25 stycznia 2015

Dzikie historie

reż. Damián Szifrón
scen. Damián Szifrón
2014


Wyobraź sobie, że jesteś niespełnionym muzykiem, zdradzoną panną młodą, specjalistą od materiałów wybuchowych w średnim wieku z duszą społecznika, który ma nieustanne problemy z systemem (a w szczególności służbą drogową) czy kucharką z szemraną przeszłością, pracującą w przydrożnym barze, gdzie jadają tylko typy spod ciemnej gwiazdy...
I wyobraź sobie też, że pewnego dnia już naprawdę nie wytrzymujesz i puszczają Ci nerwy. Według reżysera Damiána Szifróna doprowadzić to może wyłącznie do rozlewu krwi.


"Dzikie historie" to film nowelowy. Każda z tytułowych historii opowiada pewien epizod z życia innego bohatera, sfrustrowanego swoim życiem lub sytuacją, w jakiej się znalazł. To film bardzo bezczelny, miejscami szalenie okrutny, a jednocześnie niebywale zabawny, świetnie napisany i zagrany, który może jednocześnie oburzyć, obrzydzić i zachwycić.


To, co najbardziej frapujące w filmie Szifróna to fakt, że reżyser bohaterami swoich dzikich historii czyni ludzi z bardzo różnych grup społecznych, których dzieli właściwie wszystko: płeć, wiek, sytuacja rodzinna i status materialny. Wszystkich łączą jednak atawistyczne instynkty. Budzą się one w najbardziej niespodziewanych momentach, odkrywając pokłady agresji, których sami na pewno by się nie spodziewali. 


Film jest nominowany do Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny (to prawdopodobnie jedna z najtrudniejszych, przez co najbardziej kontrowersyjnych kategorii - jak bowiem porównać filmy z tak różnych kręgów kulturowych?), zdobył również osiem nominacji do hiszpańskich nagród Goya - między innymi w kategoriach Najlepszy Film, Najlepszy Reżyser, Najlepszy Aktor (Ricardo Darín, który jest w filmie bardzo dobry, ale nie jestem pewna, czy najlepszy. Nie zmienia to faktu, że z całej obsady filmu jest bez wątpienia największą gwiazdą i moim ulubieńcem) czy Najlepsza Muzyka (którą skomponował wspaniały Gustavo Santaolalla).


PS. "Dzikie historie" pokazały również, jak wiele znaczy w Polsce nazwisko "Almodóvar". Firma producencka najpopularniejszego hiszpańskiego reżysera, El Deseo, była współproducentem filmu Szifróna, stąd na polskich plakatach "Dzikich historii" znalazł się dopisek: "Pedro Almodóvar przedstawia:"
I rzeczywiście, wielokrotnie zdarzyło mi się usłyszeć lub przeczytać o "nowym filmie Pedro Almodóvara, który trzeba zobaczyć" lub "wybraniu się do kina z myślą o tym, że idzie się na nowy film Almodóvara", etc. Pamiętajcie więc, że gdy ktoś coś przedstawia, niekoniecznie to reżyseruje. A jednak, może to być coś równie dobrego (w tym przypadku - nawet lepszego), niż ostatnie dokonania przedstawiającego


fotografie: blog.culturamas.es, zoomnews.es, revistapaco.com

13 stycznia 2015

Who Am I

reż. Baran bo Odar
scen. Baran bo Odar, Jantje Friese
(2014)

Benjamin (Tom Schilling) jest typem idealnego hakera - bardzo inteligentny, utalentowany i obdarzony ogromną wiedzą na temat meandrów programowania i łamania kodów, a jednocześnie zamknięty w sobie, nieśmiały i cichy - chciałoby się powiedzieć - niewidzialny. W dodatku sam się za takiego uważa i znacznie łatwiejsze wydaje mu się być włamanie na serwer uniwersytecki w celu wykradnięcia pytań egzaminacyjnych, niż poderwanie dziewczyny, w której jest beznadziejnie zakochany od czasów podstawówki.

Poznanie charyzmatycznego Maxa (Elyas M'Barek) i jego dwóch towarzyszy - Paula (Antoine Monot Jr.) i Stephana (Wotan Wilke Möhring), otwiera przed Benjaminem drzwi do nowego świata i daje początek powstaniu nowej grupy hakerskiej CLAY (Clowns Laughing At You). Włamanie się do sieci podczas posiedzenia neonazistowskiej partii i ośmieszenie wyznawanych przez nich wartości przez prezentację zmanipulowanego filmu? Nic trudnego. Zawładnięcie światłem i źródłami energii w budynkach wybranych firm i koncernów, żeby móc je obśmiać za pomocą własnych groteskowych instalacji? Proszę bardzo. Opanowanie sieci telefonicznej rozgłośni radiowej, by wygrać szpanerski samochód? Jak najbardziej. Pierwsze akcje (pozostające w duchu walki z konsumpcjonizmem i wypaczeniami ideologicznymi), uderzające lokalnie, w czuły punkt wybranych organizacji sprawiają, że CLAY ma apetyt na więcej - na (cyber)sławę. Benjamin, Max, Stephan i Paul nie zdają sobie jednak sprawy, że ich ambicja, podsycana przez enigmatycznego, nieformalnego przywódcę tej undergroundowej, internetowej społeczności, może zesłać na nich prawdziwe niebezpieczeństwo. Ale przynosi też kuszące wyzwania - nie jest bowiem tak trudno włamać się do haskiej siedziby Europolu...

Świat wirtualny jest w filmie pokazany jako namacalny, współistniejący z rzeczywistym. Ta wyglądająca jak duży wagon futurystyczna przestrzeń (przywodząca na myśl świat przedstawiony z filmu "Showpiercer: Arka przyszłości" Joon-ho Bonga), w której hakerzy spotykają się i dzielą swoimi dokonaniami, sprawia wrażenie realnej kryjówki, w której spotykać się mogą zamaskowani (czy raczej: skryci za swoimi awatarami) ludzie, dążący jednak do tych samych celów, z wykorzystaniem takich samych środków.
http://www.hiro.pl/cms-content/uploads/2014/12/309_1415281310.jpg

Narracja w filmie jest pierwszoosobowa - Benjamin jako uczestnik przesłuchania prowadzonego przez znaną ze swoich działań przeciwko cyberterrorowi, szefową Europolu Hanne Lindberg (świetna jak zawsze Trine Dyrholm), opowiada o wydarzeniach, których był świadkiem i uczestnikiem. Bardzo ciekawa jest w filmie metafora magicznych sztuczek - tutaj jest ona wielopoziomowa, bo oznacza zarówno tricki z wykorzystaniem znikających kostek cukru, jak i skomplikowane działania cyberterrorystyczne. W finale filmu metafora ta zyskuje jeszcze jeden, równie intrygujący, kontekst, który wprawia w konsternację nawet Hanne Lindberg. I właśnie ta wielopoziomowość filmu sprawia, że ogląda się go nie tylko jako emocjonujące kino akcji z elementami thrilleru, ale także pewną psychologiczną, niełatwą łamigłówkę. Film zyskuje na wartości szczególnie w drugiej części, gdy ilość zagadek zamiast się rozwiązać, niebezpiecznie się mnoży, co w moim odczuciu nie wprowadza zamętu, przeciwnie - staje się swoistym zaproszeniem do gry. Widz, zamiast biernie wpatrywać się w ekran, sam chce rozstrzygnąć, co z wydarzeń ukazanych na ekranie jest prawdą, a co manipulacją.

"Who Am I" przywodzi na myśl popularne akcje hakerskie (jak te znane z publikowanych ze sporą częstotliwością materiałów o działaniach grupy Anonymus), jednak wartka akcja i zaskakujący finał sprawiają, że film ogląda się bardzo dobrze i nawet znane z podobnych historii klisze nie psują tego efektu.

Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję dystrybutorowi, Hagi Film.

fotografie:  moviepilot.de