19 marca 2015

serial: The Affair

reż. Mark Mylod, Jeffrey Reiner
premiera pierwszego sezonu: październik 2014


"The Affair" został nagrodzony Złotym Globem w kategorii "Najlepszy serial dramatyczny", dlatego pomyślałam, że w oczekiwaniu na sezon drugi (którego premiera jeszcze w tym roku) warto napisać o nim kilka słów (chociaż, prawdę mówiąc, sama trzymałam kciuki za "House of Cards", bo drugi sezon bardzo mnie rozemocjonował).

Pozwólcie, że najpierw przedstawię Wam bohaterów:
ALISON mieszka w niewielkim miasteczku Montauk na Long Island. Pracuje jako kelnerka, ma kochającego męża Cole'a i jest bardzo blisko jego rodziny - matki trzymającej pieczę nad ich wspólnym ranczem i braci. Alison i Cole'a łączy również pewna tragedia z przeszłości, która z czasem staje się przyczyną wzajemnych oskarżeń.
NOAH mieszka w Nowym Jorki, jest ojcem czwórki dzieci i mężem wyrozumiałej, opiekuńczej Helen. Pracuje jako nauczyciel w collegu, ale tak naprawdę chce być pisarzem. Tymczasem zmaga się z kryzysem pisania drugiej książki i w poszukiwaniu spokoju oraz inspiracji wyjeżdża na wakacje do swoich teściów, którzy mieszkają w okazałej rezydencji w Monatuk. Sprawy nie ułatwia fakt, że rodzice Helen nigdy nie byli szczególnie przychylni ich małżeństwu, w dodatku jej ojciec sam jest poczytnym pisarzem, a matka nieustannie wtrąca się w ich metody wychowawcze.


Alison i Noah poznają się podczas wakacji i nawiązują tytułowy romans. Historia z pozoru może wyglądać banalnie, ale to, co najciekawsze w samym serialu to jego forma: przede wszystkim wiemy, że zostało popełnione przestępstwo (a historię poznajemy w większości w formie zeznań składanych detektywowi na komisariacie). Wiemy też niemal od samego początku, że dwójkę głównych bohaterów połączyło uczucie, które początkowo było wakacyjną chwilą zapomnienia, by przerodzić się w coś znacznie ważniejszego i trwalszego, co wpłynie na losy obu rodzin. 
Każdy odcinek jest natomiast podzielony na dwie części. Jedna zatytułowana jest imieniem męskim - Noah, a druga imieniem żeńskim - Alison, bowiem detektyw chce poznać oba punkty widzenia na sprawę. Oglądamy więc zarówno niezależne wydarzenia z życia tych dwóch rodzin, jak i te, w których brali udział Noah i Alison. To powtórzenie wspólnych chwil pozwala nam dostrzec, na co kochankowie zwracają uwagę i w jaki sposób pamiętają wydarzenia sprzed kilku lat (dotyczy to szczegółów - od sukienki, którą Alison miała na sobie na pewnym bankiecie - jak i nieco poważniejszych elementów, jak dialogi lub kolejność zdarzeń).


Bardzo spodobał mi się taki sposób przedstawienia historii i muszę przyznać, że serial zaintrygował mnie niemal od pierwszych scen. W pewnym momencie pojawił się jednak wątek - nazwijmy go "przestępczo-pobocznym", żeby nie ujawniać zbyt wiele fabuły - który trochę mnie zirytował (jakby został wprowadzony na siłę). Nie popsuło to na szczęście odbioru całego serialu, bo przedstawiona historia jest autentycznie poruszająca i bardzo dobrze zagrana, na pochwałę zasługują szczególnie odtwórcy głównych ról - Dominic West oraz nagrodzona Złotym Globem Ruth Wilson, a także grający ich współmałżonków Maura Tierney i Joshua Jackson.
Nie dajcie się zwieść pięknym widokom czy wakacyjnemu klimatowi serialu, bo "The Affair" jest nie tylko dosyć oryginalny (przez sposób ukazania historii) i bardzo dopracowany wizualnie (wystrój wnętrz!), ale i niesamowicie smutny. Ale warto dać mu szansę.



fotografie: listal.com

17 marca 2015

15. Tydzień Kina Hiszpańskiego

Między 19 marca a 2 kwietnia w wybranych kinach w Polsce odbędzie się Tydzień Kina Hiszpańskiego. O tym, gdzie i kiedy możecie zobaczyć poszczególne filmy przeczytacie TUTAJ.
Wybór jest zawsze duży (tym bardziej trudny) i absolutnie nie chcę Wam niczego narzucać, ale jeśli potrzebujecie pomocy w wyborze seansu, być może przydadzą się Wam moje wskazówki.
(nie widziałam jeszcze wszystkich proponowanych filmów, dlatego może pominęłam w moim zestawieniu prawdziwą perłę, za co z góry przepraszam!)

FAWORYT
"Wielka hiszpańska rodzina" 
reż. Daniel Sánchez Arévalo

Daniel Sánchez Arévalo to jeden z moich ulubionych hiszpańskich reżyserów. Jego poczucie humoru idealnie trafia w mój gust (bawi mnie nawet jego konto na Instagramie, gdzie niekwestionowaną królową jest jego pies...), dlatego też "Wielka hiszpańska rodzina" jest moim ulubionym filmem spośród tegorocznych propozycji Tygodnia Kina Hiszpańskiego.
To historia o pewnym ślubie, na którym spotyka się pięciu braci z całą masą niewyjaśnionych spraw. Gdy dodamy do tego mistrzostwa w piłce nożnej i barwną galerię postaci kobiecych, otrzymamy mieszankę wybuchową. Warto jednak mieć na uwadze, że film Sáncheza Arévalo nie jest prostą komedią. To historia o trudach miłości, desperacji, w jaką popadają ludzie w walce o godne życie czy o odpowiedzialności, która przygniata, gdy jest się zbyt młodym, żeby być pewnym swoich decyzji.
W obsadzie Antonio de la Torre, Héctor Colomé, Quim Gutiérrez oraz laureat nagrody Goya Roberto Álamo.


PYSZNE DZIWO
"Wiedźmy z Zugarramurdi" 
reż. Álex de la Iglesia


Zakręcona historia? Proszę bardzo. Manifesty feministyczne nawiązujące do średniowiecznych historii o czarownicach? Jak najbardziej. Sceny tak absurdalne, że aż zachwycające? Owszem, też są. Gwarantowane: dobra zabawa i uśmiech niedowierzania.
De la Iglesia to mistrz groteski. I tym razem autor nie rezygnuje ze swoich ulubionych motywów: miesza bardzo aktualne tematy (jak kryzys ekonomiczny, o którym traktował również jego wcześniejszy film "Życie to jest to") z pewną lokalnością (niektóre kwestie z filmów de la Iglesii zrozumieją tylko osoby, które naprawdę dobrze znają Hiszpanię, albo nawet poszczególne miasta) i umieszcza je w historii, która ma niewiele wspólnego ze znajomą nam rzeczywistością. A jednak brzmi niebezpiecznie znajomo.
Tym razem to walka o przetrwanie trzech mężczyzn - dwóch przystojnych, ale niezbyt rozgarniętych złodziejaszków i zmęczonego życiem taksówkarza oraz towarzyszącego im małego chłopca (później liczba nieboraków wzrasta do pięciu, po doliczeniu goniących za uciekinierami policjantów) w wiosce, którą rządzi rodzina czarownic, składająca się z trzech pokoleń silnych osobowości oraz całego tłumu ich przyjaciółek (czy wręcz wyznawczyń). W obsadzie Hugo Silva, Mario Casas, Carmen Maura i nagrodzona Goyą Terele Pávez.


DLA MIŁOŚNIKÓW KINA AKCJI I FAJNYCH FACETÓW 
"9 mil"
reż. Daniel Monzón

http://www.labutaca.net/imagenes/wp-content/original/2013_06/el-nino-imagen-daniel-monzon-1.jpg

Głównym tematem filmu jest przemyt narkotyków drogą morską z Maroka do Hiszpanii oraz wielka akcja policji, która ma na celu przejęcie pewnego mitycznego ładunku. Znajdziecie tu wszystko, co powinna mieć niezła sensacja: dobre dialogi bystrych policjantów (wśród których znajduje się oczywiście zdrajca), emocjonujące pościgi (w tym wypadku morskie), wartą akcję wynikającą z ciekawie poprzeplatanych wątków i poboczną historię miłosną. Plus całą plejadę hiszpańskich gwiazd, bo w filmie występują między innymi Luis Tosar, Bárbara Lennie, Sergi López i odkrycie ostatnich miesięcy, Jesús Castro.
Nie jest to może najlepszy hiszpański film wszech czasów, ale nie sposób odmówić mu efektowności. Dlatego jeśli w kinie szukacie niezłej rozrywki - polecam.


DLA PASJONATÓW KAMERALNYCH HISTORII
"Kanibal"
reż. Manuel Martín Cuenca


Akcja tego filmu rozgrywa się bardzo niespiesznie (nie mówiąc już o tym, że można by ją streścić w jednym zdaniu). W tym obrazie nie chodzi jednak o akcję ani natłok zdarzeń. To przede wszystkim film jednego aktora - Antonio de la Torre jest tu znakomity w roli spokojnego, żeby nie powiedzieć - flegmatycznego krawca z Granady - który ma bardzo nietypowe upodobania kulinarne: uwielbia kobiece mięso, będąc przy tym bardzo wrażliwym, zagubionym człowiekiem.
"Kanibal" jest więc z jednej stronie opowieścią o życiu fantastycznego rzemieślnika próbującego zmierzyć się z namiętnościami i jego próbie powrotu do normalności (w powszechnym tego słowa znaczeniu), a z drugiej strony prawdziwą estetyczną ucztą, bo każdy kadr jest w tym filmie precyzyjnie przemyślany.

fotografie: cinedor.es, labutaca.net