, małym kotkiem i książkami pełnymi magicznych historii.


Sam nie ma rodziców. Nie rozumie go ani rodzina zastępcza ani członkowie obozu skautów, na który przyjechał i którym dowodzi ciapowaty nauczyciel matematyki, Harcmistrz Ward (Edward Norton). Suzy i Sam postanawiają więc uciec, co staje się przyczyną wielkiej akcji poszukiwawczo-ratunkowej, w której istotną rolę spełnią między innymi nożyczki, lornetka i burza stulecia.


W kinie Wesa Andersona można z łatwością wyodrębnić powtarzające się tematy i w „Moonrise Kingdom” również znajdziemy te, które stały się już cechą charakterystyczną twórczości reżysera: wspaniałe poczucie humoru, skomplikowane relacje rodzinne, werteryczne dziewczynki, błyskotliwi, wyalienowani chłopcy i nostalgia za dzieciństwem, w którym wszystko jest jednocześnie hiperpoważne i zupełnie błahe... 


I to, co mnie w filmach tego reżysera zachwyca najbardziej: długie ujęcia prezentujące wnętrza, kostiumy będące często wariacją na temat czegoś tak zuniformizowanego jak mundurek skauta (wdzianko Sama w „Moonrise Kingdom”) czy kostiumy płetwonurków (uniformy ekipy statku z „Podwodnego świata ze Stevem Zissou”), a także barwne postacie drugoplanowe (czy może bardziej: dalszoplanowe). 


W „Moonrise Kingdom” są to (poza rodzicami głównej bohaterki, Harcmistrzem Wardem i policjantem): narrator (przezabawny Bob Balaban), demoniczna pracownica opieki społecznej (Tilda Swinton), Kuzyn Ben (Jason Schwartzman), dowódca Pierce (Harvey Keitel) i cała barwna grupa młodych skautów.


Nie wiem, czy „Moonrise Kingdom” to najlepszy film Wesa Andersona, ale wielobarwność postaci, emocji i kadrów sprawia, że można (i warto!) się w nim zakochać.



fotografie: movies.nytimes.com, listal.com